Trzech wielkich Aleksandryjczyków. Orygenes (cz. IV)
Dziś raz jeszcze
przyglądać się będziemy życiu Orygenesa, tego genialnego teologa i egzegety z pierwszej
połowy trzeciego wieku.
Jego nauczanie chrześcijańskiej filozofii, sposób,
w jaki wykładał główne prawdy wiary, oraz metoda interpretacji Pisma Świętego szybko
zyskały mu sławę i uznanie wśród Aleksandryjczyków, którzy tłumnie przychodzili, by
posłuchać bohatera naszej opowieści. Zapraszano go jednak także do odwiedzenia innych
prowincji i miast ówczesnego Cesarstwa.
Od historyka Euzebiusza z Cezarei dowiadujemy
się, że Orygenes podróżował do Aten i do Antiochii, że był w Palestynie, a nawet wybrał
się do Rzymu. Szczególnie ważna stała się jedna z jego podróży do Cezarei Palestyńskiej,
miasta położonego na wybrzeżu Morza Śródziemnego, około 20 kilometrów na północ od
dzisiejszego Tel Awiwu. Tamtejszy biskup, Teoktyst, miał dla Orygenesa tak wielkie
uznanie, że postanowił wyświęcić go na kapłana, by już nie tylko słuchać jego kameralnych
wykładów, ale także publicznych kazań. Niestety, zaufani ludzie szybko donieśli o
tym ówczesnemu biskupowi Aleksandrii, niejakiemu Demetriuszowi, który – jak twierdzi
Euzebiusz – już od dawna czuł się nieco skrępowany sławą naszego egzegety. Biskup
dowiedziawszy się, że Orygenes bez jego zgody przyjął święcenia, wezwał egzegetę do
natychmiastowego powrotu. W tym miejscu musimy sobie przypomnieć, że Orygenes, jako
kierownik kościelnej szkoły katechetycznej, był rzeczywiście zależny od swojego biskupa.
Nie pozostało mu zatem nic innego, jak tylko czym prędzej wracać do domu.
Tu
się jednak okazało, że rzeczy wcale się tak łatwo nie rozejdą po kościach, bowiem
biskup zdążył już zwołać synod w sprawie Orygenesa, na którym to biedaka odsądzono
od czci i wiary, przypominając mu nawet nierozważny gest z młodości. Orygenes bowiem,
ponoć jeszcze jako bardzo młody człowiek, miał się pozbawić męskości, co teraz ogłoszono
za przeszkodę do święceń, choć wokoło w owych czasach wielu eunuchów było nie tylko
kapłanami, ale nawet i biskupami. Oczywiście, jak mówi przysłowie, gdy ktoś chce psa
uderzyć, to kij zawsze znajdzie. Smaczku całej sprawie dodaje jeszcze opinia Euzebiusza,
że Demetriusz był bardzo słabym mówcą, zaś wykładowcę Orygenesa – jak wiemy – po prostu
uwielbiano. Nic więc zatem dziwnego, że zazdrosny biskup postanowił pozbyć się ewentualnego
konkurenta do głoszenia niedzielnych kazań. I rzeczywiście dopiął swego, bo nasz bohater,
długo się nie namyślając, spakował swoje manatki, pozbierał książki, wsiadł na wóz…
i w roku 231 lub następnym raz jeszcze wyruszył w podróż do bardziej gościnnej Cezarei
Palestyńskiej.
Tak oto ostatecznie zakończył się aleksandryjski okres życia,
twórczości i nauczania Orygenesa. Przez następnych 20 lat pracować będzie w o wiele
skromniejszych warunkach i w środowisku chyba niezbyt rozwiniętym intelektualnie.
Do kościoła chyba też nie tylko aniołowie tam zachodzli, bo nie raz jeszcze przyjdzie
Orygenesowi narzekać na nierozgarniętych słuchaczy, których życie w dodatku dalekie
było od chrześcijańskiego ideału. Kiedy w roku 250 cesarz Decjusz ogłosił dekret,
który wywołał kolejną falę krwawych prześladowań, Orygenes został wzięty na tortury.
Przeżył je co prawda, ale zdaje się, że już nigdy nie odzyskał ani zdrowia, ani sił
twórczych. Musiał się przez to usunąć na ubocze życia publicznego, gdyż innych wieści
o nim nie mamy. Umarł prawdopodobnie około roku 256, a może nawet i wcześniej.
Biblioteka
Orygenesa pozostała w Cezarei. Jej późniejszym kustoszem był niejaki Pamfil. Korzystać
z niej także Euzebiusz z Cezarei, a nawet jeszcze św. Hieronim. Potem jednak wszystko
się zmieniło. Biblioteka chyba spłonęła, tak że z jej bezcennych zbiorów zupełnie
nic nie zostało. Podobny los miał spotkać także własne dzieła Orygenesa. Otóż bowiem
Aleksandryjczyk w swych pismach, zwłaszcza zaś w fundamentalnym traktacie „O zasadach”,
starał się przedstawiać wiele różnych interpretacji zawiłych kwestii teologicznych.
W jego czasach wszystkie mieściły się w ramach chrześcijańskiej ortodoksji oraz obowiązujących
trendów filozoficznych. Ale wiek czwarty przyniósł daleko idące zmiany w sposobie
myślenia i mówienia o Bogu, o człowieku i o świecie. Po prostu pewne formuły już się
przeżyły, zmieniły się pryncypia interpretacji Pisma, mniej też uwagi poświęcano dawnym
założeniom filozoficznym. Tymczasem dzieła wielkiego Orygenesa nadal chętnie cytowano,
wyrywając przy tym niekiedy poszczególne sformułowania z ich pierwotnego kontekstu.
Trzeba przyznać, że istotnie niektórzy, późni uczniowie Orygenesa, nie potrafili już
wykazać się tą samą inteligencją, jaka cechowała mistrza. Nic więc dziwnego, że dochodziło
do licznych nieporozumień i nadużyć.
Kiedy zaś wybuchła kontrowersja ariańska,
która głęboko podzieliła świat chrześcijański, a zarazem zmusiła do poszukiwania nowego
języka w teologii, niektórzy biskupi, jak choćby Epifaniusz z Salaminy, zaczęli oddawać
się poszukiwaniu kandydatów na heretyków, z pasją godną średniowiecznej inkwizycji.
Tak oto celem niewybrednych ataków stał się również nasz Orygenes, choć przecież od
dawna już nie żył, zatem zupełnie nie mógł się bronić. W rezultacie tej wielowiekowej
nagonki cesarz Justynian w roku 543 doprowadził do potępienia pism Orygenesa. Decyzję
tę przypieczętował sobór w Konstantynopolu w roku 553. Dzieła mistrza aleksandryjskiego,
nawet te najbardziej teologicznie niewinne, nakazano wydobywać z klasztornych bibliotek
i niszczyć. Na szczęście nie do końca się to udało. Przecież nie sposób było „oczyścić”
z Orygenesowych cytatów i wpływów dzieła wszystkich chrześcijańskich pisarzy, w tym
największych Ojców Kościoła. Bo dotychczas każdy, kto chciał mieć cokolwiek do powiedzenia
na temat Boga i człowieka, wpierw musiał zaznajomić się z opinią świętego teologa
z Aleksandrii. Nawet, jeśli późniejsza historia miała się z nim obejść tak brutalnie
i całkiem niesprawiedliwie. Bo choć ludzka zawiść i małość ducha zwykle w parze chadzają,
to jednak prawdziwa mądrość i autentyczna świętość zawsze pozostawiają swoje znaki.
A do nas należy tylko odczytać je i powielić.
Izydor z Sewilli w swej wierszowanej
biografii wielkich poprzedników tak napisał o Orygenesie:
„Jam Orygenes sławny,
w dawnych czasach prawdy nauczyciel. Wspaniałej Grecji pierwszy wierze chrześcijańskiej
dar. Wzniosłych talentów mąż, mówca znany i znakomity. Jednakże języki złe w
proch obaliły mnie. Wierz mi, usiłowałem tyle tysięcy ksiąg spisać, Ilu żołnierzy
pod bronią legion wysyła w bój. Żaden pogląd bezbożny mych myśli przenigdy nie
skalał, Gdy roztropny czuwałem, nie straszny był mi wróg. Dzieło me – Peri Archon
– sprowadziło na mnie upadek, Z jego powodu poległem od niegodziwców strzał”. (tł.
T. Krynicka)