2007-11-30 18:03:10

Ks. Federico Lombardi o papieskiej encyklice: nadzieja w racjonalności wiary


Benedykt XVI, poświęcając swoją drugą encyklikę nadziei, przenikliwie uchwycił jeden z najbardziej naglących i dramatycznych problemów naszych czasów. Nie zatrzymuje się jednak na prostym opisie rozpaczy szerzącej się na świecie; podejmuje raczej z pokorą i odwagą długą serię trudnych pytań – od których nie ucieka, ale wręcz ich szuka – aby wprost skonfrontować pytania i wątpliwości współczesnego człowieka z odpowiedziami, jakie daje wiara.

Czy chrześcijańska nadzieja nie jest wyłącznie pozbawioną sensu, czysto subiektywną postawą? O co chodzi, gdy mówimy o „życiu wiecznym”? Czy nie są to słowa, które wywołują uczucie nudy i zamykają chrześcijanina w godnym potępienia indywidualizmie? Słowa, które oddalają go od zaangażowania w świecie, od odpowiedzialności za walkę o przemianę świata w królestwo większej sprawiedliwości i wolności, siłą rozumu i wiedzy?

Papież odwraca te pytania wskazując prawdziwą naturę chrześcijańskiej nadziei. Przedstawia, w jaki sposób wcielali ją w życie męczennicy i świadkowie różnych epok Kościoła, od pierwszych wieków chrześcijaństwa po dzień dzisiejszy. Papież jest przeświadczony, iż odrzucenie wiary i chrześcijańskiej nadziei – w gruncie rzeczy odrzucenie samego Boga – w końcu doprowadzi człowieka do zatracenia samego siebie. Odwołując się do sugestywnych słów Kanta, „królestwo samego człowieka” rozpływa się w „perwersyjnym, przeciwnym naturze końcu wszystkich rzeczy”.

Ale tok rozumowania Benedykta XVI nie prowadzi do krytyki czysto negatywnej. Papież stawia na dialog w perspektywie wzajemnej pomocy, jaką mogą sobie świadczyć rozum i wiara. W centralnej części encykliki stwierdza, że „konieczna jest samokrytyka czasów nowożytnych w dialogu z chrześcijaństwem i jego koncepcją nadziei. W takim dialogu również chrześcijanie, w kontekście ich wiedzy i doświadczeń, winni na nowo uczyć się, czym jest ich nadzieja, co mają do zaoferowania światu, a czego natomiast nie mogą ofiarować. Trzeba, aby z samokrytyką czasów nowożytnych łączyła się samokrytyka nowożytnego chrześcijaństwa, które wciąż od nowa musi uczyć się rozumienia siebie samego, poczynając od swych korzeni.”

Bardzo docenialiśmy gesty skruchy [„mea culpa”], które często rozbrzmiewały w wystąpieniach poprzednich Papieży. Tutaj mamy prawdopodobnie gest „mea culpa” charakterystyczny dla tego pontyfikatu, w którym wymiary duszpasterski i kulturalny głęboko się ze sobą łączą.

Ale by chrześcijanie na nowo uczyli się, co mają do zaoferowania światu – jak mówił Benedykt XVI w swojej pierwszej encyklice – muszą zacząć raz jeszcze od Boga; nie od jakiegokolwiek Boga, ale od Boga, który wyszedł nam na spotkanie, i w Chrystusie objawił się jako Miłość.

Ufność tej Miłości – kontynuuje Ojciec Święty – karmi modlitwę pragnienia, która rozszerza serce; wspiera skuteczną i czynną nadzieję, świadomie chce zmieniać świat właśnie dlatego, że go przekracza; znajduje siłę do znoszenia cierpień i odkrywania ich sensu, nawet jeśli wynikają z niesprawiedliwości.

W końcu ufność pozwala podejmować ostateczne wyzwanie, przed którym staje wiara i nadzieja: straszny problem zła na świecie, który jest prawdziwym korzeniem współczesnego ateizmu. I tutaj, bez półsłów i skrępowania, papieski dyskurs dotyka „rzeczy ostatecznych”, kwestii tego, co „po” życiu doczesnym: czyśćca, piekła, Sądu Ostatecznego. „Sądu” przez duże „S”, widzianego nie tylko w perspektywie indywidualnej, ale i zbiorowej. Chodzi o Sąd, który z mocą wzywa do odpowiedzialności, w sposób pełny i zdecydowany przywraca sprawiedliwość a jednocześnie umieszcza ją w perspektywie Miłości. A więc chodzi o Sąd, na który należy spoglądać nie z przerażeniem, lecz z nadzieją.

Encyklika charakteryzuje się duchową subtelnością i bogactwem kulturowym. Odpowiada na wątpliwości i oczekiwania dzisiejszego człowieka. Nie da się jednak zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z myślą bulwersującą dla mentalności zamkniętej, jaką charakteryzuje się znaczna część ludzi nam współczesnych. Ale właśnie to jest rzeczą najważniejszą i najpiękniejszą, jaką chrześcijanie mają do zaoferowania.

Stąd jesteśmy wdzięczni Ojcu Świętemu, że z mocą i łagodnością, z konsekwencją i duchową siłą po raz kolejny odniósł się do fundamentalnych kwestii, jakie może oferować chrześcijaństwo człowiekowi i światu. Do zagadnień, o których często zapominamy, podczas gdy właśnie od tego zależy nasz sposób życia i pielgrzymowania w świecie.


F. Lombardi SJ
dyrektor generalny Radia Watykańskiego







All the contents on this site are copyrighted ©.