By zrozumieć św. Pawła, warto powracać do opisu jego nawrócenia. Posiadamy jego trzy
opisy: dwa razy opowiada o nim Paweł w Dziejach Apostolskich, raz w Liście do Galatów:
było to więc wydarzenie, które go głęboko nurtowało. Jechał do Damaszku jako prześladowca,
u bram miasta spotkał go Chrystus, którego wyznawców prześladował. Nie jest to więc
nawrócenie spowodowane refleksją czy lekturą, ale spotkanie dwóch osób: Chrystusa
i Pawła. Szaweł nie usłyszał ze strony Chrystusa anatem ani potępień, ale tylko łagodne,
pełne żalu: „Szawle, Szawle, czemu Mię prześladujesz”. Jakże podobnie brzmią słowa
Jezusa skierowane do Judasza: „Przyjacielu, po co tu przeszedłeś?”, ale jakże inny
skutek...
W słowach Jezusa nie ma więc potępienia, a jedynie wielka tkliwość
względem biednego człowieka błądzącego; wobec tych obydwu zbrodniarzy jest wielka
życzliwość, to co grecy nazwali filanthropia – przyjaźń względem człowieka. A ponadto
Jezus wypowiada tu inną ważną prawdę: kto prześladuje wiernych Chrystusa, Jego Kościół,
prześladuje Jego samego, w nich bowiem cierpi sam Jezus.
A Paweł? Paweł olśniony
światłem Jezusa nie dyskutuje z Nim, nie pyta, nie tłumaczy się i nie znajduje stu
i kilku jeszcze powodów do usprawiedliwienia swego postępowania – co my byśmy pewnie
uczynili. On wie, że jest Jezus i że Jezus mówi prawdę, i żadne tłumaczenie na nic
się nie przyda. Jest jednak człowiekiem konkretnym, więc pyta: „Co mam czynić, Panie?”,
a usłyszawszy polecenie, wypełnia je do końca.
Nam się często wydaje, że nasze
nawrócenie jest wynikiem naszego wysiłku i naszej woli. Nic podobnego. To jest działanie
Boga, my możemy je przyjąć lub nie. I myślę sobie, że być może w historii było wiele
takich wezwań, być może równie spektakularnych, jak światło pod murami Damaszku u
Pawła, czy kula pod Pamploną w życiu Ignacego Loyoli, i że było wiele takich znaków
Bożych danych ludziom, których jednak oni nie przyjęli. Alexis Carrel wyczuł swoimi
własnymi palcami lekarza niewytłumaczalnie rozpływający się nowotwór w grocie Lourdes,
a jednak czekał długie lata, by powiedzieć „Wierzę”. Szaweł nie czekał, usłyszał –
odpowiedział.
Obyśmy i my umieli natychmiast odpowiedzieć Bogu, gdy do nas
przyjdzie.