W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego
umysłu i bierze mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.
Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki
niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu
Bożemu, ciałem zaś – prawu grzechu (Rz 7,23-25) – pisał św. Paweł do chrześcijan
w Rzymie.
Już mówiliśmy o rozdarciu wewnętrznym spowodowanym przez grzech pierworodny,
o którym pisał św. Paweł. Tu, i nie tyko w tym miejscu, powraca on do tego samego
tematu, tyle że w sposób bardziej subiektywny. Widzimy tu św. Pawła, nie wielkiego
Apostoła Narodów z naszych ołtarzy i uczonych komentarzy do jego Listów, ale biednego,
słabego człowieka, poddanego grzechowi i rozdartego przez grzech, któremu wyrywa się
rozpaczliwy okrzyk: Nieszczęsny ja człowiek, i który jest dręczony tajemniczym
ościeniem szatana.
Ten krzyk św. Pawła nie jest bynajmniej krzykiem rozpaczy.
On wie, komu zaufał. On nie jest Hiobem, który wprawdzie ufa Bogu, ale nie wie jeszcze,
co to jest łaska. Pawłowy okrzyk prowadzi do nadziei. On wprawdzie wie, że to, co
wynika z życia ziemskiego – z ciała, jak mówi – prowadzi do śmierci, ale równocześnie
wie, że żyje Pan Jezus, który go powołał, że On go nie opuści i że Jego łaska będzie
go wspomagała.
Myślę, że trudniejsza była sytuacja Hioba czy Tobiasza – Ojca.
Oni wierzyli w Boga, który dał im Prawo. Paweł natomiast spotkał Pana u bram Damaszku,
On go powołał na swego Apostoła i on Jemu zaufał. Stąd po tym okrzyku, zda się, rozpaczy
pojawiają się dla nas może niespodziane, ale jednak logiczne słowa dziękczynienia.
To,
co tutaj czytamy, to nie daleka i obca sytuacja dotycząca wyłącznie św. Pawła. Takie
jest nasze życie codzienne: kiedy walą się na nas cierpienia, kiedy nie możemy sobie
z sobą poradzić, kiedy odczuwamy swoją słabość lub głęboko upadliśmy w grzech, przypomnijmy
sobie te rozpaczliwe wołanie św. Pawła, który w swym udręczeniu błogosławi Pana za
Jego dobroć i łaskę.