Włoski misjonarz na Filipinach uwolniony 39 dni po porwaniu przebywa jeszcze w Manili.
Ks. Gianfranco Bossi z Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych podziękował wszystkim
za modlitwę. Wyznał, że w tak dramatycznych okolicznościach stracił na wadze, jednak
nie stracił wewnętrznego pokoju.
Ks. Bossi: To doświadczenie, którego
nikomu bym nie życzył, bo jest bardzo ciężkie. Trudno by mi było radzić komuś, by
przeżył to co ja. Choć z drugiej strony zaczynam powoli rozumieć, że takie doświadczenie
wiele uczy. Myślę więc, że w najbliższych miesiącach będę miał czas zastanowić się
nad tym, co naprawdę się stało.
RV: Czy miał ksiądz chwile załamania?
Ks.
Bossi: Nie, dzięki Bogu nigdy nie byłem załamany. Pomogła mi pamięć o doświadczeniu
dwóch innych włoskich misjonarzy na tych terenach. Ks. Luciano Benedetti z naszego
zgromadzenia, porwany w roku 1998, został wypuszczony po 68 dniach. W roku 2001 ks.
Giuseppe Pierantoniego, sercanina, uwolniono pół roku po porwaniu. Dlatego byłem spokojny,
myśląc, że i mnie kiedyś wypuszczą. Nigdy nie traciłem wewnętrznego pokoju. Naprawdę
muszę za to dziękować Bogu, który zachował mi spokój wobec tego, co się działo.
RV:
Czy prowadził ksiądz dialog z porywaczami?
Ks. Bossi: Codziennie rozmawialiśmy
na różne tematy. Oni się modlili i ja się modliłem. Pytałem ich i także siebie samego:
«Czy modlimy się do tego samego Boga, czy też do innego, skoro wy modlicie się z karabinem
w ręku? Czy ten sam Bóg tego wszystkiego chce – i właściwie czego?». Te pytania noszę
nadal w sobie i muszę się jeszcze zastanowić nad tymi sprawami.
RV:
Czy powiedzieli, dlaczego księdza porwali?
Ks. Bossi: Oni chcą pieniędzy
na zakup broni. Porwano mnie dlatego, że jestem Włochem, a nie Filipińczykiem. Oczekiwano,
że rząd będzie za wszelką cenę dążył do uwolnienia mnie.
RV: Został
ksiądz poinformowany o licznych inicjatywach modlitwy i solidarności – także ze strony
Ojca Świętego?
Ks. Bossi: Serdecznie dziękuję za modlitwę Papieżowi,
a także ks. Gianniemu Sandalo, naszemu przełożonemu na Filipinach. Codziennie po trochu
opowiada mi on, co dla mnie zrobiono. Jestem za to wdzięczny, bo moja radość z dnia
na dzień wzrasta. Muszę podziękować wszystkim, którzy się za mnie modlili. Przez cały
wolny czas – którego miałem bardzo dużo – myślałem o wszystkich, których w życiu spotkałem.
Widziałem twarze przyjaciół jeszcze żyjących i już zmarłych. Wydaje mi się, że to
również w tym doświadczeniu było czymś bardzo pięknym.
RV: Jest ksiądz
misjonarzem. Jak przez to doświadczenie widzi ksiądz swoją misję?
Ks. Bossi:
Myślę, że pozwoliło mi ono zrozumieć, jak jeszcze daleko do tego, żebyśmy się
czuli braćmi. Mam nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy będziemy mogli powiedzieć razem,
że Bóg jest naszym ojcem, a my jego dziećmi – a zatem naprawdę braćmi i siostrami.