2008-08-17 17:15:33

Pieszo do Rzymu, dziękując za beatyfikację o. Papczyńskiego


41 dni pielgrzymował z Góry Kalwarii do Rzymu Wiesław Drzewiecki. Piesza wędrówka 65-latka była podziękowaniem za beatyfikację ojca Stanisława Papczyńskiego. Pątniczy szlak rozpoczął on w Górze Kalwarii, u grobu założyciela księży marianów.

Dla Wiesława Drzewieckiego była to druga piesza wędrówka do Rzymu. Po raz pierwszy pielgrzymował przed dziewięciu laty w intencji beatyfikacji o. Papczyńskiego. „Wędruję śladami o. Stanisława, który również przemierzył ten szlak na nogach kilkaset lat wcześniej, aby uprosić Papieża o zatwierdzenie założonego przez siebie zakonu” – tłumaczy pan Wiesław. Wskazuje jednak, że w ciągu wieków warunki pielgrzymowania znacznie się zmieniły. „Dla mnie ważnym narzędziem był telefon. Nawet kierowcy tirów dawali mi swój numer telefonu, mówiąc, że jakbym czegoś potrzebował, to wystarczy dać znać. Napotykani po drodze Polacy brali mój numer, by być w kontakcie i na trasie pomóc”. Trasa liczyła ok. 2 tys. kilometrów i wiodła przez Kraków, Bratysławę, Wiedeń, Mariazell, Padwę, Asyż, Cascię. W Polsce pielgrzym odwiedził m.in. Podegrodzie, gdzie w XVII w. urodził się ojciec Stanisław.

Pielgrzymka rozpoczęła się pechowo. Po pokonaniu 15 km rozpętała się burza. Kiedy deszcz ustał pan Wiesław wyruszył ponownie w trasę. Próby nie wstrzymały jednak buty. „Choć były rozchodzone i przygotowane na długą trasę pod wpływem wilgoci skurczyły się do tego stopnia, że poraniły mi palce od nóg. Do trudu pielgrzymowania dołączył się ból. Wielokrotnie musiałem robić jednodniowe przystanki, żeby podleczyć stopy” – opowiada pan Wiesław.

Trasa wiodła głównie bocznymi drogami, z dala od autostrad. Na trasie spotykał się z dużą życzliwością napotykanych ludzi. „Na plecaku nosiłem zawsze biało-czerwoną flagę. To był taki znak rozpoznawczy. Był też napis, że idę w pielgrzymce do Rzymu” – mówi pan Wiesław. Przyciągało to uwagę ludzi, którzy wielokrotnie ofiarowali mu swą pomoc. „Jedni dali butelkę wody, inni parę groszy, żebym mógł kupić sobie coś do zjedzenia, ktoś mnie podwiózł, albo wskazał miejsce, gdzie mogłem się przespać”. Wielokrotnie na trasie wędrówki doświadczał Bożej opieki i ludzkiej życzliwości. „Jak nocowałem w małych hotelikach, zdarzało się, że nie chciano ode mnie pieniędzy za nocleg. Kilka razy nie dość, że mnie przenocowano za darmo, to jeszcze dano mi kolację i prowiant na trasę. Przez całą drogę miałem pomoc od Polaków, Austriaków, Włochów. Niektórzy mnie nawet brali do siebie do domu na nocleg”. Pan Wiesław opowiada, że kiedy wyruszał na pielgrzymkę, rodzina i znajomi, a nawet obcy ludzie powierzali mu różne intencje modlitewne. „Na trasie ich jeszcze przybyło. Napotkani ludzie wielokrotnie prosili o modlitwę i to w bardzo konkretnych intencjach” – mówi pielgrzym.

Jak podkreśla, szedł w podziękowaniu Bogu za życie i świętość bł. Stanisława Papczyńskiego. „W Górze Kalwarii, skąd wyruszyłem, przepracował on i przemodlił 24 lata. Dlatego też za ten dar nieba na nasze czasy ofiarowałem głównie tę pielgrzymkę”.

Do Rzymu pan Wiesław dotarł w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Za szczęśliwe dotarcie do celu dziękował, modląc się przy grobie Jana Pawła II.


bz/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.