Jako bardzo niepokojącą określili maroniccy biskupi Libanu sytuację w tym kraju. Wskazali,
że pewnym siłom zależy na „sparaliżowaniu wojska i umniejszeniu roli Kościoła”. Na
swym comiesięcznym spotkaniu biskupi przeanalizowali sytuację w Libanie. Diagnoza
nie napawa optymizmem. „W niczym nie ma porozumienia, instytucje gwarantowane konstytucją
są zablokowane, a podejmowane decyzje prowadzą tylko do coraz większej emigracji”
– napisali biskupi. W oświadczeniu zaznaczają zarazem, że uniemożliwianie działań
rządu wymierzone jest w samych Libańczyków i ich prawa. Zresztą, jak podkreśla pracujący
w Bejrucie o. Paweł Bielecki-Kurysz OFMCap., mieszkańcy Libanu coraz bardziej tracą
wiarę w pokojową przyszłość. „Oczekiwania na nowego prezydenta przedłużają
się w nieskończoność. Pierwsza wizyta szefa Ligi Państw Arabskich nie zdołała uwzględnić
wszystkich priorytetów liderów politycznych. Prowadzi to do wniosku, że nie wszyscy
będą chcieli zgodzić się na proponowanego kandydata, generała Michela Sleimana. Kolejny
raz mówi się o generale Michelu Aounie” – podkreśla polski franciszkanin. Wskazuje,
że niepokojem napawa fakt, iż cały czas w Bejrucie wybuchają kolejne bomby. Prowadzi
to do spekulacji, kto naprawdę stoi za zamachami. „Czy bomby są podkładane przez osoby,
które nie chcą by nowy prezydent został wybrany, czy też chodzi o próbę destabilizacji
życia społecznego w kraju. Sami Libańczycy są już zmęczeni tą sytuacją”. O. Bielecki-Kurysz
zaznacza, że coraz więcej ludzi emigruje. „Widać to chociażby w Bejrucie. Jest dużo
mniej samochodów, mieszkańcy Libanu opuszczają kraj w poszukiwaniu spokojniejszej
i lepszej przyszłości” - podkreślił kapucyn. 8 lutego rozpoczęła się
kolejna runda rozmów, którą prowadzi sekretarz Ligi Arabskiej, Amra Moussa. Wciąż
jednak nie wiadomo, kto i kiedy zostanie nowym prezydentem Libanu.