2008-03-03 17:05:21

Dialog chrześcijańsko-żydowski: U źródeł soborowego przełomu 23


Czarna legenda Piusa XII


Kiedy 9 października 1958 r. zmarł Pius XII, amerykański kompozytor i dyrygent żydowskiego pochodzenia Leonard Bernstein przerwał koncert, którym dyrygował w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Chwilą milczenia pragnął uczcić Papieża, który przyczynił się do uratowania życia tylu ludzi – niezależnie od ich rasy czy religii. Po śmierci Piusa XII ówczesna minister spraw zagranicznych Izraela, Golda Meir, pisała:

«Gdy nasz naród doznawał straszliwego męczeństwa, głos Papieża podniósł się w obronie ofiar. Nasze czasy stały się bogatsze dzięki temu głosowi, mówiącemu donośnie o wielkich prawdach moralnych ponad zgiełkiem toczącego się konfliktu»”.

Główny rabin Rzymu Elio Toaff tak wypowiedział się wówczas o zmarłym: „Bardziej niż kiedykolwiek indziej, mieliśmy okazję doświadczyć ogromnego współczucia i wielkiej hojności tego Papieża w czasach prześladowania i terroru, gdy zdawało się, że nie ma już dla nas żadnej nadziei”.

Zaś rabin William Rosenblum przemawiając 12 października 1958 r. w nowojorskiej synagodze reformowanej Temple Israel przypomniał, że dzięki Piusowi XII „tysiące żydowskich ofiar nazizmu i faszyzmu ukryto w klasztorach różnych katolickich zakonów. Żydowskie dzieci przyjęto do katolickich sierocińców”. Amerykański rabin złożył hołd zmarłemu jako „zwierzchnikowi religijnemu, który działał na rzecz braterstwa i pokoju w okresie kryzysu naszej historii i powinien pozostać przykładem do naśladowania”.

A w innej nowojorskiej synagodze, Emanu-El na Park Avenue, rabin Julius Mark mówił wtedy: „Opłakujemy śmierć wielkiego religijnego męża stanu i przywódcy duchowego, Papieża Piusa XII. Miał błyskotliwy umysł, współczujące serce i ducha oddania. Jego Świątobliwość ofiarnie i hojnie oddawał się świętemu dziełu światowego pokoju, opartego na sprawiedliwości. Niech jego dusza zazna życia wiecznego!”.
 
Przytoczone tu głosy były kontynuacją bardzo licznych wyrazów uznania i wdzięczności, składanych Piusowi XII przez środowiska żydowskie zwłaszcza w latach 40. Ale jeszcze za jego życia ktoś, kto dobrze wiedział, ile uczynił on dla Żydów podczas wojny, przewidywał, że z czasem czarna legenda przesłoni ten świetlany wizerunek. Takie przeczucie miał Eugenio Zolli, były główny rabin Rzymu, który po zakończeniu wojny przyjął chrzest. O tym, jak bardzo cenił Piusa XII, świadczy fakt, że wybrał to samo imię chrzestne Eugenio, które nosił przyszły Papież. Zolli pochodził z austriackiej za jego młodości Galicji i doskonale znał język niemiecki. Wcześnie zdążył się zorientować co do ludobójczych zamiarów hitlerowców względem Żydów. Podczas wojny starał się swych współwyznawców ostrzec przed grożącym niebezpieczeństwem. Jednak przed wkroczeniem Niemców do Rzymu we wrześniu 1943 r., a nawet jeszcze w pierwszych dniach hitlerowskiej okupacji stolicy Włoch nie rozumiano jego obaw i posądzano go o tchórzostwo. Rabin domagał się zamknięcia synagogi i zniszczenia kartoteki członków gminy z aktualnymi adresami. Prezes jej zarządu i przewodniczący Związku Włoskich Gmin Żydowskich nie widzieli jednak potrzeby podejmowania jakichkolwiek kroków, bezgranicznie ufając włoskim faszystom, którzy ich zapewniali o bezpieczeństwie. Z chwilą wkroczenia okupantów Zolli ukrył się i zalecał to samo wszystkim Żydom, radząc uchodzić z miasta albo zapukać do furty któregoś z katolickich klasztorów. Kartoteka gminy, jak słusznie przewidywał, trafiła w ręce gestapo. Kiedy zaczęły się łapanki i deportacje, zbyt późno zrozumiano niebezpieczeństwo. Ci, którzy ocaleli, często zawdzięczali to Piusowi XII. Wielu znalazło schronienie w kierujących się jego wskazaniami instytucjach kościelnych czy w samym Watykanie. A po masowych aresztowaniach i deportacji Żydów w nocy z 15 na 16 października 1943 r. Papież wpłynął pośrednimi, dyplomatycznymi drogami na władze okupacyjne, by takich łapanek w Wiecznym Mieście zaprzestały.

Po wojnie winni błędnej oceny sytuacji rzymskich Żydów próbowali zrzucić odpowiedzialność na rabina, zarzucając mu, że się ukrywał i nie odprawiał nabożeństw. Zolli przeżywał to boleśnie aż do swojej śmierci w 1956 r. – na dwa lata przed Piusem XII. Przeczuwał, że Papieża spotka podobne niezrozumienie i fałszywe oskarżenia. Miał powiedzieć do córki: „Zobaczysz, że skończy tak samo jak ja”.

Nasilonym atakom na Piusa XII jako rzekomego poplecznika Hitlera, współwinnego za holokaust, dała początek w 1963 r. sztuka teatralna Rolfa Hochhutha „Namiestnik”. Autor w chwili zakończenia wojny miał 14 lat i choć należał do Hitlerjugend, jak prawie każdy jego rówieśnik, to trudno go uważać za współwinnego hitlerowskich zbrodni. Tym niemniej jego sztuka wyraża w jakiejś mierze chęć zrzucenia niemieckiej winy na innych. Zdaje się to potwierdzać późniejsza przyjaźń kontrowersyjnego pisarza z brytyjskim publicystą Davidem Irvingiem, głoszącym tezy negujące holokaust. Materiały fałszywie obciążające Piusa XII Hochhuth miał zaczerpnąć – choć się tego wypiera – od KGB.

I wcale by to nie dziwiło, zważywszy, że radziecka propaganda od dawna już była zainteresowana tworzeniem czarnej legendy Piusa XII. Jego fałszywy wizerunek zaadresowany był początkowo nie tyle do żydów, co do katolików, by podważyć u nich autorytet Papieża. Chodziło np. o propagandowe uzasadnienie zerwania po wojnie przez rząd w Warszawie konkordatu. Polacy rzeczywiście byli zawiedzeni papieskim milczeniem, które nie dotyczyło wprawdzie samych cierpień naszego narodu, bo wypowiedzi o nich nie brakowało, ale nazwania po imieniu ich sprawców. Bolało to też wielu polskich duchownych czy polityków i dyplomatów. Już na początku wojny radca kanoniczny polskiej ambasady przy Stolicy Apostolskiej, ks. Walerian Meysztowicz, usiłował wyjaśnić Piusowi XII, że Polacy oczekują nie tylko słów miłości do nich, ale także „słów sprawiedliwości wobec nieusprawiedliwionej agresji”. Nie znalazł jednak zrozumienia. Papież widział sprawę inaczej. W publicznych wystąpieniach chciał zachować pełną neutralność, by papieskim dyplomatom nic nie utrudniało dostępu do jak największych obszarów i mogli nieść tam cichą, ale skuteczną pomoc.

Jeśli o Polakach Pius XII nieraz wyraźnie mówił, a skarżyli się oni tylko na brak imiennego potępienia Hitlera i Trzeciej Rzeszy, to Żydów podczas wojny nigdy nie wymieniał – co nie znaczy, że o nich milczał. Wiadomo było, że to o nich chodzi, gdy mówił w wigilię Bożego Narodzenia 1940 r. o „niearyjczykach”, w r. 1943 na imieninowym spotkaniu z kardynałami (2 czerwca) o ludziach prześladowanych „za swą przynależność narodową lub plemienną” czy też rok później przy tej samej okazji (2 czerwca 1944 r.) o pomocy, której udzielał „wszystkim bez względu na przynależność narodową lub plemienną”. W krakowskim wydawnictwie jezuitów WAM ukazał się ostatnio (Kraków 2007) polski przekład książki „Hitler, Stolica Apostolska i Żydzi”. Jej autor, o. Giovanni Sale SI, włoski historyk związany z dwutygodnikiem „La Civiltà Cattolica”, pisze:

„Papież wolał swoim «ostrożnym» działaniem ratować ludzkie życie i zmniejszać cierpienia tych, których spotkało nieszczęście, niż «ratować twarz» przed trybunałem historii, wypowiadając parę słów potępienia przeciw nazizmowi. Takiego wyboru dokonywały zresztą wówczas różne organizacje humanitarne, między innymi Czerwony Krzyż czy sekretariat generalny Światowego Kongresu Żydów” (s. 170).

Programowa neutralność dotyczyła wszystkich bez wyjątku stron konfliktu, jak świadczy pewien znany z tej książki (s. 172) fakt. W 1941 r. Papież kazał wstrzymać planowaną przez „La Civiltà Cattolica” publikację serii artykułów o sytuacji religijnej w Rosji, bo nie można było pisać o takiej samej sytuacji w Niemczech.

Jednak komunistyczna propaganda dawała zupełnie inne wyjaśnienie milczenia czy niedomówień Piusa XII. Miał popierać Hitlera i Mussoliniego – choć przecież jako Papież z żadnym z nich osobiście się nie spotkał, z Hitlerem zresztą nigdy, nawet przed wstąpieniem na Stolicę Piotrową. Radio Moskwa zaczęło atak już w pięć dni po pierwszym powojennym przemówieniu imieninowym z (2 czerwca) 1945 r., w którym Papież mówił o zdecydowanym potępieniu przez Kościół hitlerowskiej ideologii i o prześladowaniu katolików przez hitlerowski reżim. Zaprzeczając jego słowom, sowiecka rozgłośnia twierdziła, że Watykan nie przestawał popierać nazizmu i faszyzmu, milcząc wobec niemieckiej machiny śmierci i krematoriów.

Komunistyczna propaganda antypapieska trwała nieprzerwanie już od połowy lat 40. Równocześnie pojawiła się wtedy kwestia palestyńska. Pius XII zgodnie ze swymi niezmiennymi dyplomatycznymi zasadami zajmował bezstronne stanowisko w sprawie państwa Izrael, domagając się uznania praw zarówno Żydów, jak i Palestyńczyków. Tego jednak żadna ze stron nie chciała przyjąć. W niektórych środowiskach narastała więc powoli niechęć do Papieża, a iskrą zapłonową dla ataków stał się – już pięć lat po jego śmierci – dramat Hochhutha „Namiestnik”.

Tym niemniej, niezrażony szerzeniem się krytycznych opinii, Paweł VI – który właśnie w latach wojny był jednym z najbliższych współpracowników Piusa XII – rozpoczął w 1974 r. jego sprawę beatyfikacyjną. Proces posuwa się do przodu. Potwierdził to niedawno (18 lutego 2008 r.) kard. José Saraiva Martins przy okazji prezentacji instrukcji „Sanctorum Mater”, którą wydała kierowana przez niego Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych. Pytany przez dziennikarzy o kwestię rzekomego milczenia Piusa XII przytoczył on zdanie wyrażone w 1964 r., a więc krótko po premierze sztuki Hochhutha, przez żydowskiego prawnika Roberta Kempnera, który był oskarżycielem hitlerowskich zbrodniarzy na procesie norymberskim. Według jego opinii propaganda Kościoła przeciw Hitlerowi tylko przyśpieszyłaby zagładę Żydów. Liczni historycy, i to nie tylko związani z Watykanem, bronili i bronią Piusa XII. Wśród nich nie brak badaczy żydowskich. Jednym z jego obrońców jest amerykański rabin konserwatywny David Dalin. W książce zatytułowanej „Mit Papieża Hitlera” („The Myth of Hitler’s Pope”) zaproponował on niedawno (w 2005 r.), by Żydzi nadali Piusowi XII w uznaniu jego zasług tytuł „Sprawiedliwego wśród narodów świata”.

 
Aleksander Kowalski







All the contents on this site are copyrighted ©.