Wrzesień należy do miesięcy zajmujących szczególne miejsce w naszym polskim kalendarium
martyrologii. Jego pierwszy dzień jest rocznicą rozpoczęcia II wojny światowej, która
okazała się szczególnie okrutna dla Polaków. Ostatnio coraz staranniej wspominana
jest kampania wrześniowa i powstanie warszawskie. Dobrze się dzieje, bo ważna i potrzebna
jest pamięć o ofiarach i cierpieniach naszych rodaków, o ich bohaterskich czynach.
Ważne
jest jednak także, by pamięć przeszłości i związane z nią poczucie krzywdy nie stało
się fundamentem nieufności, wrogości czy nawet nienawiści. Taka była intuicja listu
biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r., a zwłaszcza jego
znamiennych słów inicjujących pojednanie: udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. Pojednanie
narodów to proces trudny i wielopłaszczyznowy. W przypadku Polaków i Niemców jest
on chyba wciąż jeszcze niezakończony. Pragnąc, by przeżywanie wrześniowych rocznic
mogło być jednocześnie kolejnym krokiem we wspomnianym procesie pojednania, wrześniowy
numer Przeglądu Powszechnego proponuje serię artykułów, które mogą być pomocne w rzeczowej
i wolnej od doraźnych interesów politycznych refleksji o stosunkach polsko-niemieckich.
Ich
wizję, osadzoną kontekście najnowszej historii, z perspektywy polityka kreśli Krzysztof
Skubiszewski, minister spraw zagranicznych w latach 1989-1993. Zupełnie z innej perspektywy
o wzajemnych relacjach polsko-niemieckich pisze Winfried Lipscher, Niemiec, którego
losy od urodzenia – tuż przed wojną w Wartenburgu, dzisiejszym Barczewie koło Olsztyna
– aż do dzisiaj związały z Polską.
Do pojednania nie wystarczą jednak próby
wzajemnego zrozumienia podejmowane bez spoglądania na przeszłość kreśloną nie tylko
wielkimi aktami polityków czy ruchami wojsk. Wielka historia rejestrowana skrótowo
w encyklopediach i podręcznikach historii zaczyna się w codziennym życiu poszczególnych
ludzi. Do takiego spojrzenia zapraszają w swoich tekstach Piotr Kopiec i Jerzy Gaul.
Pierwszy poświęca swój artykuł dramatowi, jaki rozgrywał się w niemieckich kościołach
chrześcijańskich w czasie poprzedzającym wybuch II wojny światowej, a także w czasie
jej trwania. Opaczne odczytywanie chrześcijaństwa połączone ze skądinąd z chwalebnym
i dobrze znanym nam z polskiego podwórka przywiązaniem do tradycji i troski o moralną
kondycje narodu okazało się podatnym gruntem wspierania nazistowskiej ideologii.
Jerzy
Gaul przypomina postać jednego z bardziej znanych krwawych bohaterów, budowniczych
imperium zła, Franza Kutschery. Wspomina go jednak nie tylko jako kata Warszawy. Sięga
do o wiele wcześniejszych i praktycznie nieznanych etapów jego biografii: do dzieciństwa
syna austriackiego biednego robotnika rolnego, wcześnie osieroconego przez matkę,
którego największym marzeniem było zostać marynarzem. Oba teksty śledząc detale małych
ludzkich historii pokazują jak zło, zazwyczaj banalne i małe, niepostrzeżenie, przybiera
nieludzką twarz.
We wrześniowym numerze PP nie brak też tekstów nawiązujących
do dyskutowanych współcześnie problemów. Gianpaolo Salvini, pisze o księżach, którzy
porzucają kapłaństwo, oraz o tych którzy powracają do swojej posługi, z perspektywy
statystyk udostępnionych przez Watykan.
Bernard Sesboue, w kontekście papieskiego
motu proprio zezwalającego na celebrację mszy wg rytu zwanego trydenckim, przypomina
historię schizmy abp. Levebvra, oraz wyraża nie pozbawione podstaw obawy dotyczące
autentyczności pojednania niektórych tradycjonalistów z KK.
Na koniec warto
wspomnieć jeszcze o dyskusji trzech znanych publicystów: Szymona Hołowni, Jarosława
Makowskiego i Tomasza Terlikowskiego, którzy wspólnie zastanawiają się czy istnieje
publicystyka specyficznie katolicka? Czy jest ona możliwa i potrzebna?