2008-08-23 17:30:27

Filipiny: Mindanao – „normalna sytuacja w nienormalnym położeniu”


Filipiński episkopat razem z tamtejszą Ligą Ulemów zaapelowali do rządu oraz do przywódców Islamskiego Frontu Wyzwolenia Moro o przerwanie spirali przemocy na Mindanao. Zwierzchnicy religijni wspólnie wzywają do natychmiastowego rozejmu, uwolnienia jeńców i wycofania oddziałów zbrojnych z południowej części wyspy.

Mindanao, o powierzchni równej blisko jednej trzeciej Polski, jest drugą co do wielkości wyspą Filipin. Jedną trzecią mieszkańców stanowią tam muzułmanie, którzy na wszelkie sposoby dążą do utworzenia islamskiego państwa. Próby zawarcia porozumienia podjęto 30 lat temu. W 2001 roku parafowano układ, który dał początek mozolnym negocjacjom. Niezadowolony z postępu prac Islamski Front Wyzwolenia Moro podjął jednak działania zbrojne. W odpowiedzi filipiński rząd zerwał negocjacje. W wyniku tygodniowych walk – jak podają agencje – zginęło kilkadziesiąt osób. Liczbę uchodźców szacuje się aż na 200 tys. Dlatego arcybiskupi Fernando Capalla i Hilario Gomez wraz z reprezentującym tamtejszą Ligę Ulemów Hamidem Barrą apelują o zachowanie spokoju.

Do wznowienia walk doszło również stosunkowo niedaleko od powstającego na Mindanao sanktuarium Bożego Miłosierdzia. W jego najbliższej okolicy – jak informuje pracujący tam ks. Jan Migacz, marianin, jest jednak spokojnie.

„W ostatni poniedziałek rebelianci frontu MILF dokonali zamachów bombowych na dwa małe hotele w Iligan, głównym mieście prowincji Lanao del Norte – poinformował Radio Watykańskie ks. Migacz. – Zginęło wówczas ponad 20 osób. Rebelianci zabrali jednocześnie ludzi jako żywe tarcze do ochrony. Iligan jest położony wzdłuż głównej drogi łączącej większe miasta w tym rejonie. Kiedy do akcji wkroczyły siły rządowe, rebelianci poszli wzdłuż głównej drogi do następnych miejscowości, Kolambugan i Kauswagan, i zajęli je. Mieszkańcy pouciekali stamtąd, zatrzymując się na brzegu morza. Towarzyszyła im panika, bo to jest jednak wojna. To trwało jeden dzień. Kiedy wojska oczyszczały te tereny, ginęli ludzie. Według moich wyliczeń w tych miejscowościach zginęły 62 osoby, 4,5 tys. osób pouciekało z tych miejscowości do Iligan, a około 6 tys. uciekło do sąsiedniej prowincji Misamis Occidental”.

Ks. Migacz, opierając się na opiniach miejscowej ludności, mimo zaistniałych wydarzeń, określił stan rzeczy na południu Mindanao jako „normalną sytuację w nienormalnym położeniu”. Zdaniem mieszkańców Islamski Front Wyzwolenia Moro jest zbyt zdeterminowany, by zaprzestać walki. „Można powiedzieć, że to jest rak toczący społeczeństwo – powiedział ks. Migacz. – Bardzo trudno jest doprowadzić do dobrosąsiedzkich wzajemnych relacji między muzułmanami a chrześcijanami. Na terenach, gdzie mieszka większość muzułmanów, okazuje się, że chrześcijanie są dyskryminowani, pogardzani. Widać na każdym kroku, że chrześcijanie żyją w lęku o jutro”.

Polski marianin poinformował, iż miejscowi biskupi nawoływali do zachowania spokoju twierdząc, że mimo wszystko rebelianci stanowią tylko ograniczoną grupę, a sporo muzułmanów chce pokoju. Z kolei ordynariusz Cagayan de Oro, abp Antonio Ledesma, potępił akty terroru, a zwłaszcza to, że rebelianci zabrali ze sobą ludzi jako żywe tarcze.

„W tej chwili sytuacja jest unormowana, teren jest otoczony przez wojsko. Słyszałem również, że policja przekazała około tysiąca karabinów dla ludności cywilnej w ramach samoobrony – powiedział ks. Migacz. – My jesteśmy oddaleni od Cagayan de Oro około 20 km, mieszkamy w Divine Mercy Hills, gdzie jest budowana wielka figura Pana Jezusa Miłosiernego. 8 września będzie poświęcenie figury oraz przekazanie archidiecezji Cagayan de Oro placu pod budowę kościoła i tejże figury. My, marianie, będziemy kustoszami tego miejsca. Pracujemy przy powstającym sanktuarium”.

jp, mi/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.