Przemówienie Benedykta XVI w Heiligenkreuz - dokumentacja
O znaczeniu i miejscu życia zakonnego w Kościele i o "pierwszeństwie Boga" w klasztorze
mówił Benedykt XVI podczas spotkania z zakonnikami 9 września w opactwie Heiligenkreuz
pod Wiedniem. Podajemy polski tekst przemówienia Ojca Świętego do zakonników (tł.
Katolicka Aencja Informacyjna).
Wielce Czcigodny Ojcze Opacie,
Czcigodni
Bracia w biskupstwie,
Drodzy Mnisi Cystersi z Heiligenkreuz,
Drodzy
Bracia i Siostry życia konsekrowanego,
Szanowni Goście i Przyjaciele Klasztoru
i Akademii,
Panie i Panowie!
Z przyjemnością w czasie mej pielgrzymki
do Magna Mater Austriae przybyłem teżdo Opactwa w Heiligenkreuz, które nie tylko jest
ważnym etapem na Via Sacra (Świętej Drodze) do Mariazell, ale też najstarszym, czynnym
bez przerwy, klasztorem cysterskim na świecie,. Chciałem przybyć do tego miejsca o
bogatej historii, aby zwrócić uwagę na podstawową wskazówkę św. Benedykta, według
którego Reguły żyją również cystersi. Benedykt nakazuje, aby "niczego nie przedkładać
ponad służbę Bożą".
Dlatego w klasztorze opartym na regule benedyktyńskiej
Laudesy, jakie mnisi odmawiają jako uroczystą poranną modlitwę chóralną, mają zawsze
pierwszeństwo. Oczywiście modlą się nie tylko mnisi; inne osoby też się modlą: dzieci,
młodzież i osoby w starszym wieku, mężczyźni i kobiety, mężowie i żony, osoby stanu
wolnego - modlą się wszyscy chrześcijanie! A przynajmniej powinni to czynić!
Wszelako
w życiu mnichów modlitwa ma szczególne znaczenie: stanowi centrum ich zadania zawodowego.
Wykonują oni bowiem zawód modlących się. W czasach Ojców Kościoła życie monastyczne
uznawane było za życie na sposób aniołów. A istotną cechę aniołów upatrywano w adoracji.
Powinno to dotyczyć także mnichów.
Modlą się oni przede wszystkim nie
o tę czy inną rzecz, ale po prostu dlatego, że Bóg zasługuje na uwielbienie. "Confitemini
Domino, quoniam bonus! - Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska na wieki"
(np. Ps 107 [106], 1). Dlatego taka modlitwa, odmawiana bez szczególnego celu, która
jest czystą służbą Bożą, słusznie nosi nazwę "officium". Jest to służba w pełnym tego
słowa znaczeniu, "święta służba" mnichów. Jest ona zanoszona do Boga Trójjedynego,
który ponad wszystkim godny jest "odebrać chwałę i cześć, i moc" (Ap 4,11), ponieważ
stworzył świat w cudowny sposób i w sposób jeszcze cudowniejszy odkupił go.
Jednocześnie
Oficjum osób konsekrowanych jest świętą służbą dla ludzi i świadectwem wobec nich.
Każdy człowiek nosi w głębi swego serca, świadomie lub nieświadomie, tęsknotę za ostatecznym
zaspokojeniem, najwyższym szczęściem, a więc w istocie za Bogiem. Klasztor, w którym
wspólnota gromadzi się kilka razy dziennie, by wysławiać Boga, daje świadectwo, że
to pierwotne pragnienie nie trafia w próżnię: Bóg Stwórca nie postawił nas, ludzi,
w przerażających ciemnościach, gdzie idąc po omacku musielibyśmy rozpaczliwie szukać
fundamentalnego ostatecznego sensu (por. Dz 17,27); Bóg nie opuścił nas na pustyni
nicości, pozbawionej sensu, gdzie w ostatecznym rozrachunku czeka nas tylko śmierć.
Nie! Bóg rozświetlił nasze ciemności swoją światłością za sprawą swego Syna Jezusa
Chrystusa. W Nim Bóg wszedł w nasz świat z całą swoją "pełnią" (por. Kol 1,19), w
Nim wszelka prawda, za którą tęsknimy, ma swój początek i swoje uwieńczenie.
Nasze
światło, nasza prawda, nasz cel, nasze zaspokojenie, nasze życie - wszystko to nie
jest jakąś doktryną religijną, lecz Osobą: Jezusem Chrystusem. Przerasta to znacznie
nasze zdolności szukania i pragnienia Boga, jesteśmy już szukani i upragnieni, co
więcej, znalezieni i odkupieni przez Niego! Błądzący wzrok ludzi wszystkich czasów
i narodów, wszystkich filozofii, religii i kultur napotyka zawsze szeroko otwarte
oczy Syna Bożego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego; Jego otwarte serce jest pełnią
miłości. Oczy Chrystusa są spojrzeniem Boga, który miłuje. Wizerunek Ukrzyżowanego
nad ołtarzem, którego rzymski oryginał znajduje się w katedrze w Sarzano, pokazuje,
że spojrzenie to kieruje się do każdego człowieka. W istocie Pan spogląda w serce
każdego z nas.
Istotą monastycyzmu jest adoracja - życie na sposób aniołów.
Ponieważ jednak mnisi są ludźmi ze skóry i kości na tej ziemi, św. Benedykt do głównego
nakazu "ora" dodał: "labora". Zgodnie z koncepcją św. Bernarda częścią życia monastycznego,
obok modlitwy, jest także praca, uprawianie ziemi zgodnie z wolą Stwórcy. I tak przez
wszystkie stulecia mnisi, wychodząc od swego spojrzenia skierowanego ku Bogu, uczynili
ziemię zdatną do życia i piękną. Obrona i uzdrowienie stworzenia brały się właśnie
z ich patrzenia na Boga. W rytmie "ora et labora" wspólnota konsekrowanych świadczy
o tym Bogu, który w Chrystusie patrzy na nas, a człowiek i świat, pod Jego spojrzeniem,
stają się dobrzy.
Nie tylko mnisi sprawują Oficjum, ale Kościół z tradycji
monastycznej zaczerpnął dla wszystkich zakonników, a także dla kapłanów i diakonów,
zwyczaj odmawiania Brewiarza. I tu zakonnice i zakonnicy, kapłani i diakoni - i oczywiście
również biskupi - w codziennej "urzędowej" modlitwie stają przed Bogiem z hymnami
i psalmami, z dziękczynieniem i pytaniami bez specjalnych celów.
Drodzy
współbracia w posłudze kapłańskiej i diakonatu, drodzy bracia i siostry w życiu konsekrowanym!
Wiem, co znaczy dla nas dyscyplina, co więcej czasem nawet przezwyciężanie samego
siebie, aby odmawiać wiernie Brewiarz; ale przez to Oficjum otrzymujemy zarazem wielkie
bogactwa: ileż to razy, gdy to czynimy, rozwiewają się zmęczenie i przygnębienie!
A tam, gdzie Bóg jest wysławiany i adorowany z wiernością, nie brak Jego błogosławieństwa.
Słusznie powiada się w Austrii: "Wszystko zależy od Bożego błogosławieństwa!".
Waszą
pierwszoplanową posługą wobec tego świata powinna więc być wasza modlitwa i sprawowanie
Bożego Oficjum. Wewnętrzną gotowością każdego kapłana i każdej osoby konsekrowanej
powinna być gotowość do "niestawiania niczego ponad Oficjum Boże". Piękno takiej wewnętrznej
gotowości będzie się wyrażać w pięknie liturgii tak, aby tam, gdzie wspólnie śpiewamy,
chwalimy, wysławiamy i wielbimy Boga, była obecna na ziemi cząstka nieba.
Zaprawdę
nie jest zuchwalstwem, jeśli w liturgii skupionej całkowicie na Bogu, w obrzędach
i śpiewach, dostrzega się obraz wieczności. W przeciwnym razie jak mogliby nasi przodkowie
setki lat temu wznieść święty budynek tak podniosły jak ten? Już sama architektura
kieruje ku górze nasze uczucia ku tym rzeczom, których "ani oko nie widziało, ani
ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował
Bóg tym, którzy Go miłują" (por. 1 Kor 2,9). W każdej formie zaangażowania na rzecz
liturgii rozstrzygającym kryterium winno być zawsze spojrzenie ku Bogu. Stajemy orzed
Bogiem - On mówi do nas a my mówimy do Niego. Tam, gdzie, w refleksjach nad liturgią,
chodzi tylko o to, jak uczynić ją pociągającą, ciekawą i piękną, gra już została przegrana.
Albo jest ona opus Dei z Bogiem jako szczególnym podmiotem, albo nie. W tym kontekście
proszę was: sprawujcie liturgię świętą ze wzrokiem skierowanym na Boga we wspólnocie
ze świętymi, z Kościołem żyjącym we wszystkich miejscach i wszystkich czasów, aby
stawała się ona wyrazem piękna i wzniosłości Boga, przyjaciela ludzi.
I
wreszcie duszą modlitwy jest Duch Święty. Zawsze, gdy się modlimy, jest naprawdę Ten,
który "przychodzi z pomocą naszej słabości, (...) przyczyniając się za nami w błaganiach,
których nie można wyrazić słowami" (por. Rz 8,26). Ufając tym słowom Pawła Apostoła,
zapewniam was, drodzy bracia i siostry, że modlitwa wywoła w was ten skutek, który
niegdyś wyrażał się w nazywaniu kapłanów i osób konsekrowanych prostym słowem "Geistliche"
(czyli osoby duchowne). Biskup Sailer z Ratyzbony powiedział kiedyś, że kapłani powinni
być w pierwszej kolejności osobami duchownymi. Chciałbym, żeby wyraz "Geistliche"
ponownie wszedł do obiegu. Przede wszystkim jednak ważne jest, aby dokonywała się
w nas ta rzeczywistość, którą to słowo opisuje: abyśmy, naśladując Pana, mocą siły
Ducha, stawali się osobami "duchownymi".
Austria jest, jak to się mówi
w podwójnym znaczeniu, prawdziwie "Klösterreich": królestwem klasztorów i bogata w
klasztory. Wasze prastare opactwa, których korzenie i tradycje sięgają daleko w głąb
wieków, są miejscami "pierwszeństwa dla Boga". Drodzy współbracia, przestrzegajcie
w sposób jeszcze bardziej oczywisty dla ludzi owego pierwszeństwa Boga! Jako oaza
duchowa klasztor wskazuje bowiem dzisiejszemu światu rzecz najważniejszą, co więcej
decydującą: istnieje ostateczna racja, dla której warto żyć, to znaczy Bóg i Jego
niezgłębiona miłość.
I proszę was, drodzy wierni, uważajcie wasze opactwa
i wasze klasztory za to, czym są i czym zawsze chcą być: nie tylko za miejsca kultury
i tradycji czy wręcz zwykłe przedsiębiorstwa gospodarcze. Struktura, organizacja i
gospodarka są niezbędne także w Kościele, ale nie są sprawą zasadniczą. Klasztor jest
przede wszystkim tym: miejscem siły duchowej. Przybywając do jednego z waszych monasterów
tu, w Austrii, odnosi się to samo wrażenie, jak wtedy, gdy pokonawszy drogę przez
Alpy, która kosztowała wiele potu, wreszcie można odetchnąć przy strumyku wypływającej
wody... korzystajcie zatem z tych źródeł bliskości Boga w swoim kraju, doceniajcie
wspólnoty zakonne, klasztory i opactwa i przychodźcie po posługę duchową, jaką osoby
konsekrowane są gotowe wam ofiarować!
Wreszcie swoją wizytę składam w Akademii,
dzisiaj Papieskiej, która przeżywa obecnie 205. rocznicę swego założenia i w swym
nowym statusie otrzymała od opata nazwę przymiotnikową, pochodzącą od obecnego następcy
św. Piotra. Jakkolwiek byłaby ważna integracja nauki teologicznej w universitas wiedzy
za pośrednictwem wydziałów teologii katolickiej na uniwersytetach państwowych, równie
ważne jest to, że są miejsca studiów tak ukształtowane jak wasze, gdzie jest możliwa
dogłębna więź między teologią naukową a przeżywaną duchowością. Bóg bowiem nigdy nie
jest po prostu Przedmiotem teologii, lecz jednocześnie jest zawsze również swoim żywym
Podmiotem. Zresztą teologia chrześcijańska nigdy nie jest dyskursem wyłącznie ludzkim
o Bogu, ale jednocześnie jest zawsze logosem i logiką, w której Bóg się objawia. Dlatego
intelektualizm naukowy i przeżywana pobożność są dwoma elementami badań, które w niepodważalnym
dopełnianiu się zależą nawzajem od siebie.
Ojciec cystersów św. Bernard
walczył w swoim czasie z odrywaniem obiektywnej racjonalności od nurtu duchowości
niebieskiej. Nasza dzisiejsza sytuacja, choć odmienna, wykazuje jednak także znaczące
podobieństwa. Dręczona niepokojem o uzyskanie uznania jako ściśle naukowa dziedzina
wiedzy we współczesnym znaczeniu tego pojęcia, teologia może zagubić tchnienie wiary.
Ale tak jak liturgia, która zapominając o spoglądaniu na Boga, jest jako taka słabym
światełkiem, podobnie i teologia, która nie porusza się już w przestrzeni wiary, przestaje
być teologią; kończy się, by zostać sprowadzona do serii dyscyplin mniej lub bardziej
związanych między sobą. Tam jednak, gdzie uprawia się "teologię na kolanach", jak
wymagał tego Hans Urs von Balthasar, nie zabraknie owoców dla Kościoła w Austrii i
gdzie indziej.
Płodność ta przejawia się we wspieraniu i formacji osób,
noszących w sobie powołanie duchowe. Aby dzisiaj powołanie do kapłaństwa lub życia
zakonnego mogło być wiernie podtrzymywane przez całe życie, potrzebna jest formacja,
która zintegruje wiarę i rozum, serce i umysł, życie i myśl. Życie naśladujące Chrystusa
wymaga zintegrowanej całej osobowości. Tam, gdzie zaniedbuje się wymiar intelektualny,
zbyt łatwo rodzi się forma pobożnego oczarowania, żyjącego niemal wyłącznie z emocji
i stanów duszy, których nie da się podtrzymywać przez całe życie.
A tam,
gdzie zaniedbuje się wymiar duchowy, tworzy się rozrzedzony racjonalizm, który na
fundamencie swego chłodu i swego oddalenia nie może już skupić się na radosnym oddawaniu
siebie Bogu. Nie można budować życia opartego na kroczeniu za Chrystusem na takich
jednostronnościach; stosując umiarkowane środki człowiek pozostanie osobiście niezadowolony
i w następstwie tego, może nawet wyjałowiony duchowo. Każde powołanie do życia zakonnego
lub kapłaństwa jest skarbem tak cennym, że osoby odpowiedzialne za to winny czynić
wszystko, co w ich mocy, aby znaleźć drogi formacji przystosowane do jednoczesnego
wspierania fides et ratio - wiary i rozumu, serca i umyslu.
Za radą swego
syna, błogosławionego Ottona z Fryzyngi, który był moim poprzednikiem na stolicy biskupiej
we Fryzyndze, św. Leopold Austriacki w 1133 r. założył wasze opactwo, nadając mu wezwanie
"Unsere Liebe Frau zum Heiligen Kreuz" (Maryi Panny od Świętego Krzyża). Klasztor
ten nie został poświęcony Matce Bożej tylko tradycyjnie - jak wszystkie klasztory
cysterskie - ale płonie tu ogień maryjny św. Bernarda z Clairvaux. Bernard, który
wstąpił do klasztoru wraz z 30 towarzyszami, jest swego rodzaju patronem powołań duchownych.
Być może dlatego miał tak entuzjastyczny i zachęcający wpływ na młodych ludzi swoich
czasów, powołanych przez Boga, że ożywiała go szczególna pobożność maryjna. Gdzie
jest Maryja, tam też jest pierwotny obraz całkowitego oddania się i kroczenia za Chrystusem.
Gdzie jest Maryja, tam jest zielonoświątkowe tchnienie Ducha Świętego, tam jest prawdziwy
początek i odnowa.
Z tego maryjnego miejsca na Via Sacra życzę wszystkim
miejscom duchowym w Austrii płodności i zdolności promieniowania. Chciałbym tu, przed
swym wyjazdem, podobnie jak już to było w Mariazell, prosić Matkę Bożą jeszcze raz
o wstawianie się za całą Austrię.
Za św. Bernardem wzywam każdego, aby
ufnie stawał się przed Maryją "dzieckiem", jak uczynił to sam Syn Boży: "Spoglądaj
na gwiazdę, przywołuj Mryję (...) W niebezpieczeństwach, zmartwieniach, niepewnościach
myśl o Maryi, przywołuj Maryję. Nie oddalaj Jej imienia od swych ust, nie oddalaj
Jej od swego serca (...) Idąc za Nią nie gubisz się, modląc się do Niej nie wpadasz
w rozpacz, myśląc o Niej nie błądzisz. Jeśli Ona cię trzyma, nie upadniesz; jeśli
Ona cię strzeże, nie lękasz się; jeśli Ona cię prowadzi, nie męczysz się; jeśli Ona
obdarza cię swymi względami, osiągasz swój cel".