A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na
ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej (Rz
12, 1) – pisał św. Paweł do chrześcijan w Rzymie.
Przemienianie samego siebie
to także nieustanne odnawianie swego umysłu, aby coraz lepiej móc poznać wolę Boga
względem mnie.
Często mówię: ja tego chcę, ja tego pragnę, ja sobie tego życzę.
Dlaczego? Czy dlatego, że, jak sądzę, jest to dla mnie dobre? Ale czy z tego, że ja
sądzę, iż to jest dla mnie dobre, wynika naprawdę, że to jest to istotnie dobre dla
mnie? Ile razy w swoim życiu pomyliliśmy się? Ile razy moje pragnienie dobra było
tylko moim irracjonalnym kaprysem czy postawieniem na swoim wobec innych? Ta moja
wola jest oparta na wiedzy tylko częściowej i uwarunkowana kaprysami woli i uczucia,
ambicji i gniewu, miłości czy przyjemności. Stąd też ile razy dążymy do tego, co nie
jest dla nas dobre!
Wola Boża dla św. Pawła to to, co jest dobre, a więc także
Bogu przyjemne, bo On jest dobry i nie może pragnąć niczego, co miałoby nawet jakiś
cień niedoskonałości. Bóg także chce mojego dobra i moje dobro sprawia Mu radość.
Wola Boża nie jest więc jakimś irracjonalnym postawieniem na swoim, jest wyrazem Jego
troski o człowieka, a więc także o mnie. Wola Boża zmierza wyłącznie do mojego dobra,
choć ja to nie zawsze rozumiem, stąd też częsty konflikt między moją wolą a wolą Boga.
Bóg jednak jedynie jest tym, który zna mnie dogłębnie i wie nawet to, czego ja sam
o sobie nie wiem. Moja wiedza jest częściowa i wedle niej układam swoje plany, Boża
zaś – pełna.
A więc jedyną rzeczą jest zdać się na wolę Bożą, nie biernie,
ale aktywnie, współpracować z nią; nie mówić: „taka jest wola Boża” i nic nie robić
– to byłby czysty defetyzm. A więc ciągle szukać woli Boga, nawet wtedy, gdy zda mi
się, że jest ona dla mnie niewygodna i trudna, a może nawet nie do przyjęcia. A takie
poszukiwanie, a szczególnie przyjmowanie woli Bożej, bywa bardzo trudne: pamiętamy
szloch wyrywający się z ust bohatera „Ogniem i mieczem”, Jana Skrzetuskiego, zahartowanego
przecież w bojach rycerza, kiedy ujrzał spalone Rozłogi...