Adwent jest okresem, w którym rozważamy
skutki grzechu pierworodnego i oczekiwanie ludzkości na przyjście Zbawiciela, Syna
Bożego. W tym okresie przygotowania do tego wielkiego wydarzenia nie mogło zabraknąć
Tej, której grzech nie dotknął – Maryi Panny.
Na długo jeszcze, nim Papież
Pius IX ogłosił dogmat o niepokalanym poczęciu, w Polsce śpiewano pieśń: „Witaj święta
i poczęta Niepokalanie”, która w dalszych zwrotkach sławi Jej piękno. I nie tylko
w Polsce, bo dogmat ten był określeniem powszechnej wiary chrześcijan, nie tylko katolików,
w Jej bezgrzeszne piękno.
Zbyt bowiem dobrze znamy jarzmo grzechu i jego skutki,
i wiemy jak on nam ciąży: szukamy i pragniemy dobra, a ciągle grzeszymy, odrzucamy
go, a ciągle powraca. I w tej sytuacji jest dla nas ogromną pociechą fakt, że był
ktoś, kto nie podlegał temu grzechowi, był od niego wolny, czysty: i od grzechu pierworodnego,
i od jakiegokolwiek innego grzechu. Stąd też kult Maryi rozwijał się bujnie gdziekolwiek
tylko dotarło chrześcijaństwo, na wszystkich szerokościach geograficznych, stąd też
ludzie skalani grzechem garną się do niej z prośbami o pomoc. I w tym właśnie kontekście
dzisiejsza liturgia pokazuje nam Maryję: w perspektywie pierwszej Ewy, matki wszystkich
ludzi, ale i tej, która stała się przyczyną grzechu, którego skutkiem było opuszczenie
Raju i ciernista droga ludzkości. W nim pojawia się nowa Ewa, która przyniosła ludziom
radość uwolnienia od grzechu.
Oby i nam wszystkim, grzesznikom pomagała w tej
walce Maryja, przeczysta, najświętsza.