2008-07-23 17:07:36

Podtrzymywać polskie tradycje w Australii – rozmowa z Józefą Jarosz, redaktor naczelną Tygodnika Polskiego, wydawanego w Melbourne


- Pismo ma długą tradycję, będziecie niebawem obchodzić jego 60-lecie. Co to jest za pismo, do kogo je kierujecie?

 
J. Jarosz: Pismo zostało założone jako tygodnik katolicki przez ks. Konrada Trzeciaka i przez parę lat było redagowane przez osoby duchowne. Później redagowanie przejęły osoby świeckie i pismo zmieniło tytuł na Tygodnik Polski.

- 60 lat tradycji to bardzo dużo. Pismo kultywuje polskość w Australii, czy też ma jakieś inne cele?
 
J. Jarosz: Tygodnik Polski jest pismem polonijnym, więc na jego łamach poruszane są zagadnienia Polonii australijskiej, ale piszemy także o Polsce, o sprawach politycznych, kulturalnych, gospodarczych – głównie o politycznych, chociaż chcielibyśmy, żeby było coraz więcej kultury.

- Z nakładu jesteście zadowoleni?
 
J. Jarosz: Oczywiście, że wolelibyśmy wyższy, ale jeżeli uda nam się utrzymać przez kilka lat aktualny nakład, czyli 5 tys., to będzie dobrze.

- Polonia australijska, wasi odbiorcy: Jak by Pani ją scharakteryzowała?
 
J. Jarosz: Naszymi czytelnikami są głównie Polacy należący do emigracji powojennej, chociaż wśród młodszej emigracji, solidarnościowej mamy również sporo czytelników i prenumeratorów. Redagując nasze pismo, myślimy głównie o odbiorcach reprezentujących emigrację powojenną, czyli tych, którzy nie mogą czy nie chcą korzystać z nowoczesnych form przekazu.

- Kim są Polacy w Australii? Duża grupa przyjechała po drugiej wojnie światowej, to był bodaj rok 1949, ale przecież nasi rodacy docierali tu dużo wcześniej, świadczy o tym chociażby Góra Kościuszki.

 
J. Jarosz: Tak, nasi rodacy docierali tu wcześniej. Polonia południowo-australijska obchodziła w ubiegłym roku 150-lecie przybycia dużej grupy Polaków z byłego zaboru pruskiego. Ci Polacy osiedlili się na północ od Adelajdy w Polish Hill River, tam wybudowali kościół i założyli polską osadę.
 
- Czy dzisiaj ludzie z polskimi korzeniami stanowią dużą część australijskiego społeczeństwa?

 
J. Jarosz: Trudno ustalić dokładnie, bo to zależy, kto uważa się za Polaka. Czy ci, którzy urodzili się w Polsce i tutaj przybyli, czy również ci, którzy urodzili się tutaj, ale mają polskich rodziców. Polaków urodzonych w Polsce będzie około 50 tys. Polonia w stanie Wiktoria jest najliczniejsza.

- Jak tu, w Melbourne, wyrażacie swoją polskość, swoje tradycje?
 
J. Jarosz: Są duże imprezy na skalę stanową, na skalę wiktoriańską, chociaż praktycznie uczestniczą w nich głównie mieszkańcy Melbourne i okolic. Taką olbrzymią imprezą, którą organizuje się od niedawna, jest Festiwal Polski na Federation Square, w którym ostatnio wzięło udział ponad 30 tys. osób. Nową i ważną inicjatywą jest kolacja z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Zapraszani są na nią politycy wiktoriańscy i cieszy się ona coraz większym uznaniem. Obchodzi się ważne rocznice, takie jak: uchwalenia Konstytucji 3 Maja (z tej okazji organizowana jest również akademia) czy odzyskania niepodległości. Ponadto kultywuje się polskość w szkołach narodowych, prowadzonych przez polskie organizacje, jak również w szkołach państwowych, jak Wiktoriańska Szkoła Języków.
 
- Czy taką rolę mogą też spełniać uroczystości religijne?

J. Jarosz: Naturalnie. Wielu Polaków gromadzą takie uroczystości jak sierpniowy odpust Matki Boskiej Częstochowskiej czy Boże Ciało oraz główne święta kościelne: Boże Narodzenie i Wielkanoc.

- Tygodnik Polski to gazeta, która normalnie liczy 16 pełnowymiarowych stron, a poza tym ma również dodatek: Magazyn Tygodnika Polskiego.

 
J. Jarosz: To jest nowa inicjatywa. Kiedy objęłam redakcję pięć lat temu, osoby związane wcześniej z redakcją zaoferowały mi pomoc i wtedy powstała inicjatywa stworzenia tego dodatku. Wychodzi on raz w miesiącu z ostatnim numerem. Zamieszczamy w nim materiały, które ze względu na objętość nie kwalifikują się do 16-stronicowego numeru. Staramy się, żeby było tam więcej artykułów o historii i kulturze. Nie piszemy tam natomiast o polityce.

- Czy może Pani liczyć na bezinteresowne wsparcie kolegów i koleżanek?
 
J. Jarosz: To bezinteresowne wsparcie otrzymuję cały czas. Zespół redakcyjny pracuje społecznie. Nasi korespondenci nie otrzymują honorariów. W ogóle redakcja ma tylko dwóch płatnych pracowników, to znaczy sekretarza i zastępcę redaktora naczelnego, który ma główny udział w przygotowaniu numeru.

- Redaktor naczelna również pracuje społecznie?
 
J. Jarosz: Tak.

Rozm. ks. J. Polak SJ/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.