2008-08-16 17:25:17

Gruzja: międzynarodowa pomoc uchodźcom


Podpisanie przez strony konfliktu na Kaukazie rozejmu nie rozwiązało sytuacji uchodźców, tym bardziej, że strona rosyjska nadal prowadzi akcje wojskowe. Światowy Program Wyżywienia i Czerwony Krzyż szacują liczbę uciekinierów z rejonów walk na 130 tys. Dyrektor gruzińskiej Caritas potwierdza, że w Tbilisi jest ich coraz więcej. Wszystkie tamtejsze szkoły, żłobki i przedszkola zostały zapełnione. Na peryferiach stolicy Gruzji powstają miasteczka namiotowe. Caritas, która otrzymała już pierwszą pomoc, robi wszystko, by im pomóc – mówi ks. Witold Szulczyński:

„14 sierpnia rano w szkole, która jest niedaleko naszego biura i nuncjatury, nie było nikogo, a wieczorem było już 220 uchodźców. Są tu miejsca, jak np. stary szpital wojskowy w Tbilisi na peryferiach, gdzie w tej chwili znajduje się ok. 1800 osób. 15 sierpnia udał się tam abp Gugerotti, nuncjusz apostolski. Ci ludzie nie mają niczego. Śpią na gołej podłodze. Ten budynek był opuszczony, więc nie ma tam światła. Koczują w warunkach urągających człowiekowi.

Jako Caritas Gruzji włączyliśmy się w pomoc od 9 sierpnia. Mamy w Tbilisi piekarnię, więc jak tylko pojawili się uchodźcy, woziliśmy im jedzenie, chleb, jakieś bułki, gruzińską pizzę haciapuri.

Od 12 sierpnia uruchomiliśmy w peryferyjnej dzielnicy Tbilisi stołówkę. Tam w jednym miejscu mieszka 350 uchodźców. Karmimy ich trzy razy dziennie. Oprócz tego wozimy dla ok. 600 osób posiłek – rano to jest chleb, pomidory, gotowane jajka, a wieczorem ciepły posiłek, jedno danie, ale gorące i z mięsem, gdyż tam nie ma możliwości, aby cokolwiek gotować. Rozdaliśmy oprócz tego jakieś 6-8 ton używanej odzieży, którą mieliśmy z Włoch i ze Szwajcarii. Codziennie rano kupujemy regularnie lekarstwa trzem szpitalom. Staramy się pomagać, na ile nam wystarcza sił i środków, bo wszystko tu teraz bardzo drogo kosztuje, a i tak niektórych rzeczy nie można kupić”.

Ks. Szulczyński zwraca uwagę, że pomoc uchodźcom, w którą włącza się wiele krajowych Caritas, nie ogranicza się jedynie do Tbilisi:

„15 sierpnia nasz pracownik z Kutaisi, gdzie jest ok. 100 ludzi, którym pomagamy, dzwonił, że nie ma mąki. To jest drugie co do wielkości miasto w Gruzji i tam mamy też piekarnię. Jeśli chodzi o dary, to dostaliśmy transportem z Polski, gdyż przyleciał już drugi samolot, 10 dużych kartonów pomocy medycznej dla Caritas. Pozostały ładunek był przeznaczony dla rządu. Gdy tylko dostaniemy dokumentację, będziemy to rozpakowywali i rozwozili do szpitali, które najbardziej potrzebują tej pomocy.

Zapewnienia o pomocy i konkretne deklaracje pieniężnych ofiar dostajemy od Caritas z różnych krajów: z Niemiec 50 tys. euro, z Włoch, Hiszpanii i Francji po 40 tys. Muszę podkreślić, że bardzo dużo pomagają nam Włosi. Osobiście mam wielu znajomych i przyjaciół we Włoszech w parafiach i organizacjach, także wśród osób prywatnych. Ci ludzie codziennie nam przysyłają sms-y, e-maile, zbierają pieniądze w parafiach i deklarują konkretną pomoc. Pierwsze pieniądze już zostały wysłane na nasze konto. Muszę powiedzieć, że to wszystko daje nam bardzo wiele chrześcijańskiej nadziei, że chociaż jesteśmy daleko, to jednak jest bardzo dużo ludzi, którzy spieszą nam z pomocą. Wielu z nich znam osobiście i wiem, że czasem są to ludzie biedni, dla których 25 euro to jest duża ofiara, na którą wiele muszą oszczędzać. A jednak są z nami i chciałbym za to bardzo podziękować. Chcę także podziękować polskiej Caritas za to, co organizuje w kraju i za tę pierwszą pomoc, którą już otrzymaliśmy. Również polski rząd i kancelaria prezydenta – wiem od przyjaciół z ambasady, że były już dwa samoloty i że będą następne. Prawdopodobnie gruzińskie dzieci pojadą do Polski na wakacje”.

Niestety, kryzys kaukaski bywa okazją do robienia niejasnych interesów przy okazji pomocy humanitarnej.

„Muszę też powiedzieć z goryczą, że są i sytuacje nieprzyjemne – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Szulczyński. – Ktoś nam dzisiaj proponował, że nam coś wyśle, pod warunkiem, że weźmiemy coś innego, co jest nam niepotrzebne. Tak na zasadzie sprzedaży wiązanej: albo weźmiesz wszystko, nawet jeśli nie potrzebujesz, albo nie dostaniesz niczego. Wprost nam tak dziś jedna pani powiedziała, ale nie chcę wymieniać kraju i nazwiska. Muszę jednak powiedzieć, że mocno mnie zirytowała, bo w takiej sytuacji wysuwanie tego rodzaju propozycji jest po prostu nieludzkie, już nie mówię o tym, że niechrześcijańskie”.

Dyrektor gruzińskiej Caritas uruchomił wszystkie możliwe środki. Z pomocą, mimo własnego niedostatku, spieszą również sami Gruzini:

„Odkąd rozpoczął się ten konflikt, przez wszystkie dni pracujemy po 12, 14, a nawet 18 godzin na dobę. To jest okres wakacji. Część naszych pracowników jest na urlopach i nie ma jak wrócić do Tbilisi. Główna droga, która idzie od morza do stolicy Gruzji, jest ciągle zablokowana przez wojska rosyjskie, które tam stoją i ci ludzie nie mogą wrócić. Jest nas tu naprawdę niewielu, ale staramy się pracować, na ile możemy i dać z siebie i od Caritas naprawdę wiele. Dużo pomaga nam tu nuncjusz apostolski, który pospiesznie wrócił z wakacji, kiedy ten konflikt się rozpoczął. Oczywiście administrator apostolski też jest na miejscu. Muszę też powiedzieć, że bardzo mnie wzrusza solidarność miejscowych Gruzinów, którzy widząc, że do szkoły koło naszej nuncjatury przybywają uchodźcy, spieszyli z kocami, z prześcieradłami, ktoś niósł jakiś materac, reklamówki jedzenia, ziemniaki. To są czasami bardzo biedni ludzie, ale dzielą się tym, co mają.

Jest naprawdę budujące i świadczy o tym, że chociaż przez 70 lat Kościół prawosławny czy katolicki były tu uciskane, to mimo wszystko te wartości chrześcijańskie, ludzkie, przetrwały. Sądzę, że to jest coś bardzo pięknego i wartościowego”.

Kierujący gruzińską Caritas Ks. Witold Szulczyński dziękuje za wszelką okazywaną pomoc. Można się w nią nadal włączać za pośrednictwem polskiej Caritas. Szczegóły na stronie www.caritas.pl.

jp/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.