Filipiny: powstaje sanktuarium Bożego Miłosierdzia – rozmowa z przełożonym generalnym
marianów, ks. Janem Rokoszem
Księża marianie oficjalnie zainaugurowali 8 września misję na filipińskiej wyspie
Mindanao. W niewielkiej miejscowości El Salvador, na północy kraju, zbudują sanktuarium
Miłosierdzia Bożego.
- Z filipińskiej wyspy Mindanao dochodzą wieści
o kolejnych starciach między rebeliantami a wojskiem. Konflikt się coraz bardziej
rozszerza, jego ofiarami padają też chrześcijanie. I w tym gorącym dla wyspy i całych
Filipin czasie marianie rozpoczynają tam swoją pracę. Dlaczego właśnie teraz i dlaczego
na Mindanao?
J. M. Rokosz MIC: Kiedy decydowaliśmy się otworzyć
misję na Mindanao, byliśmy świadomi, że jest to wyspa, na której fundamentaliści muzułmańscy
napadają na chrześcijan, że jest to miejsce niebezpieczne, zwłaszcza południowa część
wyspy. Wtedy jednak, to jest pół roku temu, sytuacja była pod kontrolą, a nawet rodziła
się nadzieja na zawarcie pokoju. Wiele osób znających tamtejsze realia przestrzegało
nas, że niebezpieczeństwo może wrócić. Naszą intencją było założenie misji w takim
miejscu, gdzie Kościół nas potrzebuje, gdzie potrzebne jest miłosierdzie – głoszone,
a jeszcze bardziej świadczone życiem i obecnością. W pewnym sensie ostatnie wydarzenia,
aczkolwiek bardzo bolesne, potwierdzają, że wybraliśmy dobre miejsce dla naszej misji.
-
Idziecie na teren bardzo trudny, chociaż wasza placówka El Salvador znajduje
się na północy wyspy. Czy od razu wybór padł na Mindanao? Czy ktoś Wam
to podpowiedział?
J. M. Rokosz MIC: Może wcześniej opowiem, jak
się zrodziła ta inicjatywa. Zastanawialiśmy się nad jakimś wyrazem, znakiem wdzięczności
wobec Boga i Kościoła za dar beatyfikacji naszego założyciela, o. Stanisława Papczyńskiego.
Postanowiliśmy, że takim darem wdzięczności może być założenie misji w Azji, na Filipinach.
W lutym br. pojechałem tam, aby poznać potrzeby lokalnego Kościoła. Zobaczyłem, że
tamtejszy Kościół, chociaż liczy ponad 500 lat, bardzo potrzebuje wspólnot zakonnych,
które są gotowe towarzyszyć ubogim, głosić im orędzie o Miłosierdziu Boga i zaproponować
zdrową formację duchową i intelektualną. Tak się złożyło, że o naszym pobycie na Filipinach
w sposób dość nieoczekiwany dowiedziała się grupa osób świeckich, czcicieli Miłosierdzia
Bożego z wyspy Mindanao, którzy znali marianów jako propagatorów orędzia Miłosierdzia
Bożego. Otóż dotarli oni do swojego biskupa, który zaprosił nas, abyśmy właśnie tam
objęli opiekę nas powstającym sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Tak więc, odpowiadając
na pytanie, czy były jakieś inne możliwości, można stwierdzić, że tak. Były i w dalszym
ciągu są, ale rozpoznając potrzeby Kościoła, a także nasz charyzmat, doszliśmy do
wniosku, że jest to najlepsze miejsce na początek naszej obecności na Filipinach.
-
Mówi Ksiądz o powstającym sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Czy
znaczy to, że już coś tam jest, czy wszystko będzie powstawać od podstaw?
J.
M. Rokosz MIC: To rodzące się, powstające sanktuarium Miłosierdzia Bożego w El
Salvador jest przykładem działania Boga, który przeprowadza swój plan, z jednej strony
w sposób zaskakujący, niespodziewany, ale z drugiej strony – niezwykle skuteczny.
Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego jest dość dobrze znane na Filipinach. Zresztą dotarło
ono tam dzięki marianom ze Stanów Zjednoczonych. Grupa osób świeckich ze wspólnoty
modlitewnej z wyspy Mindanao, o której już wspomniałem, odczytała na modlitwie, że
Bóg pragnie, aby właśnie tam powstało sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Odpowiadając
na Boże natchnienia, rozpoczęli poszukiwanie miejsca i zdobywali dobroczyńców. I właśnie
w maleńkiej miejscowości El Salvador, na wzgórzu nad samym morzem, zakupili 11 ha
ziemi i, jak twierdzą, z natchnienia Bożego wybudowali 15-metrową figurę Jezusa Miłosiernego.
Figura ta szybko stała się miejscem kultu, do którego zaczęli przybywać pielgrzymi.
Brakowało tylko kapłanów, którzy otoczyliby tych pielgrzymów opieką duszpasterską.
-
8 września to dzień oficjalnej inauguracji Waszej placówki i misji na Mindanao.
A kiedy pojechali tam pierwsi marianie? Jak wygląda ich codzienna praca na
tamtejszej placówce?
J. M. Rokosz MIC: Pierwsi marianie przyjechali
do Manili 6 czerwca tego roku. Po pierwszym okresie adaptacji w stolicy Filipin i
załatwiania formalności związanych z pobytem udali się na miejsce, gdzie mieliśmy
założyć naszą misję. Jeden z marianów został w Manili, gdzie pracuje w innym sanktuarium
Miłosierdzia Bożego, które w przyszłości ma być zaczątkiem centrum formacji Miłosierdzia
Bożego dla Azji i Oceanii. Dwa tygodnie po przylocie do Manili dwóch współbraci, ks.
Jan Migacz i ks. Walerian Poźniak, udało się na Mindanao.
- Jak wygląda
sama placówka?
J. M. Rokosz MIC: Oprócz figury Pana Jezusa na tym
miejscu jest tylko bardzo prowizoryczna kaplica zbudowana z bambusów, a także maleńki,
dość prymitywny domek, także bambusowy, gdzie zamieszkali pierwsi marianie. Jeśli
chodzi o nasze plany, to w pierwszej kolejności chcemy wybudować kościół sanktuaryjny
oraz sale konferencyjne, potem dom zakonny i dom pielgrzyma. W dalszej kolejności
powstanie zaplecze dla sanktuarium. Zadania te podejmowane są wspólnie ze wspomnianą
grupą świeckich, którzy już teraz z błogosławieństwem biskupa zainicjowali to sanktuarium.
-
Kim są ludzie, z którymi będziecie współpracować i którym będziecie posługiwać
na Mindanao, na północy wyspy?
J. M. Rokosz MIC: Ludność tamtejsza
jest bardzo zróżnicowana, ale zdecydowana większość to ludzie prości, dość ubodzy,
bardzo pobożni, ale oczekujący pogłębienia swojej duchowości.
- Czy
są to chrześcijanie, czy muzułmanie?
J. M. Rokosz MIC: Dwie trzecie
mieszkańców stanowią chrześcijanie, jedna trzecia – to muzułmanie. Wyznawcy islamu
zlokalizowani są raczej w południowej części wyspy. Spośród nich pewną grupę stanowią
fundamentaliści, którzy prowokują te zamieszki.
- Czy w miejscu,
gdzie są marianie, dochodzi do jakichś starć?
J. M. Rokosz MIC:
Kilkanaście dni temu nasi współbracia poinformowali mnie, że 50 km od miejsca, gdzie
mieszkają, doszło do starć między rebeliantami a lokalną ludnością. Wszyscy są przekonani,
że było to sporadyczne zajście i mają nadzieję, że północna część wyspy nie zostanie
objęta otwartym konfliktem ani wojną domową.
- Jedną z nocy misjonarze
wraz z tamtejszą ludnością poświęcili na modlitwę o pokój na Mindanao. A jak przyjęli
ich miejscowi ludzie?
J. M. Rokosz MIC: Przede wszystkim bardzo
wiele osób jest zaskoczonych tym, że w tej dość trudnej sytuacji wyspy biali, bo tak
nazywa się tam w tej chwili Europejczyków, zdecydowali się otworzyć swoje misje. Zostaliśmy
przyjęci z ogromną życzliwością i z naszą obecnością tamtejsi mieszkańcy wiążą wielkie
nadzieje. My, marianie, zwłaszcza pierwsi misjonarze, którzy tam się udali, a którzy
są Polakami, bardzo mocno identyfikujemy się ze źródłem duchowości Miłosierdzia Bożego,
z Łagiewnikami, z Janem Pawłem II, który był wielkim apostołem Miłosierdzia Bożego.
A zatem te więzi i nadzieje także z tego powodu są bardzo duże.
- Wielu
naszych słuchaczy może dziwić fakt, że marianie są tak bardzo zaangażowani
w szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia. Już sama nazwa zgromadzenia łączy się z Maryją.
Wy też w charyzmacie macie głoszenie kultu Maryi Niepokalanej. Skąd więc ten
związek z orędziem Bożego Miłosierdzia i szerzenie tego kultu na całym świecie?
J.
M. Rokosz MIC: Myślę, że nie można sobie wyobrazić Kościoła, a w nim żadnej wspólnoty
zakonnej, która nie żyje z miłosierdzia i nie głosi tej prawdy innym. Jednak w sposób
bardzo szczególny charyzmat i duchowość księży marianów są zanurzone w tajemnicy Bożego
Miłosierdzia. Proszę zwrócić uwagę, że Niepokalane Poczęcie Matki Bożej, które my,
marianie, mamy głosić, jest najpełniejszym owocem i znakiem Bożego Miłosierdzia. Maryja,
którą jako zgromadzenie staramy się naśladować, była pierwszą apostołką Bożego Miłosierdzia.
Z tego też powodu marianie odegrali znaczącą rolę w rozwoju apostolatu Miłosierdzia
Bożego na całym świecie. W 1993 r. Jan Paweł II skierował do nas bardzo znaczącą prośbę:
Bądźcie apostołami Bożego Miłosierdzia pod macierzyńską opieką Niepokalanej. Właśnie
to wezwanie Ojca Świętego staramy się obecnie realizować na Filipinach.
-
Jakie nadzieje wiąże Ksiądz, jako przełożony generalny Zgromadzenia Księży
Marianów, z waszą posługą i otwarciem kolejnej placówki misyjnej
na Filipinach?
J. M. Rokosz MIC: Biskupi z Filipin w rozmowach ze
mną podkreślali, że kult Miłosierdzia Bożego w ich kraju jest bardzo powszechny, ale
dość płytki i emocjonalny, że wymaga pogłębienia teologicznego, szczególnie w aspekcie
duchowości biblijnej. Tak więc w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w El Salvador, a
także na wyspie Guimaras w centralnej części Filipin, gdzie planujemy otworzyć kolejny
dom, chcielibyśmy stworzyć mocne ośrodki formacyjne dla czcicieli Miłosierdzia Bożego,
a zwłaszcza dla kapłanów i liderów grup modlitewnych, nie tylko z Filipin, ale także
z innych krajów azjatyckich i Oceanii. Oczywiście ufam i modlę się o to, aby nasze
zgromadzenie na Filipinach zapuściło głębokie korzenie i abyśmy mogli cieszyć się
nowymi powołaniami, by potem już marianie z Filipin zaczęli szerzyć orędzie o Miłosierdziu
Boga, kult Niepokalanego Poczęcia w innych krajach Azji i Oceanii.