Dobra jest więcej, niż to pokazują media. Rozmowa z ks. Stanisławem Serafinem Michalenką
MIC, dyrektorem Centrum Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich w Stockbridge, w stanie
Massachusetts w USA
- Do Stanów Zjednoczonych przyjeżdża Benedykt XVI. Hasło pielgrzymki brzmi:
„Chrystus – naszą nadzieją”. Jakiej nadziei Amerykanom teraz potrzeba?
Ks.
S. S. Michalenko MIC: Mamy bardzo trudny czas w związku z wyborami prezydenckimi.
Katolicy i w ogóle chrześcijanie będą mieli bardzo wielką trudność, kogo wybrać, bo
nie zgadzają się z poglądami kandydatów, zwłaszcza z traktowaniem życia ludzkiego.
W wielu sercach będzie zatem rozterka.
- Jest trudność polityczna.
Wybory odbędą się dopiero jesienią, w październiku. Papież przyjeżdża
teraz. Kraj uwikłany jest w wojnę w Iraku. Czy społeczeństwo to odczuwa?
Ks.
S. S. Michalenko MIC: Na pewno, tylko że, niestety, media nie podają, ile dobra
w Iraku się dokonało. Zamiast tego podają rzeczy, które niszczą same wojsko. Mamy
źródła, które pokazują, że niesiona tam pomoc jest o wiele większa aniżeli światu
się opowiada. Gdyby ludzie mogli widzieć, ile dobra robi się dla tamtejszych ludzi,
a nie uwypuklało się tylko informacji, że tylu Amerykanów było zabitych itd., w Stanach
Zjednoczonych panowałby inny nastrój. My jednak nie mamy dojścia do mediów, żeby powiedzieć
prawdę.
- Czy koszty społeczne tego konfliktu przekładają się na
gospodarkę? Czy Amerykanom żyje się teraz gorzej?
Ks. S. S. Michalenko
MIC: Nie wiem, czy gorzej, ale rzeczy są tak drogie (zwłaszcza paliwo), że się
to odczuwa. Nie zauważyłem, żeby ludzie narzekali w takim stopniu, jak o tym mówią
media. Nie mamy więc jak oddziaływać na taką sytuację.
- Czy jest
zainteresowanie papieską pielgrzymką?
Ks. S. S. Michalenko MIC:
Nawet wielkie. Wiem, że pojawiały się kłopoty ze znalezieniem miejsca, bo wielu ludzi
chce być obecnych na spotkaniach z Papieżem. Niestety, nie wiem dlaczego nie ma takich
miejsc obecnie. Mimo planowanych spotkań na stadionach w Waszyngtonie i w Nowym Jorku
i tak nie dla wszystkich chętnych wystarczy miejsca. Zainteresowanie jest zatem wielkie.
Informujemy o tych spotkaniach, są specjalne reklamy, więc wielu ludzi się wybiera.
Ale wszystko zależy od tego, ile biletów było rozdanych w poszczególnych diecezjach.
Zresztą, wszystkie wejściówki zostały już wydane.
- Rycerze Kolumba
przeprowadzili sondaż, z którego wynika, że Papież jest pozytywnie postrzegany
w Stanach Zjednoczonych. Czy ludzie są zainteresowani osobą Benedykta XVI?
Ks.
S. S. Michalenko MIC: Tak. Sądzę, że bardzo cieszy ich to, iż Benedykt XVI kroczy
śladami Jana Pawła II. Często słyszymy od ludzi, że bardzo dziękują Bogu za jego postawę
i że bardzo im się ona podoba. Ci, którzy zawsze mają problemy z Kościołem, nie powiedzą
tego. W tym roku zanotowano rekordową liczbę ludzi włączonych do Kościoła katolickiego
albo przez chrzest, albo przez przejście z innych chrześcijańskich wspólnot. Dziesiątki
tysięcy – być może tyle właśnie ubywa z Kościoła każdego roku, ale jednocześnie tyle
napływa. Skoro ludzi poszukujących – bo to są już dorośli – jest aż tak dużo, a każdego
roku liczba ta wzrasta, znaczy to, że Kościół jednak pociąga ludzi myślących. Sądzę,
że ogromną zasługę w tej dziedzinie ma sieć telewizyjna matki Angeliki. Wielu ludzi
nam mówi: „Podziękujcie matce Angelice, bo bez jej sieci nie byłoby warto mieć nawet
odbiornika TV w domu. Jesteśmy tam karmieni wiarą”. Mocne są zwłaszcza świadectwa
ludzi, którzy byli poza Kościołem, albo powrócili do niego po wielu latach. Ich przeżycia
świadczą o tym, że Kościół katolicki daje odpowiedź na to, czego poszukuje ich dusza.
Ważna jest dla nich szczególnie Eucharystia. I to właśnie ich pociąga.
-
A czego Ksiądz spodziewa się po tej pielgrzymce? Co ta podróż
może wnieść?
Ks. S. S. Michalenko MIC:
Nie wiem. Ja nie mogę przewidywać, zobaczymy jak sprawy się potoczą, co naprawdę się
stanie. Wiem jednak, że są wielkie nadzieje, co do wpływu Ojca Świętego.