Papieskie motu proprio - komentarz ks. A. Koprowskiego SJ
Publikacja „Motu proprio o korzystaniu z liturgii rzymskiej sprzed reformy dokonanej
w 1970 r.” od kilku już miesięcy wywołuje różne komentarze i reakcje. Ojciec Święty
w liście przewodnim towarzyszącym ogłoszonemu dziś dokumentowi zauważa, że informacje
i osądy wypowiadane bez znajomości tekstu spowodowały spore zamieszanie. Od pewnego
czasu pojawiały się reakcje często sprzeczne między sobą – od radosnej akceptacji
po twardy opór – a wszystko wobec projektu dokumentu, którego nikt nie znał.
Ojciec
Święty z mocą potwierdza autorytet Soboru Watykańskiego II. Podkreśla, że jego dokument
w niczym nie podważa tego autorytetu. Mszał opublikowany przez Papieża Pawła VI, tak
samo jak jego dwukrotne edycje z polecenia Jana Pawła II, „jest i pozostaje formą
zwyczajną Liturgii eucharystycznej. Zarazem ostatnie przedsoborowe wydanie Mszału
Rzymskiego, opublikowane na mocy władzy Jana XXIII w 1962 r. i używane także podczas
obrad Soboru Watykańskiego II, zostaje dopuszczone jako forma nadzwyczajna
celebracji eucharystycznej”.
Ojciec Święty Benedykt XVI omawia sytuację prawną
i ewolucję sytuacji duszpasterskiej w tym względzie w okresie po Soborze Watykańskim
II. Zauważa się ogromną troskę Papieża o zachowanie sakralnego charakteru liturgii,
a zarazem o utrzymanie charakteru uniwersalnego, powszechności Kościoła w sferze duszpasterskiej.
„Chodzi o doprowadzenie do pojednania wewnętrznego w łonie Kościoła – stwierdza Papież
w liście. – Nie ma żadnej sprzeczności między jednym a drugim wydaniem Mszału Rzymskiego.
W historii liturgii jest wzrost i rozwój, a nie rozbicie czy pęknięcie”. Wzruszająca
jest delikatność, z jaką Benedykt XVI zwraca się do biskupów w liście towarzyszącym
motu proprio, podkreślając, że dokument papieski w niczym nie umniejsza autorytetu
i odpowiedzialności biskupów. Co więcej, prosi, by po okresie 3 lat od wejścia w
życie motu proprio napisali do Stolicy Apostolskiej swoje uwagi i doświadczenia. Gdyby
okazało się, że pojawiły się poważne trudności, trzeba będzie szukać nowych rozwiązań.
Decyzje
każdego Papieża, które dotyczą w jakiś sposób rytmu życia Kościoła, trzeba odczytywać
w kontekście „całości” myśli Ojca Świętego. W sposób szczególny tyczy to Benedykta
XVI, wspaniałego teologa, starającego się śledzić drogę duszpasterską w odniesieniu
do tej teologicznej refleksji i opisywanej przez nią rzeczywistości wiary.
W
kwietniu otrzymaliśmy pierwszy tom książki Benedykta XVI „Jezus z Nazaretu”. Jest
to owoc życia pełnego refleksji, prób zrozumienia i analizowania uwarunkowań kulturowych,
medytacji, a także doświadczenia duszpasterskiego, wiary chrześcijańskiej. Owoc życia
skoncentrowanego na poznawaniu Jezusa, aby wejść w żywotny i głęboki z Nim kontakt.
Z Nim i Jego Kościołem.
W adhortacji posynodlanej „Sacramentum Caritatis” Benedykt
XVI podkreślał charakterystyczne cechy rozwoju rytu eucharystycznego: „Spoglądając
na dwutysiącletnią historię Kościoła Chrystusowego, kierowaną mądrym działaniem Ducha
Świętego, pełni wdzięczności podziwiamy dokonujący się w czasie rozwój form obrzędowych,
poprzez które sprawujemy pamiątkę wydarzenia naszego zbawienia. Od wielorakich form
pierwszych wieków, które nadal jaśnieją w obrzędach starożytnych Kościołów wschodnich,
aż po rozprzestrzenienie się obrządku rzymskiego; od jasnych wskazań Soboru Trydenckiego
i mszału św. Piusa V aż po odnowę liturgiczną zamierzoną przez Sobór Watykański II:
na każdym etapie historii Kościoła celebracja eucharystyczna, będąca źródłem i szczytem
jego życia i misji, jaśnieje poprzez obrzęd liturgiczny z całym swym różnorodnym bogactwem.
XI Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, które się odbyło w dniach od 2 do
23 października 2005 r. w Watykanie, złożyło Bogu głębokie dziękczynienie wobec tej
historii, rozpoznając w jej działaniu przewodnictwo Ducha Świętego. Ojcowie synodalni
stwierdzili oraz potwierdzili dobroczynny wpływ, jaki miała na życie Kościoła reforma
liturgiczna podjęta przez Sobór Watykański II. Synod Biskupów miał możność ocenić
jej przyjęcie w okresie posoborowym. Bardzo liczne były wyrazy uznania. Stwierdzono,
że trudności, jak również niektóre zauważone nadużycia, nie mogą przesłonić dobrodziejstw
oraz ważności liturgicznej odnowy, która zawiera bogactwa nie w pełni jeszcze wykorzystane”.
Jak podkreśla Papież, chodzi o to, by zmiany zamierzone przez Vaticanum II odczytywać
w konkrecie życia Kościoła a zarazem jakby wewnątrz jedności, jaka charakteryzuje
rozwój samego rytu, bez ruchów, które by w sposób sztuczny tę jedność naruszały.
W
dwóch innych tekstach, jeszcze kard. J. Ratzingera, „Duch liturgii” i „Moje życie”
znajdujemy pewne treści, które pozwalają lepiej zrozumieć głębsze motywy decyzji,
jaką podjął Papież Benedykt XVI w opublikowanym dziś motu proprio.
W autobiografii
„Moje życie” J. Ratzinger opisuje najważniejsze wydarzenia w „okresu ratyzbońskiego”
swojego życia (1967 – 1976). Jednym z nich było dołączenie do publikacji mszału Pawła
VI niemal całkowitego zakazu używania mszału poprzedniego, po okresie 6 miesięcy
danych na wprowadzenie nowego. Zauważa: takiego zakazu nie było nigdy w historii liturgii.
Oczywiście nie taka była wola Soboru Watykańskiego II. Wydawało się czymś normalnym,
że nowy mszał, oparty na wizji nowego Soboru, zastępuje mszał poprzedni, ułożony 400
lat temu przez Piusa V na podstawie Soboru Trydenckiego. Ale – podkreśla Ratzinger
w autobiografii – zawsze był to proces ewolucyjny, proces wzrostu. Bo tak naprawdę
mszał stworzony przez Piusa V nie istnieje. Ten, który wydawano do 1962 r. i który
był nazywany mszałem Piusa V, to owoc długiego procesu rozwoju, przekształceń, wzrostu
dokonywanego w historii Kościoła.
Kard. Ratzinger zwraca uwagę na jeden szczegół
znamienny w rozwoju po Soborze Trydenckim. Reforma protestancka rozpowszechniała się
przede wszystkim poprzez wprowadzanie swoistych „reform liturgicznych”. Podział Kościoła
znajdował zewnętrzny wyraz w zmianach liturgicznych i często w praktyce było trudno
określić, co jest jeszcze katolickie, a co już nim nie jest. „W tej sytuacji zamieszania,
braku jednolitych i klarownych reguł liturgicznych, w kontekście różnorodności liturgicznej
odziedziczonej też po wiekach średnich, ówczesny Papież zdecydował, że Mszał Rzymski,
tekst liturgiczny Miasta Rzymu, jako w sposób oczywisty i pewny – katolicki – należy
wprowadzić wszędzie tam, gdzie sprawowano liturgię według nowych rytów, nowych – to
znaczy nie mających za sobą przynajmniej 200 lat tradycji. Tam, gdzie ową 200-letnią
tradycję zachowano, nie zachodziła konieczność wprowadzenia Mszału Rzymskiego, bo
było oczywiste, że modląca się wspólnota jest katolicka, że nie jest owocem „reformy
protestanckiej”.
W autobiografii kard. Ratzinger podkreśla, że było słuszne,
całkowicie zasadne i zgodne z linią Soboru Watykańskiego II dokonanie reformy mszału,
zwłaszcza wprowadzenie języków narodowych do liturgii. Nowy, posoborowy mszał wniósł
wiele autentycznych ubogaceń. Jednak fakt, że przedstawiano jako nową budowlę, przeciwstawną
temu, co uformowane zostało przez długie doświadczenia historii, oraz że używanie
tego historycznego dziedzictwa zostało zakazane, wzburzył autora książki, ponieważ
sprawiało to wrażenie, jakby liturgia była owocem pracy specjalistów i czymś należącym
do kompetencji prawników, a nie żywotnym procesem, który łączy nas z wydarzeniem Wieczernika
i osobą Jezusa Chrystusa.
Wydaje mi się, że tutaj dotykamy istotnego punktu
myśli i decyzji Benedykta XVI. Chodzi o przekonanie, że nie można stwarzać nawet samych
tylko pozorów, jakoby liturgia była owocem pracy specjalistów i prawników, a nie żywotnym
procesem łączącym nas z „Wydarzeniem Pana”. Ten wątek rozwija autobiografia Ratzingera:
„w ten sposób, de facto, narasta przekonanie, że liturgię «się robi», a nie jest to
coś, co istnieje już wcześniej, co jest nam «dane», w co wchodzimy jako w tajemnicę
wiary; że „«robimy liturgię » mocą decyzyjną specjalistów, prawników czy to «centrali»,
czy «jakiejś konkretnej wspólnoty», która usiłuje tworzyć «własną liturgię». W ten
sposób gubi się wrażliwość na to, co istotne: na spotkanie z tajemnicą wiary, z misterium
Chrystusa, które przecież nie są «naszym produktem, wytworem», ale są źródłem i początkiem
naszego życia. Zarazem – tworzy się sytuacje sztucznych podziałów w miejsce jedności,
która charakteryzuje rozwój samego rytu. Ten klimat, bez złej woli, ale przy powierzchowności
postaw i zaśpieszeniu reformami, charakteryzował – pisze Ratzinger – niektóre tendencje
okresu bezpośrednio posoborowego”.
Kard. Ratzinger w obydwu tekstach podkreślał
fundamentalne znaczenie traktowania liturgii jako elementu wspólnoty wiary, komunii
wiary, uniwersalnej jedności Kościoła i jego historii, bo jest to przecież misterium
żyjącego Chrystusa. W przeciwnym wypadku gubimy istotny fundament paschalnej rzeczywistości
Chrystusa. Wspólnota cieszy się, że jest razem, ale celebruje samą siebie, zaciera
się żywotna więź ze źródłem wiary, którym jest sam Chrystus.
Syntetyzując trzeba
podkreślić, że:
- W motu proprio Benedykta XVI nie chodzi bynajmniej o deprecjonowanie
Soboru Watykańskiego II. W liście towarzyszącym dokumentowi Papież podkreśla dobroczynny
wpływ reformy soborowej na życie i misję Kościoła, znaczenie i wagę reformy liturgicznej
Vaticanum II, mającej w sobie elementy, które trzeba jeszcze ciągle dalej rozwijać.
-
Motu proprio daje sposobność do ożywienia świadomości, że liturgia jest procesem życiowym,
jest czymś „nam danym”, opartym na wydarzeniu paschalnym Chrystusa, przeżywanym przez
wspólnotę Kościoła poprzez wieki, a nie jest produktem specjalistów czy prawników.
Jest źródłem naszego życia jako wspólnoty wiary.
- Ojciec Święty jest świadom,
że nowe normy dopuszczające mszał sprzed r. 1970 wychodzą naprzeciw potrzebom i zainteresowaniom
tylko mniejszości wiernych. Jak zauważa, wymagają choćby znajomości łaciny, a z tym
jest kiepsko, jej znajomość nie jest już częsta.
- Papież zachęca do aktywnego
pogłębienia życia liturgicznego. „Dwie formuły rytu rzymskiego mogą wzajemnie się
ubogacać: w dawnym mszale mogą i powinny być dodane teksty o nowych świętych i niektóre
nowe prefacje. […] W sprawowaniu Liturgii według mszału Pawła VI może ujawnić się,
w sposób silniejszy niż dotychczas, wymiar sakralny, który tak wielu przyciąga do
dawnej formy rytu. Najpewniejszą gwarancją, żeby mszał Pawła VI jednoczył wspólnoty
parafialne i był przez nie miłowany, jest sprawowanie liturgii z wielką czcią i zgodnie
z przepisami; ukaże to bogactwo duchowe i głębię teologiczną tego mszału”. W liście
i w samym motu proprio Papież podkreśla, że mszał Pawła VI jest i pozostaje formą
zwyczajną celebracji eucharystycznej.
- W okresie globalizacji i trudności
w odnalezieniu równowagi między tym, co osobiste, i tym, co się rozpływa w „skali
globu”, trudności w uchwyceniu rytmu życia odpowiadającego własnej osobowości i korzeniom,
z których się wywodzimy, ważne jest mieć świadomość drogi Kościoła jako wspólnoty
wiary. A zarazem Kościoła jako wspólnoty uniwersalnej, której istnienie jest zakorzenione
w fakcie Jezusa Chrystusa, w misterium Chrystusa żyjącego.
- Przywrócenie „ważności”
Mszału Rzymskiego opublikowanego przez Jana XXIII w 1962 r. oznacza więc potwierdzenie
procesu ciągłości wzrostu wspólnoty eklezjalnej, a także różnorodności kulturowych
i liturgicznych, wyrażających jedność Kościoła jako wspólnoty wiary zakorzenionej
w Misterium Chrystusa. Jest dopuszczeniem dodatkowej, „nadzwyczajnej” formuły sprawowania
liturgii, bez umniejszania roli formuły zwyczajnej, powszechnej, jaką jest Mszał Rzymski
oparty o posoborową reformę liturgii. Jest zarazem „dopowiedzeniem” słowa szacunku
dla „formuły ewolucyjnego rozwoju liturgii”, czasem lekceważonego w rytmie i entuzjazmie
towarzyszącym latom bezpośrednio następującym po wydarzeniu Vaticanum II.