2007-12-31 17:11:44

Kenia: apele o pokój w obliczu rozruchów


Zwierzchnicy muzułmańskich i chrześcijańskich wspólnot Kenii wezwali do ponownego przeliczenia głosów oddanych tam w wyborach prezydenckich. Jednocześnie zaapelowano o spokój i powstrzymanie się od przemocy przez wszystkie strony konfliktu. Apel wystosowała muzułmańska Rada Imamów i Kaznodziejów oraz duchowni różnych wyznań chrześcijańskich, w tym arcybiskup Mombasy Boniface Lele. Po ponownym zwycięstwie w wyborach dotychczasowego prezydenta Mwai Kibakiego w Kenii doszło do poważnych rozruchów. Zginęło co najmniej 140 osób, a konflikt w kwestii prawidłowości przebiegu głosowania przekształcił się w zamieszki plemienne.

O sytuację w Kenii zapytaliśmy pracującego w Nairobi, ks. Wacława Dominika ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich.

ks. W. Dominik: Obecna sytuacja w Kenii jest bardzo napięta. Jest to związane z ogłoszeniem wyników wyborów prezydenckich, w których ponownie zwyciężył obecnie rządzący krajem Mwai Kibaki. Odbyło się to w klimacie kontrowersji. Wybory parlamentarne i prezydenckie miały miejsce 27 grudnia, a ogłoszenia ich wyników spodziewano się najpóźniej 28 grudnia. Tymczasem zostały one ogłoszone dopiero 30 grudnia około godz. 18:00. Przez większość czasu trwania głosowania wyniki, które napływały do komisji wyborczej, wskazywały na to, że przewagę miał Raila Odinga z partii ODM. Dopiero później okazało się, że to obecny prezydent Kibaki zdobył większe poparcie. Według oficjalnych wyników zwyciężył on różnicą ponad 200 tys. głosów. Raila Odinga, kandydat opozycji, bardzo mocno kontestował te wybory.

Niezwykle szybko, bo już kilkanaście minut po ogłoszeniu wyników, odbyła się ceremonia zaprzysiężenia prezydenta. Jest to rzecz rzadko spotykana, ponieważ zwykle towarzyszy temu wielka uroczystość państwowa. Co więcej, w czasie samego ogłaszania wyników przedstawiciele partii ODM podnieśli głośne protesty. W konsekwencji wszyscy przedstawiciele prasy zostali wyproszeni i ostateczne rezultaty zostały ogłoszone tylko przez telewizję narodową. Wcześniej jeden z członków komisji wyborczej jawnie przed kamerami stwierdził, że doszło do bardzo dużych nieścisłości i fałszowania wyników głosowania na rzecz obecnej głowy państwa. Kandydat opozycji stwierdził po południu, jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznych rezultatów, że sfałszowano około 300 tys. głosów.

Obecnie w kraju panuje chaos. Nie wiadomo, co się dzieje. Telewizja podaje głównie relacje z wczorajszych wydarzeń. W kilku większych miastach wybuchły poważne zamieszki. Mówi się o około 120 osobach zabitych. Są to dane z wczoraj, więc aktualnie ofiar może być więcej. Nad slumsami Nairobi unosiły się chmury dymu. Panuje niepokój, przemoc, grabieże.

Czy w Kenii istnieje niebezpieczeństwo wybuchu wojny?

ks. W. Dominik: Wszyscy mamy nadzieję, że są to próżne obawy. Na całą tę sytuację nakłada się jeszcze problem trybalizmu: obecny prezydent pochodzi z plemienia Kikuyu, a Raila Odinga – z plemienia Luo. Konflikt zasadza się zatem na rywalizacji między tymi dwoma plemionami. Pod względem ekonomicznym, ogólnie rzecz ujmując, plemię Kikuyu uważane jest za plemię biznesmenów i ludzi bogatych. Plemię Luo natomiast, reprezentowane przez opozycję, wydaje się być w znacznej mierze złożone z mieszkańców slumsów, gdzie obecnie dochodzi do największych rozruchów. Istnieje niebezpieczeństwo, że te zamieszki o charakterze lokalnym przerodzą się w coś poważniejszego, ale mamy nadzieję, że tak się jednak nie stanie.

Czy i jak na tę sytuację reaguje Kościół? Czy jego przedstawiciele zabrali głos w tej sprawie?

ks. W. Dominik: W czasie kampanii prezydenckiej Kościół katolicki bardzo wyraźnie podkreślał wartość pokoju i wyborów przeprowadzonych w spokojnej atmosferze. Wczoraj kard. John Njue potępił zabójstwa i niszczenie własności prywatnej, sięgające kilkudziesięciu tys. dolarów. Spodziewamy się wydania oficjalnego oświadczenia kardynała w sprawie obecnej sytuacji.


Rozm. B. Zajączkowska








All the contents on this site are copyrighted ©.