Kard. Errázuriz o wyzwaniach stojących przed Ameryką Łac. - wywiad
Wielkie wyzwania kościelne i społeczne kontynentu latynoamerykańskiego podejmie V
Konferencja Ogólna Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Benedykt XVI zainauguruje
ją 13 maja w Aparecidzie. Kard. Francisco Javier Errázuriz jest przekonany, że to
spotkanie będzie nowym zaczynem nie tylko do ponownej ewangelizacji ale również konkretnych
przemian społecznych. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego jeden z delegowanych przez
Ojca Świętego przewodniczących tego spotkania, arcybiskup Santiago de Chile, przewodniczący
CELAM wskazał na pilną konieczność formacji świadomego laikatu.
Kard. Errázuriz:
To może dziwne, że słowo „uczeń” jest nowe w dokumentach episkopatu Ameryki Łacińskiej.
Rzadko go używano, mimo że dla chrześcijaństwa ma ono centralne znaczenie. Podkreśla,
że katolik nie jest, że tak powiem, wyłącznie podmiotem etycznym, mającym własne przekonania,
obdarzonym w swym życiu autonomią, by przekształcać społeczeństwo. Słowo „uczeń” przypomina,
że katolik jest człowiekiem, który spotkał Chrystusa. Chcemy dziś promować to spotkanie
z Chrystusem w różnych miejscach naszego kontynentu, aby wielu ludzi stało się jego
„uczniami”. Oczywiście ma to różne odcienie. Chodzi o słuchanie Boga, zwłaszcza w
czasach, gdy wysuwa się wiele wątpliwości co do prawdy i usiłuje się upowszechniać
fałszywe obrazy Boga, człowieka, rodziny czy samego życia. Drugie kluczowe słowo to
„misjonarz”. Wyraża ideę, która przede wszystkim odpowiada rzeczywistości historycznej.
Ameryka Łacińska była mało misyjna w porównaniu z innymi Kościołami. Otrzymała misjonarzy
z całego świata, ze wszystkich kontynentów i bardzo wielu krajów, zwłaszcza europejskich.
Absolutnym obowiązkiem Kościoła jest troska o osoby ochrzczone w Chrystusowej wierze.
Śmiem twierdzić, że chodzi tu o „odpowiedzialne ojcostwo”. Każdy ochrzczony ma prawo
usłyszenia Ewangelii i przyjmowania sakramentów. Nie można myśleć, że wystarcza chrzest,
a potem każdy sobie to jakoś po swojemu ułoży. Kościół ma obowiązek wypracowania planów
duszpasterskich w odniesieniu do tych, którzy są „dalecy” od wiary czy w jakimś momencie
się od niej „oddalili”.
RV: Jakie priorytety i wyzwania duszpasterskie
dostrzega ksiądz kardynał w obliczu gwałtownych przemian społeczno-politycznych w
tej części świata, zwłaszcza w dwóch ostatnich latach?
Kard. Errázuriz:
Trzeba powiedzieć, że ta nowa rzeczywistość wiąże się po części z minionymi dekadami.
Jako przygotowujący obecną konferencję uważamy, że podstawowe dokumenty soborowe,
wzywające Kościół do służby człowiekowi i światu, aby był znakiem nadziei dla narodów,
stanowią wielką pomoc w wielu dziedzinach działalności duszpasterskiej. W Ameryce
Łacińskiej po II Soborze Watykańskim w wielu grupach można było zauważyć silną radykalizację,
niekiedy o charakterze rewolucyjnym. Miało to także miejsce w obrębie ważnych ugrupowań
chrześcijańskich. Można stąd wyciągnąć naukę, że w owych przypadkach oczywisty był
brak dostatecznej formacji oraz że do wielu serc nie przeniknęła w odpowiedni sposób
wewnętrzna siła Kościoła. Zaniedbano może to, na co zwraca się dziś wiele uwagi w
duszpasterstwie laikatu: formację, katechezę, przygotowanie do sakramentów. Nie można
jednak zapominać o właściwej roli laikatu, który na mocy swego powołania i misji ma
przekształcać społeczeństwo. W przeszłości nie doceniano tego zadania, czego skutki
są dziś widoczne. Obecność laikatu w polityce – podkreślam: ludzi świeckich zaangażowanych
i konsekwentnie wyznających swą wiarę – nie jest taka, jak należałoby się spodziewać
po krajach latynoamerykańskich, które są w większości chrześcijańskie.
W ostatnich
dziesięcioleciach, gdy chodzi o powołanie laikatu do kształtowania świata i przenikania
go światłem Ewangelii, sytuacja nie przedstawiała się zbyt optymistycznie. Trzeba
też przypomnieć, że pod rządami dyktatorskimi ludzie świeccy znajdowali więcej przestrzeni,
aby działać wewnątrz Kościoła, za to brakowało ich wkładu w budowę społeczeństwa.
W tym okresie Kościół mógł obficie korzystać z ich twórczych talentów, ale społeczeństwo
jako całość zostało w pewien sposób zubożone. Cieszę się z wkładu ludzi świeckich
w kształtowanie Kościoła, dziękujemy za to Bogu. Nie można jednak zapominać, że laikat
ma też kształtować społeczeństwo. W Ameryce Łacińskiej w chwilach trudnych dał on
istotny wkład w budowę wspólnoty kościelnej. Jestem przekonany, że problem ubywania
wiernych w naszych Kościołach jest z tym związany. Nie znaczy to jednak, by nie były
one żywe. Wręcz przeciwnie. Właśnie w obliczu trudności okazały się bardzo energiczne,
aby stawić czoła wyzwaniom. Dziś Kościół przeżywa wielką odnowę zarówno gdy chodzi
o praktyki sakramentalne, jak katechezę i misję, zwłaszcza wśród młodych. To nowe
zjawisko jest dla nas duszpasterzy wielkim wyzwaniem: musimy im umożliwić otrzymanie
tego, czego poszukują.
Sądzę, że naszym obowiązkiem jest dziś formowanie ludzi
świeckich jako uczniów i misjonarzy Chrystusa, odważnych, konsekwentnych i zaangażowanych.
Ich zadaniem jest podjęcie w pełni roli budowniczych społeczeństwa, a Kościół powinien
im towarzyszyć. To prawda, że jest dziś wielu polityków katolickich działających odważnie
i z przekonaniem. Trzeba ich jednak więcej, zarówno co do liczby, jak i co do jakości.
Mam wrażenie, że podczas tej konferencji zostaną potwierdzone na nowo ważne decyzje
czterech poprzednich spotkań: opcja preferencyjna na rzecz ubogich, ewangelizacja
kultury, nauka społeczna Kościoła itd. Z całą pewnością silnie zostanie podkreślona
rola i misja laikatu. To przecież w końcu właśnie ludzie świeccy są powołani do realizacji
wielu zadań w złożonym świecie życia społecznego: od polityki do uniwersytetu, od
fabryki do związków zawodowych. Podczas tej konferencji w sposób szczególny chcemy
zaakcentować rolę osoby, chrześcijanina, aby zjednoczony z Chrystusem mógł on realizować
wielkie projekty i programy, które zostały już zasadniczo nakreślone.
RV:
Ostatnio duży niepokój budzi sprawa relatywizmu etycznego i kulturowego, pojmowanego
także jako racjonalność subiektywna i pluralizm wyborów moralnych. Jak to zjawisko
wygląda obecnie w Ameryce Łacińskiej?
Kard. Errázuriz:
Moim zdaniem w Ameryce Łacińskiej, przygotowującej się do obchodów dwusetnej rocznicy
dążeń niepodległościowych, stoimy właśnie wobec tego wielkiego wyzwania, które może
być swego rodzaju „drugą kolonizacją”. Naszym krajom grozi zdeprawowanie wieloma aspektami
typowymi dla współczesnych społeczeństw europejskich, choć rzecz jasna nie tylko europejskich,
które należą raczej do pewnej dekadencji kulturowej, a nie mają nic wspólnego z wielkim
europejskim dziedzictwem duchowym czy też z dziedzictwem innych cywilizacji i kultur.
Wystarczy
na przykład reforma edukacyjna w Hiszpanii, aby niebawem domagano się podobnej także
w Ameryce Łacińskiej. Dzieje się tak jedynie na zasadzie naśladownictwa. Mógłbym podać
szereg konkretnych przykładów. Zasadniczy problem jest następujący: zazwyczaj intensywnie
nurty myślowe obecne w Europie czy gdzie indziej szybko docierają do Ameryki Łacińskiej.
Dzieje się to bez poszanowania kontekstu, lokalnych wartości i potrzeb. W Chile musieliśmy
zwrócić się o wycofanie niektórych podręczników szkolnych, wprowadzonych bezkrytycznie,
znieważających nasze tradycje i wartości. Mechaniczne je przetłumaczono i wprowadzono
do obiegu, jakby nigdy nic. My natomiast mówimy: trzeba sobie uświadomić tradycję
własnej kultury i bronić jej, nie po to, by zamykać się w sobie, ale żeby przygotować
się do autentycznego dialogu międzykulturowego. Możemy się z niego wiele nauczyć,
jeśli będziemy zdolni do zachowania własnej tożsamości i rozumnej oceny.