W Kościele nie kwestionuje się potrzeby głoszenia Ewangelii, zarówno na ziemiach tradycyjnie
już chrześcijańskich, jak i w krajach, które jeszcze nie przyjęły Chrystusa. Po co
więc opracowano ten doktrynalny dokument? To pytanie postawiliśmy sekretarzowi Kongregacji
Nauki Wiary, abp. Angelo Amato.
Abp Amato: W rzeczywistości celem tego
dokumentu jest ponowne odkrycie misji oraz uzasadnienie pilnej potrzeby ewangelizacji
wszystkich narodów. W papieskim nauczaniu kilkakrotnie powtarzały się wskazania, że
po dwóch tysiącleciach chrześcijaństwa misja „ad gentes” znajduje się wciąż u początków.
Kościół jest więc wezwany do swego pierwotnego zadania: głoszenia całej ludzkości
dobrej nowiny o zbawieniu w Chrystusie. Jak mawiał św. Paweł: „Nie jest dla mnie powodem
do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada
mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9,16).
Czy wiążą się z tym
jakieś trudności?
Abp Amato: Chodzi głównie o zamieszanie panujące
także w samych instytutach misyjnych. Często i opacznie utrzymuje się, jakoby ewangelizacja
była ograniczeniem narzucanym wolności drugiego. Jakoby wystarczało przedstawienie
własnych racji, bez zachęty do nawrócenia do Chrystusa i bez Chrztu. Konkretnie więc
nie zwraca się uwagi na ewangelizację, lecz angażuje jedynie w promocję człowieka,
czy też w konkretne formy apostolatu na rzecz sprawiedliwości, pokoju i solidarności.
Co więcej, utrzymuje się nawet, że nie powinno się głosić Chrystusa tym, co Go nie
znają, ani ułatwiać przyjmowania do Kościoła poprzez Chrzest, gdyż zbawienie w tej
samej mierze może być dostępne i poza Kościołem, w różnych religiach świata. Czyli
bez głoszenia Chrystusa, bez zachęty do nawrócenia, bez Chrztu, bez Kościoła. Wyłącznie
zaangażowanie społeczne.
Ta sytuacja wydaje się dość poważna. Co ją powoduje?
Abp
Amato: Przyczyny są ideowe. W teorię i praktykę niemałej liczby instytucji weszła
idea pluralizmu religijnego, nie tylko jako fakt, ale wręcz jako prawo. Konsekwencją
jest głoszenie relatywizmu religijnego: każda religia prowadziłaby do zbawienia w
ten sam sposób, co chrześcijaństwo. Stąd osłabienie ducha misyjnego, aż po jego wygaszenie.
Czy
jest to zjawisko nowe, niedawne?
Abp Amato: Nie całkiem. Już w 1990
r. Jan Paweł II mówił o konieczności głoszenia Chrystusa jako zbawiciela całej ludzkości
oraz o potrzebie Kościoła, jako powszechnego sakramentu zbawienia. W roku 2000 Kongregacja
Nauki Wiary wskazała na błędy pluralistycznej teologii religii w deklaracji „Dominus
Iesus”. Potwierdziła ona powszechność chrześcijańskiego objawienia, jedyność i powszechność
zbawczą w tajemnicy Wcielenia oraz powszechność zbawczą Kościoła.
Jak obecna
Nota podchodzi do tych trudności?
Abp Amato: W trojaki sposób: antropologicznie,
eklezjologicznie i ekumenicznie. Z antropologicznego punktu widzenia dokument potwierdza
trzy rzeczy: wolność każdej osoby ludzkiej w jej wyborach religijnych; jej zdolność
poszukiwania i wolnego przyjęcia dobra oraz prawdy; jej prawo do dzielenia z innymi
nie tylko własnych dóbr materialnych, ale i duchowych: „właściwe człowiekowi jest
pragnienie, by inni mieli udział w jego własnych dobrach” (n.7). Pełne przylgnięcie
do Chrystusa i jego Prawdy nie umniejsza, lecz wywyższa ludzką wolność, pociągając
ją ku całkowitemu spełnieniu.
Na jakie aspekty eklezjologiczne zwraca
uwagę dokument?
Abp Amato: Kościół od samego początku był
przez Jezusa wezwany do nawrócenia. Ze swej strony wzywał narody do zwrócenia się
ku Ewangelii, co jest wyrazem nowego życia w Chrystusie. Przyjęcie do Kościoła to
nie rozszerzanie grupy wpływu, lecz wolne wejście w relację przyjaźni z Chrystusem.
Chodzi o dar komunii w miłości. Historyczne rozszerzanie się Kościoła nie jest niczym
innym, jak służbą Bożej obecności w dziejach i narzędziem prawdziwej humanizacji człowieka
i świata. Kto głosi Ewangelię staje się ambasadorem Chrystusa, Jego prawdy i zbawienia.
A jeśli chodzi o ekumeniczny wymiar dokumentu?
Abp
Amato: Nota wyjaśnia pewną dwuznaczność. W rejonach o większości katolickiej panuje
wielka wolność wyznania i działalności dla niekatolików. Często jednak nie ma odpowiedniej
wzajemności, w tym znaczeniu, że posługa kapłanów czy biskupów, niesiona katolikom
na terytoriach w większości niekatolickich, uważana jest za prozelityzm. Nota
potwierdza pilną potrzebę poszanowania wolności religijnej każdej osoby ludzkiej,
także gdy ktoś chce wstąpić do Kościoła katolickiego: „jeśli chrześcijanin, który
nie jest katolikiem, przekonany w sumieniu do prawdy katolickiej, prosi o przyjęcie
do pełnej komunii z Kościołem katolickim, to winno być to uszanowane jako dzieło Ducha
Świętego i jako wyraz wolności sumienia i religii” (nr 12). Nie chodzi tu więc o prozelityzm,
ale o respektowanie godności człowieka oraz uszanowanie jego wyborów religijnych.
Niczego nie narzuca się siłą, lecz proponuje na zasadzie całkowitej bezinteresowności
dzielenia daru.