Działać w głąb spoglądając na uniwersalność Kościoła - o zadaniach polskich jezuitów
rozmowa z ks. Dariuszem Kowalczykiem SJ
Zakończyła się 35. Kongregacja Generalna Towarzystwa Jezusowego.
O znaczeniu ustaleń kongregacji dla jezuitów pracujących w Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
Radio Watykańskie rozmawiało z o. Dariuszem Kowalczykiem SJ, przełożonym
prowincji.
D. Kowalczyk SJ: Pod koniec kongregacji coraz więcej
delegatów wypowiadało się w tym duchu: kongregacja trwała dwa miesiące, teraz kończy
się i nadchodzi czas być może trudniejszy niż sama kongregacja, tzn. przeniesienie
tego, co się podczas niej wydarzyło, do naszych prowincji i regionów. Zadaniem dla
uczestników kongregacji jest przekazanie współbraciom tego, co było tam najważniejsze
i najcenniejsze. Nie jest to zadanie łatwe. Jeśli chodzi o polskie prowincje, to już
pierwsze zadanie zapewne nastręczy trochę trudności, mianowicie przetłumaczenie dokumentów,
dekretów z tej kongregacji. Kongregacja pracowała w trzech oficjalnych językach i
w nich zostały zredagowane oryginały tekstów: po angielsku, francusku i hiszpańsku.
Trzeba to będzie przetłumaczyć na język polski. Nie jest to łatwe, ponieważ język
kościelny, a szczególnie język zakonny bywa dosyć idiomatyczny, techniczny, a w dodatku
niektóre z dekretów przygotowanych przez kongregację, zostały napisane językiem „poetyckim”
i to, co być może brzmi ładnie i głęboko w języku angielskim, niekoniecznie musi być
takie po polsku. Będzie zatem stary dylemat dotyczący tłumaczeń: wiernie czy ładnie.
Trzeba więc będzie wypośrodkować, żeby być wiernym temu, co rzeczywiście kongregacja
chciała powiedzieć, ale też przetłumaczyć to w taki sposób, by polski czytelnik mógł
smakować tekst, formę, bo to też jest w dzisiejszych czasach ważne.
– Obok
formy jest jeszcze konkretne zastosowanie, aplikacja tego do praktyki duszpasterskiej.
W jakich realiach będą realizowane te postulaty czy konkretne wskazania kongregacji?
D.
Kowalczyk SJ: Najpierw trzeba powiedzieć, że owocem 35. Kongregacji Generalnej
(35. KG) jest wybór nowego generała, którym został o. Adolfo Nicolàs, oraz wybór jego
najbliższych współpracowników: konsultorów, asystentów regionalnych. Także nowe zadanie,
które się pojawia w prowincjach, również w warszawskiej prowincji jezuitów, polega
na nawiązaniu relacji, kontaktów i na poznaniu się. Oczywiście nie jest tak, że nowy
generał i jego najbliżsi współpracownicy to ludzie zupełnie nowi, ale przecież o.
Nicolàs nie był nigdy w naszej części Europy i trzeba będzie mu ułatwić poznanie,
jacy jesteśmy, jaki jest Kościół w Polsce, jakie jest tam Towarzystwo Jezusowe.
–
Czy jest planowana jakaś jego wizyta?
D. Kowalczyk SJ: Kilka
razy wspominałem wstępnie Ojcu Generałowi, że bardzo chciałbym, żeby w przyszłym roku
mógł przyjechać do Polski. Ojciec Generał jest otwarty i zapewniał, że chętnie przyjedzie.
Wiadomo jednak, że będzie miał kalendarz dosyć wypełniony. Mam nadzieję, że uda się
to zorganizować, znajdując jakąś okazję czy nawet bez okazji, bo przecież ostatecznie
chodzi o to, żeby nas zobaczyć i poznać.
Myślę, że ta część Europy, w której
jest Polska, będzie jednym z pierwszych regionów odwiedzonych przez nowego generała.
Zdaje się, że właśnie Europa Środkowo-Wschodnia należy do tych części świata, które
zna on w najmniejszym stopniu.
Pytanie, jak treści zawarte w dekretach, dokumentach
kongregacji, wpłyną na życie prowincji. Warto popatrzeć na dekrety 35. KG w kontekście
planu apostolskiego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej. Dokument ten został zatwierdzony
przez ówczesnego przełożonego generalnego o. Petera-Hansa Kolvenbacha tuż przed 35.
KG. Wydaje mi się, że po kongregacji ów plan apostolski naszej prowincji nie przestał
być aktualny, ani nie wymaga radykalnej zmiany. Niewątpliwie jednak, w świetle tego,
co na kongregacji powiedziano, pewne elementy naszego planu apostolskiego stały się
mniej lub bardziej ważne lub też zyskały nowy kontekst.
– Czy można
to pokrótce omówić?
D. Kowalczyk SJ: Na początku naszego planu apostolskiego,
pisząc o kontekście i ogólnych perspektywach naszego apostolatu, zwróciliśmy uwagę,
cytując Jana Pawła II z „Novo millennio ineunte”, że nie zbawi nas jakaś formuła czy
program. Zbawia osoba Jezusa Chrystusa. I rzeczywiście ta kongregacja przypominała
to, co być może oczywiste – ktoś mógłby powiedzieć, że banalne, choć znajdzie się
w dokumentach -, że początkiem i istotą wszelkiej odnowy, nawrócenia, dania nowego
impulsu apostolskiego jest osoba Jezusa Chrystusa. Bardzo uważaliśmy, żeby się nie
pogubić w naszych „mądrych” ludzkich rozważaniach socjologiczno-psychologiczno-statystycznych.
Mależy bowiem zaczynać od Jezusa i jeśli jakiś impuls z tej kongregacji ma wyjść i
dotrzeć do naszych współbraci, to powinien być to przede wszystkim impuls duchowy.
Mówiliśmy przed kongregacją, że trochę nam czasami brakuje entuzjazmu i trzeba go
odnowić. Ów entuzjazm nie weźmie się z jakichś analiz socjologicznych, ale narodzi
się z odnowienia naszej relacji z Jezusem Chrystusem.
Ta kongregacja potwierdziła,
że Towarzystwo czuje się teraz, podobnie jak bez mała pięć wieków temu, powoływane
przez Pana Boga, który pragnie nas widzieć pod sztandarem swego Syna i chce, żebyśmy
służyli Jemu w Kościele pod przewodnictwem Papieża. Zostało to na różne sposoby powtórzone
i pogłębione. Ktoś stwierdzi, że to oczywiste i banalne. Jednak to właśnie jest istotą
naszego zakonnego życia, którą trzeba sobie w nowym kontekście wciąż na nowo przypominać
i tym żyć. Mam nadzieję, że te dokumenty, a zwłaszcza inspirujący dokument o tożsamości,
będą okazją do odnowienia entuzjazmu naszego bycia jezuitami i działania w oparciu
o świadomość, że jesteśmy powoływani przez Pana Jezusa, który nas chce. On chce nas
w Kościele, który też potwierdza, że nas chce. Tak wyraźnie powiedział Benedykt XVI,
że Kościół na nas liczy i chce, abyśmy służyli oraz pomagali Papieżowi i Kościołowi.
W
planie apostolskim prowincji warszawskiej na pierwszym miejscu znajduje się edukacja
i apostolat intelektualny. Kongregacja Generalna, mówiąc o najważniejszych obszarach
pracy jezuitów na świecie, potwierdziła, że apostolat intelektualny należy do priorytetów
naszego apostolstwa, co bardzo cieszy. Trzeba przy tym pamiętać, że apostolat intelektualny
to nie tylko wykłady, szkoły wyższe, nowe wydziały, ale to bycie obecnym w wymianie
myśli, w dyskusji, w sporach. Dzisiaj trzeba uczyć się takiego apostolatu intelektualnego,
który jest mówieniem o sprawach Bożych, o sprawach Ewangelii, ale nie w taki sposób,
że druga strona czuje się „przymuszona” do wiary. Chodzi o to, żeby, uczestnicząc
w różnego rodzaju sporach moralnych, społecznych, umieć oddzielić to, co jest jedynie
wyrazem naszej wiary, od tego, co jest naszym rozumieniem człowieka, człowieczeństwa,
dobra wspólnego. Oczywiście wszystko to jest wspomagane przez wiarę katolicką, ale
nie wypływa jedynie z niej, ale także z refleksji intelektualnej. Wypływa z próby
zrozumienia tajemnicy człowieka czy tego, czym jest tajemnica relacji międzyludzkich,
społecznych.
– Drugim ważnym obszarem, z czego znani są jezuici,
to opieka duchowa: rekolekcje, domy rekolekcyjne...
D. Kowalczyk SJ:
Rzeczywiście, domy rekolekcyjne, posługa Ćwiczeń duchowych i posługa spowiednicza
to drugi punkt w naszym planie apostolskim. Myślę, że znajdujemy pogłębienie i potwierdzenie
dla tego rodzaju pracy w dokumentach 35. KG. Przede wszystkim znajdujemy to jednak
w przemówieniu Ojca Świętego Benedykta XVI, który mówiąc podczas audiencji dla jezuitów
o naszej misji, bardzo wyraźnie nawiązywał do Ćwiczeń duchowych. Papież widzi
jezuitów i naszą posługę jako bardzo związaną z darem, jaki Towarzystwo otrzymało
– Ćwiczeniami duchowymi, modlitwą według metody św. Ignacego. My to podejmiemy
i z nowym entuzjazmem będziemy rozwijać.
W Polsce, w Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
mamy trzy domy rekolekcyjne (Gdynia, Kalisz i po części Warszawa-Falenica), a poza
tym prowadzimy w trzech kościołach (w Toruniu, w Warszawie na Świętojańskiej – koło
katedry, w Radomiu) całodzienną posługę spowiedniczą, która nie ogranicza się jedynie
do słuchania spowiedzi, ale często znajduje swoje przedłużenie w kierownictwie duchowym,
w spotkaniach poza konfesjonałem, w pomaganiu ludziom przeżywać ich wiarę. Dzisiaj
coraz częściej można spotkać świeckich, którzy prowadzą autentyczne, głębokie życie
duchowe, i którzy oczekują kierownictwa, pewnej, głębszej niż tradycyjna, pomocy spowiedniczo-duchowej.
Często ludzie ci ocierają się o rejony kontemplacji i zdrowo pojętego mistycyzmu.
Cieszy to, że wśród świeckich jest tak wielu ludzi głęboko przeżywających swoje zjednoczenie
z Panem Bogiem. Oni mają prawo oczekiwać od Kościoła i od jezuitów szczególnego wsparcia
i pomocy. Dlatego też, poprzez naszą posługę w domach rekolekcyjnych oraz posługę
spowiedniczą, chcemy na to zapotrzebowanie odpowiadać.
– Są jeszcze
inne formy zaangażowania bezpośredniego zakonników, duszpasterstwa nazywanego czasem
tradycyjnym...
D. Kowalczyk SJ: W Polsce jezuici prowadzą parafie
i sanktuaria. Być może tu się wyróżniamy na tle całego zakonu, ponieważ procent jezuitów
zaangażowanych w pracę parafialną w Polsce jest dużo większy niż na świecie (gdzie
wynosi on ok. 10 proc.). Wynika to ze specyfiki polskiego katolicyzmu, a także z historii
naszego kraju i naszego Kościoła. Pamiętamy przecież, że za czasów tzw. komuny zakonnicy
nie mogli prowadzić innych dzieł, szkół czy domów rekolekcyjnych. Mogli natomiast
prowadzić parafie. Stało się to możliwe dzięki wysiłkowi i mądrości kard. Stefana
Wyszyńskiego, który dając zakonnikom parafie, uratował ich istnienie, bo bez parafii
zakonnicy w rzeczywistości komunistycznej, szczególnie lat 50. XX w., nie mieliby
co robić. My, tak jak inne zakony w Polsce, mamy parafie i myślę, że byłoby błędem
oddawać je mówiąc, że oto teraz zajmiemy się bardziej specyficzną „jezuicką robotą”.
Nie istnieje kwestia, czy oddać te parafie, ale co zrobić, żeby one były bardziej
„jezuickie”.
Myślę, że dla jezuitów pracujących w parafiach płynie z ostatniej
Kongregacji Generalnej, taka nauka, by łączyć duszpasterstwo sakramentalne, przepowiadanie
słowa Bożego z zaangażowaniem na rzecz sprawiedliwości. Jezuici pracujący w parafiach,
podobnie jak inni księża, mają możliwości, by zetknąć się bardzo konkretnie i bezpośrednio
z różnego rodzaju biedami w społeczeństwie: z rodzinami zmarginalizowanymi, z alkoholizmem,
z biedą dzieci itd. To w parafiach widać, tego się dotyka na co dzień. Do drzwi plebanii,
domów jezuickich pukają różni ludzie – biedni, pijani, mający problemy – oczekując
jakiejś pomocy. Myślę, że nie zaniedbując posługi sakramentalnej, która w parafii
jest szalenie istotna, trzeba wciąż być otwartym i pomysłowym, jak zaradzać istniejącej
biedzie; jak łączyć wiarę ze sprawiedliwością i posługą miłosierdzia.
–
Ważnym obszarem duszpasterstwa bezpośredniego, co do którego też potrzeba wiele
innowacyjności i pomysłowości, jest duszpasterstwo młodzieży. Na czym polega zaangażowanie
jezuitów na tym polu?
D. Kowalczyk SJ: Na Kongregacji Generalnej
mówiliśmy m.in. o powołaniach, bo to jest warunek sine qua non naszej misji.
Jest oczywiste, iż pomimo tego, że coraz lepiej i owocniej współpracujemy ze świeckimi,
to, jeśli zabraknie jezuitów, sami świeccy dzieł jezuickich nie pociągną i naszej
misji po prostu nie będzie. Stąd powołania są warunkiem koniecznym misji jezuitów,
jak i w ogóle Kościoła. A powołania najczęściej rodzą się w bezpośrednim duszpasterstwie
młodzieży czy studentów. Jest bardzo ważne, by rozwijać różnego rodzaju duszpasterstwa
młodzieżowe czy akademickie, by tam pomóc Panu Bogu wzbudzać w młodych ludziach powołania.
W
Polsce jakiegoś tąpnięcia powołań, jak wiadomo, do tej pory nie było, chociaż przepowiadano
już od roku 1989, że lada moment będzie to samo, co na Zachodzie. W ostatnim roku
trochę mniej kandydatów wstąpiło do seminariów i nowicjatów zakonnych. Trzeba zobaczyć,
czy jest to stała tendencja i czy spadek powołań będzie znaczący i dotkliwy tak, jak
to się wydarzyło na Zachodzie, czy też mimo wszystko – nie. Z drugiej strony widać,
że w tych krajach i prowincjach na Zachodzie, gdzie przez całe lata nie było powołań
coś jakby drgnęło. Nie wszędzie, ale w wielu krajach tak. Mamy nadzieję, że ten zauważalny
spadek liczby jezuitów zatrzyma się na kilkunastu tysiącach i nie będzie się dalej
pogłębiał, co umożliwi nam kontynuowanie naszej misji. Mamy nadzieję, że nie będziemy
zmuszeni z braku ludzi do ograniczania się i wycofywania z tego, do czego wzywa nas
Ojciec Święty i Kościół. Ale, by tak się nie stało, potrzeba nowych form lub też starych
odnowionych form duszpasterstwa dzieci i młodzieży.
Oczywiście możemy coś planować,
mieć jakieś idee, ale potem ostatecznie chodzi o ludzi, o człowieka, o kogoś, kto
ma lub nie ma tzw. młodzieżowy charyzmat. Mamy nadzieję, że wśród nas nie zabraknie
takich, którzy będą mieli ten szczególny charyzmat, by przyciągnąć młodzież, bo do
tego trzeba mieć pewien talent. Sama pobożność nie wystarczy.
– Ważnym
działem nowoczesnego apostolatu są media, co do których jezuici, zwłaszcza w Polsce,
mają już pewną tradycję. Co można powiedzieć na ten temat, jeśli chodzi o zaangażowanie
jezuitów z prowincji warszawskiej?
D. Kowalczyk SJ: Nie będzie żadnego
dekretu ani dokumentu na temat apostolstwa poprzez media, natomiast w czasie Kongregacji
Generalnej dyskutowaliśmy o apostolstwie medialnym. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak
to jest w innych prowincjach i regionach, ale też pomóc zorientować się Ojcu Generałowi,
który przysłuchiwał się temu wszystkiemu. Temat apostolstwa poprzez media został zauważony.
Niektórym nawet wydawało się, iż trochę jesteśmy opóźnieni, jeśli chodzi o naszą obecność
w mediach. Ja mogłem z pewną prowincjonalną satysfakcją stwierdzić, że akurat prowincja
warszawska ma się czym pochwalić i na tle całości wypadamy całkiem nieźle. Nasze zaangażowanie
jest bardzo poważne. Jesteśmy w Radiu Watykańskim – od lat jezuici pracują w sekcji
polskiej. W Polsce to jezuici kierują redakcjami programów katolickich w telewizji
i w radiu. W prowincji krakowskiej jest wydawnictwo WAM, które jest zdecydowanie największym
wydawnictwem katolickim w Polsce. Cieszy zatem, że nasza obecność w środkach przekazu
jest zauważalna. Powstaje pytanie, jak na tym rynku – bardzo agresywnym, złożonym,
dynamicznie się rozwijającym – istnieć, żeby być skutecznym, żeby nie pozostawać w
tyle. Trudność polega na tym, że aby przyciągnąć do Pana Jezusa, nie można się opierać,
jak to robi wiele rozgłośni i telewizji, na gadżetach i błyskotkach, często dość płytkich
i głupawych. Pytanie, jak łączyć atrakcyjność, szczególnie dla ludzi młodych, z powagą
ewangelicznego przekazu.
– Wróćmy jeszcze do tradycyjnych obszarów
działalności apostolskiej. Mam na myśli misje – zagraniczne, ludowe...
D.
Kowalczyk SJ: Dzisiaj słowo „misje” nabiera nowego znaczenia. Dawniej było wiadomo:
wyjeżdża ktoś gdzieś do Afryki i do kraju ojczystego wróci nie wcześniej niż np. po
20 latach. Św. Franciszek Ksawery wyjechał i w ogóle już nie wrócił, nie spotkał się
ze św. Ignacym. Dzisiaj świat się skurczył. Można pojechać na misje, a po pięciu czy
dziesięciu latach udać się gdzieś indziej lub wrócić do macierzystej prowincji. Kongregacja
pokazała mi, jeśli chodzi o naturę i misję Towarzystwa Jezusowego, że wymagana byłaby
od nas coraz większa uniwersalność w myśleniu i działaniu. Jest takie powiedzenie:
myśleć globalnie, działać lokalnie. Rzeczywiście działa się lokalnie, w konkretnym
miejscu i czasie. Jednocześnie trzeba mieć na uwadze to, że gdzieś indziej w Kościele
i w zakonie mogą być większe potrzeby, większe wyzwania i być może warto poświęcić
coś, co tutaj robimy, po to, by wspomóc kogoś w innym kraju, w innej prowincji. To
jest wyzwanie stojące przed każdą prowincją, również przed naszymi polskimi prowincjami,
aby patrzeć na cały Kościół, na całe Towarzystwo; mieć to uniwersalne spojrzenie,
które sprawi, że w razie potrzeby będziemy gotowi podnieść nogę i ruszyć w innym kierunku,
porzucić pielesze, w których może jest nam wygodnie i do których się już przyzwyczailiśmy.
Towarzystwo,
podobnie jak w ogóle Kościół i świat, jest organizmem coraz bardziej międzynarodowym.
Mówimy, że świat stał się globalną wioską. Można powiedzieć, że zakon też jest taką
globalną wioską. Stąd, jak mówił poprzedni generał, o. Kolvenbach, prowincjał nie
jest tylko prowincjałem dla swojej prowincji, ale jest ko-prowincjałem, współprowincjałem.
A zatem czując się przede wszystkim odpowiedzialnym za swoją prowincję, powinien też
być otwarty, nie być egoistą i myśleć o potrzebach innych prowincji i regionów, czy
też międzynynarodowych dzieł, np. w Rzymie. Mam nadzieję, że prowincja warszawska
w miarę możliwości też będzie otwarta na uniwersalność Kościoła i Towarzystwa Jezusowego.
–
Czy dotyczy to także wrażliwości na potrzeby np. sąsiednich prowincji w regionie?
D.
Kowalczyk SJ: Ta współpraca pomiędzy jezuitami z różnych prowincji z oczywistych
względów najpierw dotyczy tych najbliższych prowincji. Stąd, jeśli mówimy o szerszym
spojrzeniu, to wychodząc od prowincji, mówimy o asystencjach regionalnych, w które
skupione są prowincje. Potem mówimy o konferencjach prowincjałów np. europejskich
czy amerykańskich, a potem – o całym Towarzystwie. Są zatem różne poziomy bycia jezuitami
i więzi między prowincjami. O tym mówi dekret na temat rządów w Towarzystwie: zachowując
tę tradycyjną, piramidalną strukturę rządów (generał – prowincjałowie), to pomiędzy
pojawiają się różnego rodzaju konferencje, asystencje, które są nie tyle nowymi poziomami
zarządzania, co pomocą: z jednej strony dla prowincjałów, a z drugiej strony dla Ojca
Generała, żeby rządzenie w Towarzystwie było bardziej uniwersalne, lepiej dostrzegające
większe i powszechne dobro.
– Na koniec poruszmy jeszcze jeden wątek,
który powraca w przypadku takich wydarzeń jak Kongregacja Generalna czy kapituły generalne
różnych zakonów, mianowicie relację między zakonem a Kościołem powszechnym...
D.
Kowalczyk SJ: Ktoś zauważył, że obok dostrzeżenia i pogłębienia uniwersalności
naszej misji, drugim owocem tej kongregacji będzie pogłębienie naszej eklezjalności,
czyli konkretnej więzi przede wszystkim z Papieżem, konkretnie z Benedyktem XVI, ale
też z biskupami lokalnymi. Myślę, że w Polsce mamy dobre, jeśli nie bardzo dobre,
relacje z biskupami diecezjalnymi, na których terenie jesteśmy i pracujemy. Ja sam
jako prowincjał mogę powiedzieć, że spotykam się z dużą życzliwością i zaufaniem ze
strony biskupów. Bardzo mi przykro, że niekiedy nie mogę, bo nie jesteśmy w stanie,
odpowiedzieć na ich zaproszenia, wyzwania, byśmy coś zrobili. Ale na pewno ta Kongregacja
Generalna da nam dodatkowy impuls, by pogłębić naszą eklezjalność, pogłębić więź i
z Papieżem, i z biskupami. Trzeba też dostrzec to, co było z naszej strony nie tak,
co było płytkie, co było błędem, być może nawet grzechem. Kongregacja nie bała się
uderzyć w piersi, prosić Pana Boga o przebaczenie, właśnie w kontekście m.in. naszych
relacji z pasterzami Kościoła. Mamy taką odwagę, nie czujemy się doskonali, nie jesteśmy
przemądrzali. Bijemy się w pierś, a jednocześnie potwierdzamy naszą gotowość, naszą
autentyczną troskę i pragnienie, by współpracować z biskupami dla dobra Ewangelii.