Rodzina ceniona i zagrożona. Wywiad z nowym przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Rodziny,
kard. Ennio Antonellim
Benedykt XVI mianował przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Rodziny kard. Ennio Antonelliego.
Włoski purpurat ma 71 lat i do tej pory był arcybiskupem Florencji. Ukończył filologię
klasyczną i przez kilka lat wykładał w liceum literaturę i historię sztuki. Był m.in
ordynariuszem diecezji Gubbio i Peruggia oraz sekretarzem generalnym
Konferencji Episkopatu Włoch. Insygnia kardynalskie przyjął z rąk Jana Pawła II w
2003 r. Kard. Antonelli swą nominację na stanowisko „papieskiego ministra ds. rodziny”
nazwał odpowiedzialnym wyzwaniem.
Kard. Ennio Antonelli: Przede
wszystkim przyjmuję tę nominację w duchu wdzięczności wobec Ojca Świętego, dziękując
za zaufanie, jakim zechciał mnie obdarzyć. Następnie w poczuciu odpowiedzialności,
ponieważ rodzina ma decydujące znaczenie zarówno dla Kościoła jak i dla społeczeństwa.
Dziś rodzina jest najwyższym ideałem docenianym także przez młodzież Europy; mówią
o tym ostatnie sondaże. Jednocześnie jednak, z czego wszyscy doskonale zdajemy sobie
sprawę, jest rzeczywistością przeżywającą kryzys i zagrożoną. To bez wątpienia sprawia,
że czuję na sobie ogromną odpowiedzialność. W mej posłudze liczę na życzliwość Ojca
Świętego, ale przede wszystkim zawierzam ją łasce Boga, bym mógł dobrze służyć rodzinie
i Kościołowi. - Jakim największym zagrożeniom musi stawić
czoła współczesna rodzina?
Kard. Ennio Antonelli: Powiedziałbym,
że są to: jedność, trwałość małżeństwa i zarazem przyjmowanie potomstwa przez rodziców.
Widzimy jak w wielu krajach, przede wszystkim w Europie, niż demograficzny zagraża
przyszłości całych narodów, poczynając choćby od Włoch.
- Dlaczego
coraz trudniej jest uznać wagę i znaczenie rodziny?
Kard.
Ennio Antonelli: Ponieważ prawdziwa miłość, miłość rozumiana, jako dar z samego
siebie i przyjęcie drugiej osoby do własnego życia, czyli miłość widziana jako prawdziwa
głęboka jedność, wymaga także przekraczania siebie samego, wymaga pokonania choćby
naszych przyzwyczajeń. Trzeba nauczyć się rezygnować z siebie, przezwyciężać własne
skłonności, zrezygnować tylko z tego co korzystne, co daje przyjemność. A to jest
trudne. Czyli jest pewna słabość, kruchość w samym człowieku. Ponadto w samym społeczeństwie
panuje kultura nieprzychylna rodzinie, co więcej, istnieją pewne interesy, które prowokują
ataki przeciwko rodzinie. Z drugiej strony coraz bardziej zaczynamy sobie zdawać sprawę
ze znaczenia rodziny: jest to silne w wielu środowiskach kulturowych i to niebezpośrednio
katolickich. Wydaje mi się, że te dwie rzeczywistości współistnieją obok siebie: z
jednej strony uznaje się, że rodzina przeżywa kryzys i że to poważnie zagraża społeczeństwu:
jego jedności, trwałości, a także prawdziwym wartościom ogólnoludzkim. Z drugiej strony
są pewne interesy, formy kulturowe oraz gospodarcze i społeczne dynamizmy, które nie
są przychylne rodzinie.
- Kościół mówi «tak» dla rodziny
i dla życia. Niejednokrotnie jest to jednak interpretowane jako «nie»,
czyli zakaz. Dlaczego?
Kard. Ennio Antonelli: Tu trzeba położyć
duży nacisk na język i przedstawiać przesłanie Ewangelii, jako coś dla rodziny pozytywnego:
ukazywać prawdziwe wartości, piękno rodziny chrześcijańskiej i zarazem prawdziwie
ludzkiej. Trzeba uwypuklić przede wszystkim to, co pozytywne. Oczywiście zakłada to
konkretne wybory i decyzje, a one niejednokrotnie pociągają za sobą nasze «nie». Jednak
ważniejsze i pierwotniejsze od tego «nie», jest nasze wielkie «tak» dla życia, wielkie
«tak» dla poszanowania godności każdego człowieka, wielkie «tak» dla komunii osób,
która w rodzinie znajduje swe podstawowe, powiedziałbym wręcz emblematyczne spełnienie. -
Ksiądz Kardynał przejmuje stanowisko przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny
po zmarłym niedawno kard. Alfonso Lopezie Trujillo. Jakim był on człowiekiem?
Kard. Ennio Antonelli: Poznałem kard. Trujillo z bliska:
widziałem w nim wielkie umiłowanie rodziny; przekładało się to na konkretne działania
na rzecz rodziny. Był odważny: nie bał się utraty popularności z powodu zajmowania
zdecydowanego stanowiska.