O waszyngtońskim etapie pielgrzymki z Wojciechem Busiem, wicedyrektorem Biura Konferencji
Episkopatu Stanów Zjednoczonych do spraw pomocy Kościołowi katolickiemu w Europie
Środkowej i Wschodniej rozmawia ks. J. Polak SJ.
- Benedykt XVI
opuścił Waszyngton. Co po sobie pozostawił?
W. Buś: Bez wątpienia,
Benedykt XVI zostawił Amerykanów, w Waszyngtonie, ale nie tylko, we wzmocnionej wierze
i nadziei, ale zostawił ich też w pewnym zakłopotaniu. Najpierw w zakłopotaniu pozostawił
prezydenta Busha i rząd Stanów Zjednoczonych, w tym sensie, że chociaż podczas ceremonii
powitania w Białym Domu obydwaj mężowie stanu skupili się na roli religii i moralności
w życiu publicznym, to jednak słowa Benedykta XVI o potrzebie podjęcia międzynarodowych
wysiłków dyplomatycznych w celu rozwiązania konfliktów, później jego napomknięcie
o 60. rocznicy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i, w tym kontekście, jego słowa
o konieczności budowania solidarności między narodami i godności człowieka. Oczywiście
Ojciec Święty taktownie nie wspomniał o wojnie w Iraku, ani o torturach, ani o innych
drażliwych kwestiach polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, więc te słowa były
pewnym, można by powiedzieć, subtelnym policzkiem wymierzonym Białemu Domowi. Jednak
wydaje się, że aspekt polityczny tej wizyty jest dla Papieża nie tak istotny, jak
jej wymiar religijny.
Jeśli chodzi o kwestię tego zakłopotania, to w pewnym
sensie Ojciec Święty wprawił w nie również hierarchów Kościoła katolickiego w Stanach
Zjednoczonych. Spotkanie z biskupami w bazylice Niepokalanego Poczęcia, choć niezwykle
serdeczne, było jednocześnie surowym napomnieniem za sposób, w jaki tutejszy Kościół
rozgrywał kwestię nadużyć seksualnych kleru wobec osób nieletnich. Papież po tym przemówieniu
dostał owacje na stojąco od biskupów. Biskupi w pewnym sensie uznali swoją winę, że
załatwianie tych spraw nie odbywało się w taki sposób, jak powinno. Jednocześnie jednak
nie ma żadnych wątpliwości, że Benedykt XVI pozostawia Episkopat Stanów Zjednoczonych
z wyraźnymi dyrektywami co do sposobu postępowania Kościoła w kwestiach czysto religijnych,
jak i natury społecznej. Dotyczy to na przykład nierozwiązanej politycznie kwestii
nielegalnej migracji do Stanów Zjednoczonych, albo sytuacji wzrastającego sekularyzmu
czy też moralnego bądź intelektualnego relatywizmu.
- Jeżeli chodzi o kwestie
nadużyć seksualnych, kardynał George, który sygnalizował ten problem przed przemówieniem
Benedykta XVI, przyznał, że chodziło o nikły procent księży, tak samo chodziło nie
o wszystkich biskupów.
W. Buś: Oczywiście procent był nikły. Jednak
w liczbach absolutnych to była duża liczba, bo się mówiło o pięciu tysiącach księży,
którzy mieli udział w tego typu nadużyciach. Oczywiście nie wszyscy biskupi zachowywali
się nieodpowiedzialnie. Istotne w tej kwestii jest to, co zaznaczył również Benedykt
XVI, że odpowiedź Kościoła, którą wypracowano po tym, jak ten skandal seksualny wybuchł,
może być przełożona na tego typu zachowania w innych sferach życia publicznego. Przecież
takie przestępstwa są popełniane także w innych sferach życia, choćby w szkolnictwie.
- Powiedzieliśmy o polityce, powiedzieliśmy o tym, co było bolesnym
doświadczeniem Kościoła. Papież jednak zawsze przyjeżdża umacniać Kościół. Jakie znaki
nadziei wiążą się z tą wizytą, tutaj, w archidiecezji waszyngtońskiej?
W.
Buś: Bez wątpienia widać to choćby po sposobie, w jaki został powitany, czy to
podczas oficjalnej ceremonii w Białym Domu, czy później, przejeżdżając po południu
na spotkanie z biskupami w bazylice Niepokalanego Poczęcia. No, ale najbardziej widocznym
wyrazem tej żywej wiary katolików amerykańskich była Msza św. w Waszyngtonie. To była
czysta ekspresja wiary tego narodu, który, jak Ojciec Święty sam stwierdził, w poszukiwaniu
wolności kierował się przekonaniem, że zasady rządzące życiem publicznym i społecznym
łączą się ściśle z porządkiem moralnym ustanowionym przez Stworzyciela.
-
Waszyngton to także spotkanie ze światem akademickim na Katolickim Uniwersytecie Ameryki.
W.
Buś: To spotkanie jest również niezwykle istotne z tego choćby powodu, że cała
formacja duchowa i intelektualna odbywa się przede wszystkim na uczelniach wyższych.
Ale z drugiej strony wiadomo, że dokonuje się to poprzez całą edukację: czy to na
początku w rodzinie i poprzez system szkół. Jednak uniwersytet jest elementem najważniejszym
i spotkanie z rektorami, którzy mają najwięcej do powiedzenia w wyznaczaniu polityki
uniwersytetów, jest absolutnie fundamentalne. Podobnie ma się rzecz ze spotkaniem
w Centrum Kulturalnym Jana Pawła II, nieopodal campusu uniwersyteckiego. Spotkania
z przedstawicielami różnych religii i liderami tychże religii odbywają się w kluczu
zapoczątkowanym przez Jana Pawła II. Są to kwestie fundamentalne dlatego, że te religie,
ich liderzy i sami wierni muszą wspólnie podjąć jakiś wysiłek, aby w sposób skoordynowany,
stawiać czoła tym elementom dzisiejszego społeczeństwa, które nie są takie, jak tego
byśmy sobie życzyli.
- Papież wielokrotnie dziękował za charytatywne
zaangażowanie Episkopatu Stanów Zjednoczonych. Wyrazem tego był chociażby dar przekazany
przez wszystkie diecezje na potrzeby działalności Ojca Świętego, 870 tys. dolarów.
Jednak pomoc udzielana przez amerykański Kościół jest znaczna, w to wpisuje się także
wasze Biuro. W perspektywie ogólnej, komu Kościół amerykański pomaga?
W.
Buś: Kościół amerykański jest na tyle pragmatyczny, podobnie jak ludzie mieszkający
w Stanach Zjednoczonych, że pomaga wszystkim tym, którym ta pomoc jest potrzebna.
Kościół w Stanach Zjednoczonych jest bogaty. Nawet skandale seksualne, które opustoszyły
kasy niektórych diecezji, a nawet doprowadziły do bankructwa niektórych z nich, nie
spowodowały dużego uszczerbku finansowego w budżecie czy też „skarbcu” Kościoła katolickiego
w Stanach Zjednoczonych. Dlatego pomoc cały czas jest kierowana tam, gdzie jest najbardziej
potrzebna. Z mojego punktu widzenia ważne jest to, że już ponad piętnaście lat trwa
pomoc dla Kościoła katolickiego w Europie Środkowej i Wschodniej. Nastąpiło w tym
czasie pewne jej przeformułowanie. Zaraz po upadku komunizmu te środki były najczęściej
przeznaczane na odbudowę infrastruktury w krajach postkomunistycznych. Teraz Kościół
katolicki w niektórych z tych państw uzyskał pewną stabilność finansową, a zatem już
nie mury, ale edukacja byłaby priorytetem dla biskupów amerykańskich. Ale ta pomoc
idzie też w kierunku Ameryki Łacińskiej i teraz jest szansa na formalne zalegalizowanie
pomocy dla Kościoła w Afryce, najszybciej rozwijającego się Kościoła katolickiego
na świecie.