2007-09-07 19:59:34

Wiedeń: Polacy drugą mniejszością katolicką po Chorwatach - wywiad


Pobożność polska i austriacka, grupy kontestujące w Kościele lokalnym, grupy narodowościowe w Austrii – to temat rozmowy ks. Tadeusza Cieślaka SJ z ks. Bartłomiejem Gzellą CR, pracującym od 6 lat wśród Polonii przy Kościele Polskim w Wiedniu. Poniżej spisany tekst wywiadu:


Proszę księdza, obecna wizyta Benedykta XVI związana jest z 850-leciem sanktuarium narodowego Austriaków w Mariazell. Pobożność polska i austriacka wydaje się podobna, chociażby z uwagi na charakter tego sanktuarium, taki mocno ludowy. Czy to wrażenie da się potwierdzić, czy może bardziej zniuansować?

Ks. Gzella: Mariazell jest sanktuarium ludowym, to prawda. Jest też sanktuarium maryjnym - stąd wielkie podobieństwo do naszej Częstochowy. Równocześnie jednak Mariazell się od niej różni, gdyż położone jest wysoko w górach, w pięknym, malowniczym miejscu. Jest to punkt odległy, niełatwy do zdobycia, więc i odwiedzających Mariazell jest o wiele mniej, niż tych, którzy przyjeżdżają do leżącej w sercu Polski Częstochowy. Nie ma tu zwyczaju wielkich, tłumnych pielgrzymek. Zdarzają się piesze pielgrzymki do Mariazell, ale nie są one tak powszechne, nie ma takiego ducha pielgrzymkowego, jak w polskiej pobożności.

Czy są jeszcze jakieś inne różnice między pobożnością austriacką a polską?
 
Ks. Gzella: Polacy jako Słowianie różnią się w sposobie wyrażania, w sposobie angażowania się w sprawy religijne. Z drugiej strony, Kościół austriacki przeszedł przez falę posoborowych reform, którymi zachłysnął się i jednocześnie, można powiedzieć, trochę przydusił. Płaci w dzisiejszych czasach cenę wyprzedzania tych reform, także wielu nieudanych eksperymentów, jak choćby zaniechanie sakramentu pojednania. Niezbyt wyważone ułożenie relacji pomiędzy świeckimi a duchownymi często skutkuje tym, że w parafiach nie ma księży, a z drugiej strony wydają się oni być niekiedy nawet niepotrzebni.

Prasa, czy w ogóle media, bardzo nagłaśniają też grupy kontestacyjne istniejące w Kościele od lat...

 
Ks. Gzella: Jest tu taki ruch My jesteśmy Kościołem, który próbuje siebie przedstawić jako autentyczny, oddolny głos Kościoła. Dosyć mocno jest też stawiana sprawa święcenia kobiet i kwestia celibatu wśród duchowieństwa. Wydaje się jednak, że te grupy kontestacyjne na czas pielgrzymki raczej nie zostaną dopuszczone do głosu w mediach w takiej mierze, jak dzieje się to normalnie w ciągu roku. Często Kościół przez media jest tutaj przedstawiany w dosyć krzywym zwierciadle, różnych dziwnych sytuacji albo pytań, które dotyczą właśnie spraw związanych ze święceniem kobiet, z miejscem par homoseksualnych czy nieformalnych związków. Jest to wyciągane przez media, gdy się pojawia jakakolwiek sytuacja wątpliwa. Na czas pielgrzymki jednak media o tym zamilkły.

Często mówiło się w trakcie przygotowań do tej pielgrzymki, że następuje pewien wzrost Kościoła. Mimo wszystko Kościół austriacki przezwycięża ten kryzys. Czy jest szansa, by ta pielgrzymka Benedykta XVI była punktem zwrotnym?
 
Ks. Gzella: Wielką „lokomotywą” Kościoła jest kard. Schoenborn, który podejmuje wiele różnych akcji. W samym Wiedniu stawia na rozwój małych wspólnot. Wspólnoty ruchu Focolari, Drogi Neokatechumenalnej i inne wspólnoty, które przez małe komórki odnawiają ten Kościół, są taką metodą zaczynu ewangelicznego. Z drugiej strony była wielka akcja Katholikentagu sprzed kilku lat, czy akcja ewangelizacji miasta, którą z innymi kardynałami Europy zapoczątkował właśnie tutaj w Wiedniu. To wszystko pokazuje, że nie jest to teren stracony dla Kościoła i wierzymy, że jest jeszcze gdzie pracować.

Takimi małymi grupami obok tych, o których Ksiądz wspomniał, są również grupy narodowościowe, które tutaj mieszkają w Wiedniu i mają swoje duszpasterstwa. Czy tylko są to Polacy?
 
Ks. Gzella: Pierwszą stacją, do której pojechał Benedykt XVI jest kościół Am Hof, gdzie spotyka się najliczniejsza grupa - chorwacka. My, Polacy, nie mamy tak wielkiego szczęścia, żeby Papież zatrzymał się u nas, ale przejeżdżał tuż przed naszym kościołem. Zorganizowaliśmy tutaj spotkanie, takie przyjęcie na trasie, żeby pokazać swoją obecność. Jako katolicy w Wiedniu jesteśmy co do wielkości drugą wspólnotą obcokrajowców. Kard. Schoenborn nazwał nas kiedyś „swą wielką parafią polską”. Cieszymy się, że dostrzega naszą działalność i obecność. Jest w naszym kościele przynajmniej raz w roku. Stara się też sprawować po polsku przynajmniej część liturgii. To jest bardzo sympatyczne, ukazuje dobry, ciepły kontakt z nami. Ale mieszkańcy Wiednia to nie tylko katolicy, są także inne wspólnoty, np. muzułmańskie. Najwięcej jest tutaj Turków. Nie zdobyli Wiednia za czasów Sobieskiego, dzisiaj robią to poprzez zamieszkanie...

Polacy wybierają się też do Mariazell, prawda?

Ks. Gzella: W sposób zorganizowany z naszego Kościoła Polskiego jadą cztery autobusy, a więc 200 osób. Jest to wiele i niewiele, patrząc na przewidywaną obecność 15-20 tys. tam w Mariazell. Pewnie też wiele osób będzie próbowało dostać się jakimiś innymi drogami, może ze swoich parafii austriackich, bo tam było po prostu łatwiej. Jedziemy! Będziemy widoczni, może coś zaśpiewamy, może coś zakrzyczymy głośniej, żeby nas usłyszał.


bm/ RV







All the contents on this site are copyrighted ©.