Caritas Libanu alarmuje, że w wyniku kolejnych zamachów bombowych, które zupełnie
zdestabilizowały gospodarkę kraju całe rodziny pozostają bez pracy, a co za tym idzie
bez jakichkolwiek środków do życia. Wielu Libańczyków prosi o pomoc swe rodziny mieszkające
za granicą. Brak podstawowych produktów sprawia, że coraz trudniej jest żyć w Libanie. „Nie
mają przede wszystkim pracy, powoli też tracą nadzieję, bardzo dużo z nich wyjeżdża
za chlebem, najczęściej emigrują chrześcijanie” – mówi pracujący w Bejrucie o. Paweł
Bielecki- Kurysz OFMCap. Zakonnik wskazuje, że rząd jak dotąd nie próbuje nikogo zatrzymywać.
„Nie próbuje, bo nie stwarza żadnej alternatywy dla bezrobocia i beznadziei. Coraz
więcej rodzin potrzebuje wsparcia materialnego z zewnątrz. Caritas libańska dwoi się
i troi by sprostać potrzebom, ale nie da się być wszędzie, nie zawsze da się fizycznie
dotrzeć do tych najbiedniejszych, którzy w wyścigu o lepsze jutro zajęli ostatnie
miejsce. Do dziś nie ma też żadnego rządowego, w miarę pewnego programu pomocy. Ci,
którzy stracili dorobek życia z powodu eksplozji, bądź ubiegłorocznej wojny, do dziś
czekają aż obietnice dane na papierze staną się faktem” – podkreśla polski kapucyn.
O. Bielecki-Kurysz wskazuje, że konwoje humanitarne zarówno z ONZ jak i instytucji
prywatnych starają się dotrzeć z pomocą do wszystkich. Niestety nie sprzyja temu sytuacja
w kraju. Zdarzają się bowiem napady i kradzieże. Caritas obejmuje swą
pomocą także palestyńskich uchodźców zamieszkujących w obozach na terenie Libanu.
W wielu z nich problemem staje się nie tyle brak środków do życia ile przeludnienie,
co z kolei sprawia, że uchodźcy żyją w katastrofalnych warunkach higienicznych.