Wczorajszy zamach bombowy w Bejrucie skomplikował napiętą sytuację przed wyborem prezydenta.
Wg niepełnych jeszcze statystyk zginęło 9 osób, a ok. 30 jest rannych. Wśród zabitych
jest deputowany chrześcijańskiej opozycji, przeciwstawiający się syryjskim wpływom
w Libanie, Antoine Ghanem. Zarówno lokalna prasa, jak i zagraniczni obserwatorzy przypuszczają,
że za zamachem najprawdopodobniej stoi Syria.
Problem polega na tym, że zbliżające
się wybory prezydenckie narzucają pewną dyscyplinę. Niestety nie wszyscy tej dyscyplinie
chcą się poddać. Maronicki patriarcha wskazał w tej sytuacji, że wybory mają Libanowi
pozwolić raz jeszcze zachwycić się wolnością, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Kard. Nasrallah Pierre Sfeir namawiał Libańczyków, aby połączyli wysiłki, aby to ni
była przemoc, lecz dialog.
Problem w tym, że Libańczycy, którzy być może już
nieco przywykli do zamachów bombowych nie przywykli do bezkrólewia, które panuje w
tym kraju od kilkunastu miesięcy. Obecnie wszyscy wyczekują z utęsknieniem tych wyborów.
W Bejrucie panuje opinia, że wybory prezydenckie po raz kolejny będą odkładane. Spekuluje
się o dwóch rządach i o dwóch prezydentach. Powoduje to jeszcze większą destabilizację
sytuacji. Coraz trudniej uwierzyć, że demokracja jest możliwa.
Niektórzy z
obserwatorów zagranicznych mówią też wyraźnie, że Syria tak łatwo się nie podda, podobnie
jak inne mocarstwa (np. Iran, czy inne kraje bloku arabskiego). Wczorajsze wydarzenie,
jak i rozpacz osób związanych z opozycją oraz rodzin zmarłych i rannych ukazują, że
Liban stacza się ku przepaści, że nie panuje tu demokracja, ale reżim demokratyczny,
który nie ma nic wspólnego z wolnością i z dialogiem społecznym.
W następnych
dniach po raz kolejny mają się spotkać opozycjoniści, a także ugrupowania rządzące,
aby znaleźć konsensus oraz rozwiązanie. Pozostaje ufać, że stanie się to faktem i
nie będzie tylko dywagacjami nie mającymi nic wspólnego z codziennym życiem Libańczyków,
którzy już są zmęczeni tą przemocą.
Zamach w Bejrucie miał miejsce na 6 dni
przed sesją parlamentu, która miała wyłonić nowego prezydenta. Antoine Ghanem jest
ósmym libańskim parlamentarzystą antysyryjskim zabitym od 2005 roku.