Historyczne rachunki Polaków. Wywiad Władysława Bartoszewskiego dla L'Osservatore
Romano
„Najważniejszą rzeczywistością jest człowiek. Największe nieszczęście to nienawiść”.
Pod takim tytułem ukazał się na łamach watykańskiego dziennika L’Osservatore Romano
z 5 lipca wywiad z Władysławem Bartoszewskim. Jest on poświęcony polskim doświadczeniom
historycznym XX wieku. Prezentując 86-letniego historyka, pisarza i polityka, Gaetano
Vallini przypomina, że był on więźniem obozu w Oświęcimiu, uczestniczył w ratowaniu
Żydów przed zagładą, walczył w powstaniu warszawskim, a po wojnie znalazł się w stalinowskim
więzieniu. Podkreśla jego czynny udział w dramatycznej historii Polski. W
wywiadzie prof. Bartoszewski zwraca uwagę, że formację licealną – podobnie jak należący
do tego samego pokolenia Karol Wojtyła – otrzymał on za pontyfikatu Piusa XI. Papież
ten rozwijał naukę społeczną Kościoła, a w encyklikach „Mit brennender Sorge” i „Divini
Redemptoris” ostrzegał ludzkość przed niebezpieczeństwami nazizmu i komunizmu. „Narastające
niewspółmiernie zło dla nas, jego świadków, było niezrozumiałe – powiedział L’Osservatore
Romano były minister spraw zagranicznych. – Przede wszystkim nie zdawaliśmy sobie
sprawy, że również ono w planie Bożym mogło prowadzić do dobra”. Były więzień Auschwitz
podkreśla, jak nie do pomyślenia było, że kiedyś Papież pochodzący z Polski, i to
z diecezji, na terenie której jest Oświęcim, podczas swej pierwszej wizyty apostolskiej
w ojczyźnie będzie tam sprawował liturgię. Nikt też nie mógł przewidzieć, że jego
następca na Stolicy Piotrowej, Niemiec, odwiedzając Polskę jeszcze przed swą rodzinną
Bawarią, przybędzie do Auschwitz, i to dokładnie 65 lat po przywiezieniu tam o. Maksymiliana
Kolbego (28 maja 1941 – 2006).
Władysław Bartoszewski wskazuje dalej na rolę,
jaką dla jego zaangażowania w ratowanie Żydów odegrała wielka katolicka pisarka Zofia
Kossak. Zwraca uwagę, że akcję tę zorganizowała grupa katolików wspólnie z kręgami
liberalnymi i socjaldemokratycznymi. Popierał ją rząd polski na uchodźctwie, a także
wielu biskupów w okupowanej Polsce. Zapytany, czy Polacy uczynili w tym względzie
wszystko co możliwe, były minister spraw zagranicznych odpowiedział: „Nie. Również
ja nie zrobiłem wystarczająco dużo, bo z punktu widzenia naszej wiary zrobić «dość»
dla ocalenia bliźniego znaczy oddać za niego własne życie. Uważam zatem, że zrobiliśmy
za mało, ale równocześnie żaden inny naród europejski nie zrobił więcej i żaden nie
miał tylu setek tysięcy ofiar wśród katolików”. Prof. Bartoszewski przypomina, że
w Yad va-Shem w Jerozolimie na 22 tys. odznaczonych za ratowanie Żydów tytułem „Sprawiedliwego
wśród narodów świata” 7 tys. stanowią Polacy. On sam otrzymał ten tytuł, jak też honorowe
obywatelstwo Izraela.
Zapytany o relacje polsko-żydowskie, były minister spraw
zagranicznych podkreślił, że z państwem Izrael układają się one lepiej niż kiedykolwiek
dotychczas. W związku z obchodami jego 60-lecia odwiedził je premier, a potem prezydent
Polski, zaś krótko wcześniej prezydent Izraela był w Warszawie. Znacznie się poprawiły
stosunki z diasporą żydowską we Francji. Również wśród Żydów w USA zmniejszają się
uprzedzenia do Polaków. Zdaniem Bartoszewskiego pewna nadwrażliwość Żydów daje się
wytłumaczyć wstrząsem, jakim była dla nich zagłada 40 proc. światowej populacji.
Wypowiadając
się o relacjach polsko-niemieckich, polski historyk podkreśla, że nie można winić
Polaków za podjęte w Poczdamie decyzje „wielkiej trójki” o przesunięciu granic o kilkaset
kilometrów na zachód. „Przymusowe przesiedlenie ludności było złem, ale nie możemy
zmienić biegu historii”. Bartoszewski przypomina pozytywną rolę Kościoła katolickiego
w Polsce dla pojednania z Niemcami. Nawiązuje też do pamiętnego memorandum Bensberger
Kreis z 1968 r., które podpisał m.in. znany już wówczas teolog, ks. Joseph Ratzinger.
Dokument tej niemieckiej grupy wskazywał na konieczność nowych relacji z Polską, bez
pretensji terytorialnych.