2008-06-13 17:45:27

R. Zarzeczny SJ: "O książkach w starożytności i w mniszej celi" (I)


Nasze najbliższe audycje z cyklu "Ex Oriente lux" będą nieco odbiegać od dotychczasowych. Tym razem bowiem nie zamierzam zatrzymywać się przy jednym tylko z Ojców pustyni, a za to chciałbym opowiedzieć o tym, co łączyło niektórych. Mówić zatem będziemy o książkach, które mnisi trzymali w swej celi.

Zanim jednak przejdziemy do ichniejszych lektur, powiedzmy najpierw nieco szerzej o samym piśmiennictwie antycznym. Wspominaliśmy już kiedyś, że książki w starożytności były towarem luksusowym. Istotnie, to dopiero w naszych błogosławionych czasach prawie każdy może sobie pozwolić na zakup całej książki, choćby od czasu do czasu. Wielkie biblioteki publiczne i akademickie, obejmujące nierzadko setki tysięcy tomów uważamy dziś za rzecz normalną, a i posiadanie domowej biblioteczki, w której gromadzimy ulubione lektury, książki zwyczajnie potrzebne i użyteczne w życiu codziennym - to przecież też całkiem dobry i już właściwie naturalny obyczaj - oby jak najpowszechniejszy. Ale musimy sobie uświadomić, że w czasach, które tutaj nas interesują, a więc w u schyłku starożytności, bynajmniej tak nie było.

Po pierwsze wszystko co było związane z procesem pisania i publikowania zapisanych tekstów było niezwykle kosztowne. Kosztowały przede wszystkim materiały piśmiennicze. Najpopularniejszym i najtańszym były zwykłe tabliczki gliniane, które powlekano woskiem, a pisało się na nich zwykłym rylcem. Materiał ten był jednak bardzo nietrwały, mógł więc służyć jedynie do stenografowania rozmów i dyktowanych tekstów, jako pomoc w szkole i w urzędach. Natomiast nie dało się w ten sposób przechowywać dokumentów, zwłaszcza gdy trzeba było liczyć na ich niezmienność i trwałość. Do tego bowiem w starożytności służył papirus i pergamin.

Kartki papirusu wyrabiano ręcznie z młodych pędów trzciny papirusowej pochodzącej znad Nilu, które najpierw miażdżono i rozdzielano na mokro, potem łączono poszczególne włókna w formę płaskiej plecionki wielkości strony zeszytowej. Tak uzyskane kartki suszono i wygładzano pumeksem oraz kredą. Łatwo było na nich pisać, jednak nadal był to materiał stosunkowo nietrwały. Służył więc przede wszystkim do codziennego użytku, wtedy gdy nie wystarczyło powiedzieć słowo, ale trzeba je było utrwalić, a więc na przykład gdy pisano listy lub gdy zawierano kontrakty handlowe, ale przecież także gdy zapisywano myśli i gdy kopiowano inne ważne teksty. Papirus jednak ma tę błogosławioną cechę, że choć łatwo niszczeje pod wpływem wilgoci, to jednak świetnie konserwuje się w suchym piasku. W ten sposób i dziś, po upływie setek a nawet tysięcy lat, archeolodzy na pustyni Libijskiej i w Egipcie odkrywają co rusz to nowe świadectwa piśmienniczej działalności naszych przodków. Tak na przykład przechowały się fragmenty korespondencji handlowej, jaką prowadzono w Afryce północnej w trzecim wieku, papirusy z tekstami magicznymi z wieku piątego a przede wszystkim bezcenna biblioteka gnostycka z Nag Hammadi w Środkowym Egipcie, która w czwartym wieku musiała należeć do któregoś z okolicznych klasztorów. Te ostatnie pisma znalazł przypadkowo jakiś egipski pasterz w latach czterdziestych ubiegłego stulecia. Ale przecież i w ostatnich czasach także polscy archeolodzy szczęśliwie odkrywają zwoje i księgi papirusowe zagrzebane w piaskach pustyni, niekiedy zawierające teksty dobrze nam znane, ale czasami także dzieła zupełnie nowe i oryginalne.

Innym materiałem piśmienniczym, trwalszym ale i znacznie kosztowniejszym od papirusu, był w starożytności pergamin. Jego nazwa pochodziła od greckiego miasta Pergamon, położonego w dzisiejszej zachodniej Turcji, gdzie go wyrabiano, świetnej jakości, na potrzeby tamtejszej biblioteki. Materiał ten przywędrował jednak ze Wschodu, prawdopodobnie z Babilonii, i chociaż posługiwano się nim niemal od zarania dziejów to jednak spopularyzował się dopiero w epoce hellenistycznej, wypierając stopniowo acz skutecznie papirus, który to materiał w Europie ostatecznie stał się zupełnie nieosiągalny w siódmym wieku, po zagładzie chrześcijańskiej cywilizacji nad Nilem. Pergamin natomiast można było produkować wszędzie, wyrabiano go bowiem ze skór zwierzęcych, głównie kozich, cielęcych i baranich, a przecież zwierzątka te w całym starożytnym i średniowiecznym świecie powszechnie hodowano na mleko i mięso. Tak pozyskaną skórkę trzeba było jednak najpierw wyprawić, dokładnie oczyścić z sierści, wysuszyć i wyszlifować. Proces był długi i mozolny, ale za to po jego zakończeniu otrzymywało się cienki płat skóry, z którego można było wyprodukować nawet do sześciu kart pergaminu in folio, jasnych i gładkich. Materiał ten był bardzo trwały i odporny, można go było zapisywać z obu stron, można było zszywać w długie rulony lub składać w tak zwane kodeksy, czyli w formę dobrze nam znanej książki. A jeśli jego treść znudziła się właścicielowi, można go było zeszlifować pumeksem i zapisać raz jeszcze. Tak powtórnie wykorzystany pergamin nazywamy palimpsestem.

Do zapisywania tekstu tradycyjnie używano atramentu wyrabianego z pewnego gatunku małż. Można też było stosować różnobarwne inkausty. Tekst zapisany na pergaminie dodatkowo jeszcze dawało się ozdabiać i upiększać. Pergamin był więc materiałem pożądanym i luksusowym, przeznaczonym na księgi i zwoje, których wartość wykraczała poza codzienne potrzeby. Wszystko to razem wzięte było niezwykle drogie, poza może jedynie trzcinowymi patyczkami, które służyły za pióro. Droga była też rękopiśmienna siła robocza. Nie każdy zatem mógł pisać, ale i nie każdy umiał czytać. O tym jednak mówić będziemy w następnej audycji.


ks. Rafał Zarzeczny SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.