2008-07-23 17:07:25

Australia różnorodności – rozmowa ks. Józefa Polaka z Włodzimierzem Wnukiem, koordynatorem polskiej grupy społecznego radia lokalnego w Melbourne 3 ZZZ


- W związku ze Światowym Dniem Młodzieży Australia znowu trafiła na pierwsze strony gazet. Co to za kraj?

 
W. Wnuk: Przede wszystkim jest to kraj-kontynent, to znaczy, że nie mamy sąsiadów bezpośrednio z nami graniczących, w związku z czym jest mniej problemów granicznych. Po drugie jest to kraj dość jednolity. Takim był przynajmniej do niedawna. Jeszcze 30 lat temu w zasadzie dominowała tutaj kultura białego człowieka. Na przykład 25 lat temu, gdy ktoś się odezwał w tramwaju po polsku czy w innym języku, to tutejsi mieszkańcy uprzejmie zwracali uwagę, że tak czynić nie należy, bo jest to kraj anglosaski i tutaj mówi się po angielsku. To oczywiście znaczyło również, że w tamtych czasach było bardzo niewielu turystów, a jeśli już byli, to z Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii. Dziś przyjeżdżają miliony turystów. Ponadto mamy ogromną liczbę emigrantów z wielu krajów, nie tylko anglosaskich.

- Czy ten model monolitu kulturowego został przezwyciężony?
 
W. Wnuk: Tak, ale osobiście nie jestem zachwycony skutkami tego eksperymentu, dlatego że na co dzień, na przykład w pracy, obserwuję bardzo niekorzystne zjawiska, które są z tym związane. Ja rozumiem, że w parku każdy może sobie mówić we własnym języku, czy zachowywać się tak jak uważa za stosowne. Tymczasem w pracy jakieś normy powinny obowiązywać, a czasami pojawiają się koterie i to właśnie koterie kulturowo-językowo-etniczne. To utrudnia współpracę i stwarza napięcia. Wydaje mi się, że wielu starszych Australijczyków dostrzega to i ma do tego bardzo krytyczne podejście.

- Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że rząd próbuje coś robić w tym kierunku, aby poszczególne narodowości w jakiś sposób doceniać. Czy przykładem tego właśnie nie jest wasza stacja 3 ZZZ, nadająca w kilkudziesięciu językach, w tym również po polsku?

 
W. Wnuk: Tak, ale w zasadzie jest to owoc zwycięstwa sprzed 20 lat. Nasza radiostacja w przyszłym roku będzie obchodzić dwudziestolecie. To właśnie wtedy po raz pierwszy zgodzono się, by w radiu czy telewizji można było usłyszeć inny język niż angielski. Miało to służyć scalaniu. Nabrało jednak takiego rozpędu, że ostatnimi czasy rząd jest już tym trochę zaniepokojony, gdyż pojawiły się tendencje odśrodkowe. Ten eksperyment przez jakiś czas, nie tak dawno temu, dosyć dobrze działał w Ameryce, ale tutaj nie zmierza to w dobrym kierunku. Pojawiają się niepokoje. Tworzą się gangi. Policja zaczyna szukać pracowników, którzy potrafią porozumiewać się w innych językach z kryminalistami, gangsterami, bo już nad tym nie panuje.

- Dodajmy, że w samym Melbourne jest pewnie ponad 100 grup językowych.

 
W. Wnuk: Oficjalnych języków, które rząd stanowy, wiktoriański, uznaje, jest ponad 120. Innymi słowy oznacza to, że jeśli ktokolwiek mówiący jednym z tych języków chce załatwić jakieś sprawy czy formalności urzędowe z rządem stanowym, to rząd ma obowiązek znaleźć mu tłumacza. W mojej radiostacji jest ponad 60 grup językowych, nie zawsze żyjących ze sobą po przyjacielsku. Pamiętam, jak 15 lat temu na fonii pobiły się dwie grupy wietnamskie, jedna z północy, druga z południa.

- Chciałem zapytać o to polskie okienko, o program, który Pan koordynuje. Cóż to jest, dla kogo nadajecie, co te niemal dwadzieścia lat wniosło w polską rzeczywistość tu w Melbourne?

 
W. Wnuk: Kiedyś to radio nazywało się 3 ZZ. Potem podzieliło się i część członków tej polskiej grupy, która była wówczas liczna, prawie 50 osób, poszło do państwowego radia i to radio zostało nazwane 3 E A, a reszta kontynuowała już pod innym szyldem, 3 ZZZ. Ja dołączyłem do tej społecznej grupy, która wówczas była pewnym antidotum na to, co mogło przedstawić 3 E A, ponieważ pracownicy zatrudnieni w państwowym radiu musieli się bardziej cenzurować i brać pod uwagę australijski punkt widzenia. Teraz w 3 ZZZ mamy chyba ze 30 współpracowników. Nadajemy trzy programy godzinne tygodniowo. W sobotę są audycje lekkie: rozrywkowe, muzyczne, kabaretowe. Środowe audycje są bardziej nabite wiadomościami, dziennikiem, komentarzami, reportażami, sprawozdaniami itd. Wtorkowa audycja nadawana jest przed południem, a zatem jest przeznaczona dla ludzi, którzy nie pracują, czyli dla młodych, emerytów i chorych.

- Pan żyje tu z rodziną od 22 lat. Łatwo jest wierzyć w Australii?
 
W. Wnuk: Wydaje mi się, że chyba łatwiej niż w Polsce, dlatego, że tutaj człowiek nie musi się kryć ze swoją wiarą, bez względu na to, jaka ona jest. Mamy w Australii różne wyznania. Katolicy nie byli główną siłą, czy główną populacją. Teraz trochę się to zmieniło, ponieważ dużo imigrantów przybyło z Filipin, czy z innych bardziej katolickich krajów Azji. Ale dużo imigrantów przybywa też z krajów arabskich czy tych, gdzie dominuje islam. Wydaje mi się, że jest łatwiej akcentować swoją wiarę w Australii niż to chyba było w Polsce. W sobotę, gdy jadę samochodem przez kilka dzielnic żydowskich, widzę tłumy ludzi w czarnych, słomkowych kapeluszach z długimi pejsami i nikt się temu nie dziwi. Widzę Hindusów, którzy malują się kredkami. Także w tym sensie jest łatwiej. Natomiast z innego powodu jest trudniej, bo Australia jest rozległa i rozległe są też australijskie miasta, w związku z czym, żeby dojechać do kościoła, trzeba pokonać czasem 10 km. To utrudnia też kontakty, bo żeby się spotkać, trzeba wsiąść do samochodu.

Rozm. ks. J. Polak SJ/ rv 







All the contents on this site are copyrighted ©.