Podpisanie przez strony konfliktu na Kaukazie rozejmu nie rozwiązało sytuacji uchodźców,
tym bardziej, że strona rosyjska nadal prowadzi akcje wojskowe. Światowy Program Wyżywienia
i Czerwony Krzyż szacują liczbę uciekinierów z rejonów walk na 130 tys. Dyrektor gruzińskiej
Caritas potwierdza, że w Tbilisi jest ich coraz więcej. Wszystkie tamtejsze szkoły,
żłobki i przedszkola zostały zapełnione. Na peryferiach stolicy Gruzji powstają miasteczka
namiotowe. Caritas, która otrzymała już pierwszą pomoc, robi wszystko, by im pomóc
– mówi ks. Witold Szulczyński:
„14 sierpnia rano w szkole, która jest niedaleko
naszego biura i nuncjatury, nie było nikogo, a wieczorem było już 220 uchodźców. Są
tu miejsca, jak np. stary szpital wojskowy w Tbilisi na peryferiach, gdzie w tej chwili
znajduje się ok. 1800 osób. 15 sierpnia udał się tam abp Gugerotti, nuncjusz apostolski.
Ci ludzie nie mają niczego. Śpią na gołej podłodze. Ten budynek był opuszczony, więc
nie ma tam światła. Koczują w warunkach urągających człowiekowi.
Jako Caritas
Gruzji włączyliśmy się w pomoc od 9 sierpnia. Mamy w Tbilisi piekarnię, więc jak tylko
pojawili się uchodźcy, woziliśmy im jedzenie, chleb, jakieś bułki, gruzińską pizzę
haciapuri.
Od 12 sierpnia uruchomiliśmy w peryferyjnej dzielnicy Tbilisi stołówkę.
Tam w jednym miejscu mieszka 350 uchodźców. Karmimy ich trzy razy dziennie. Oprócz
tego wozimy dla ok. 600 osób posiłek – rano to jest chleb, pomidory, gotowane jajka,
a wieczorem ciepły posiłek, jedno danie, ale gorące i z mięsem, gdyż tam nie ma możliwości,
aby cokolwiek gotować. Rozdaliśmy oprócz tego jakieś 6-8 ton używanej odzieży, którą
mieliśmy z Włoch i ze Szwajcarii. Codziennie rano kupujemy regularnie lekarstwa trzem
szpitalom. Staramy się pomagać, na ile nam wystarcza sił i środków, bo wszystko tu
teraz bardzo drogo kosztuje, a i tak niektórych rzeczy nie można kupić”.
Ks.
Szulczyński zwraca uwagę, że pomoc uchodźcom, w którą włącza się wiele krajowych Caritas,
nie ogranicza się jedynie do Tbilisi:
„15 sierpnia nasz pracownik z Kutaisi,
gdzie jest ok. 100 ludzi, którym pomagamy, dzwonił, że nie ma mąki. To jest drugie
co do wielkości miasto w Gruzji i tam mamy też piekarnię. Jeśli chodzi o dary, to
dostaliśmy transportem z Polski, gdyż przyleciał już drugi samolot, 10 dużych kartonów
pomocy medycznej dla Caritas. Pozostały ładunek był przeznaczony dla rządu. Gdy tylko
dostaniemy dokumentację, będziemy to rozpakowywali i rozwozili do szpitali, które
najbardziej potrzebują tej pomocy.
Zapewnienia o pomocy i konkretne deklaracje
pieniężnych ofiar dostajemy od Caritas z różnych krajów: z Niemiec 50 tys. euro, z
Włoch, Hiszpanii i Francji po 40 tys. Muszę podkreślić, że bardzo dużo pomagają nam
Włosi. Osobiście mam wielu znajomych i przyjaciół we Włoszech w parafiach i organizacjach,
także wśród osób prywatnych. Ci ludzie codziennie nam przysyłają sms-y, e-maile, zbierają
pieniądze w parafiach i deklarują konkretną pomoc. Pierwsze pieniądze już zostały
wysłane na nasze konto. Muszę powiedzieć, że to wszystko daje nam bardzo wiele chrześcijańskiej
nadziei, że chociaż jesteśmy daleko, to jednak jest bardzo dużo ludzi, którzy spieszą
nam z pomocą. Wielu z nich znam osobiście i wiem, że czasem są to ludzie biedni, dla
których 25 euro to jest duża ofiara, na którą wiele muszą oszczędzać. A jednak są
z nami i chciałbym za to bardzo podziękować. Chcę także podziękować polskiej Caritas
za to, co organizuje w kraju i za tę pierwszą pomoc, którą już otrzymaliśmy. Również
polski rząd i kancelaria prezydenta – wiem od przyjaciół z ambasady, że były już dwa
samoloty i że będą następne. Prawdopodobnie gruzińskie dzieci pojadą do Polski na
wakacje”.
Niestety, kryzys kaukaski bywa okazją do robienia niejasnych interesów
przy okazji pomocy humanitarnej.
„Muszę też powiedzieć z goryczą, że są i sytuacje
nieprzyjemne – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Szulczyński. – Ktoś nam dzisiaj
proponował, że nam coś wyśle, pod warunkiem, że weźmiemy coś innego, co jest nam niepotrzebne.
Tak na zasadzie sprzedaży wiązanej: albo weźmiesz wszystko, nawet jeśli nie potrzebujesz,
albo nie dostaniesz niczego. Wprost nam tak dziś jedna pani powiedziała, ale nie chcę
wymieniać kraju i nazwiska. Muszę jednak powiedzieć, że mocno mnie zirytowała, bo
w takiej sytuacji wysuwanie tego rodzaju propozycji jest po prostu nieludzkie, już
nie mówię o tym, że niechrześcijańskie”.
Dyrektor gruzińskiej Caritas uruchomił
wszystkie możliwe środki. Z pomocą, mimo własnego niedostatku, spieszą również sami
Gruzini:
„Odkąd rozpoczął się ten konflikt, przez wszystkie dni pracujemy po
12, 14, a nawet 18 godzin na dobę. To jest okres wakacji. Część naszych pracowników
jest na urlopach i nie ma jak wrócić do Tbilisi. Główna droga, która idzie od morza
do stolicy Gruzji, jest ciągle zablokowana przez wojska rosyjskie, które tam stoją
i ci ludzie nie mogą wrócić. Jest nas tu naprawdę niewielu, ale staramy się pracować,
na ile możemy i dać z siebie i od Caritas naprawdę wiele. Dużo pomaga nam tu nuncjusz
apostolski, który pospiesznie wrócił z wakacji, kiedy ten konflikt się rozpoczął.
Oczywiście administrator apostolski też jest na miejscu. Muszę też powiedzieć, że
bardzo mnie wzrusza solidarność miejscowych Gruzinów, którzy widząc, że do szkoły
koło naszej nuncjatury przybywają uchodźcy, spieszyli z kocami, z prześcieradłami,
ktoś niósł jakiś materac, reklamówki jedzenia, ziemniaki. To są czasami bardzo biedni
ludzie, ale dzielą się tym, co mają.
Jest naprawdę budujące i świadczy o tym,
że chociaż przez 70 lat Kościół prawosławny czy katolicki były tu uciskane, to mimo
wszystko te wartości chrześcijańskie, ludzkie, przetrwały. Sądzę, że to jest coś bardzo
pięknego i wartościowego”.
Kierujący gruzińską Caritas Ks. Witold Szulczyński
dziękuje za wszelką okazywaną pomoc. Można się w nią nadal włączać za pośrednictwem
polskiej Caritas. Szczegóły na stronie www.caritas.pl.