Boeing 777 „Sestriere” włoskich linii Alitalia z Papieżem na pokładzie wylądował na
wojskowym lotnisku Andrews Air Force Base, na terenie stanu Maryland, o godz. 15:50
miejscowego czasu (21:50 czasu polskiego). Choć oficjalna ceremonia powitania odbędzie
się dopiero 16 kwietnia w Białym Domu, na lotnisku, odstępując od dyplomatycznego
protokołu, Benedykta XVI oczekiwał prezydent George W. Bush.
Dlaczego się na
to zdecydował? Bo Papież „po pierwsze, mówi w imieniu milionów. Po drugie, przybywa
nie jako polityk, lecz jako człowiek wiary. Po trzecie – jak prezydent wyjaśnił telewizji
EWTN – Papież niesie przesłanie, z którym on sam się zgadza: że istnieje w życiu dobro
i zło, że relatywizm moralny osłabia zdolność tworzenia społeczeństw bardziej ufnych
i wolnych”.
Nuncjusz apostolski abp Pietro Sambi z szefową protokołu tradycyjnie
powitali Papieża, wchodząc na pokład samolotu. Następnie do samolotu w popołudniowym
słońcu podeszli prezydent Bush z małżonką Laurą i córką Jenną. Kilka słów rozmowy,
serdeczny uścisk dłoni, również z towarzyszącym Papieżowi kardynałem sekretarzem stanu,
Tarcisio Bertone.
Benedykta XVI witali również przedstawiciele lokalnego Kościoła,
m.in. przewodniczący episkopatu USA, kard. Francis George, oraz ordynariusz Waszyngtonu,
abp Donald Wuerl. Wyraźnie słychać było radosne okrzyki i brawa ok. 300-osobowej grupy
szczęśliwców, którzy zdołali dostać się na lotnisko. Oprócz dziennikarzy było wśród
nich wielu umundurowanych pracowników bazy Andrews.
Prezydencka rodzina towarzyszyła
Benedyktowi XVI w drodze do budynku bazy lotniczej. Papież powrócił stamtąd po kilku
minutach i wsiadł do czarnej limuzyny. Wraz ze swym sekretarzem, prał. Georgiem Gänsweinem,
udał się nią do nuncjatury apostolskiej w Waszyngtonie, która jest jego rezydencją
w stolicy USA.