Wolność religijna dla wietnamskich chrześcijan pozostaje wciąż niezrealizowanym marzeniem.
Wolność kultu uzależniona jest od dobrej woli służby bezpieczeństwa. Im dalej od dużych
miast, tym chrześcijanie cierpią większe prześladowania.
Jak informuje agencja
AsiaNews, w okresie Bożego Narodzenia policja zaatakowała uczestników spotkania modlitewnego
w leżącej na północy Wietnamu prowincji Son La. Jeden z wiernych został najpierw dotkliwie
pobity, a następnie aresztowany jako pospolity przestępca. Wypuszczono go dopiero
po zorganizowanym przez mieszkańców miasteczka proteście. By nie dopuścić do odprawienia
bożonarodzeniowej liturgii, policja aresztowała też ks. Josepha Nguyen Trung Thoaia.
Utrudniała też udział wiernych w nabożeństwach. Pozwalała w nich uczestniczyć jedynie
mieszkańcom danych wiosek. Zabroniła m.in. wstępu do kościoła tubylczym "montagnardom",
czyli żyjącym w izolowanych regionach ubogim góralom. By wziąć udział w liturgii,
pokonali oni pieszo 40 km. Wietnamscy chrześcijanie, by uniknąć prześladowań, niejednokrotnie
nie przyznają się do swej wiary. W przeciwnym wypadku mają problem chociażby ze znalezieniem
pracy. Dowodzi to tego, że w rządzonym przez komunistów Wietnamie wolność religijna
jest wciąż ściśle reglamentowana.