Od setek lat pojawiają
się ciągle na nowo systemy polityczne czy społeczne, które przyrzekają nam nowy wspaniały
świat przez nie zbudowany, ale który niezmiennie kończy się niewolą, morzem krwi i
jeszcze większym udręczeniem. Wprawdzie Izajasz także zapewnia nadejście królestwa
pokoju, w którym przekują miecze na lemiesze, ale królestwo to nadejdzie dopiero przy
końcu czasów. Tego królestwa jednak nie przygotują ludzie, ale Bóg, który sam gwarantuje
jego powstanie.
U podstaw koncepcji raju na ziemi leży fałszywa koncepcja człowieka,
którego – jak sądzą jej twórcy – można tak wychować, że stanie się ideałem. Wiemy,
że to jest utopia. Trzeba człowieka wychowywać, trzeba go zmieniać, ale ten, najlepiej
przygotowany i wychowany człowiek, ideałem nie jest i nigdy nie będzie. Zbyt dobrze
znamy życiorysy wielkich świętych, którzy całe życie gorliwie pracowali nad sobą,
a jednak nie wszystkie ich czyny bywały święte. U podstaw naszego życia leży grzech
naszych prarodziców, który ciągle blokuje w nas dobro.
Ale u kresu czasów wszystko,
co złe, ustanie: i zło, i szatan, który do zła kusi, i łzy, i ból, a człowiek oczyszczony
ze zła powróci do swojej pierwotnej świętości. Wtedy to nastanie nowe niebo i nowa
ziemia, i pokój, i miłość, których całe życie pragnęliśmy i do których dążyliśmy.
Czuwajmy
więc, budujmy krok po kroku królestwo Boże, ale zawsze pamiętajmy, że nastanie ono
dopiero u kresu czasów.