„ANZAC DAY” – tak swoje narodowe święto nazwali byli australijscy żołnierze. Setki
tysięcy widzów oklaskiwało 25 kwietnia kombatantów różnych frontów, idących w cywilnych
ubraniach w swoich oryginalnych oddziałach, by przy grobie nieznanego żołnierza oddać
cześć kolegom poległym na niemal wszystkich frontach ubiegłego wieku.
92 lata
temu 20 tys. żołnierzy australijskich i 10 tys. nowozelandzkich lądowało na półwyspie
Gallipoli biorąc udział w alianckiej inwazji Turcji. Młode jeszcze w czasie I wojny
światowej siły zbrojne Australii miały wesprzeć Anglię i aliantów na europejskich
frontach. Zdziesiątkowane oddziały wycofały się z tej nieudanej inwazji po 8 miesiącach
zażartych walk, ale w ich przelanej krwi rodził się australijski patriotyzm i narodowa
duma.
Po tej pierwszej, przegranej bitwie na tureckiej ziemi, zawadiackie kapelusze
australijskich żołnierzy widziano na wielu frontach II Wojny Światowej, a później
w Korei, Wietnamie i innych krajach. Pod Tobrukiem i na kilku innych frontach nawiązali
trwające do dziś, bardzo mocne braterstwo broni z żołnierzami polskimi. Nikt się
więc nie dziwi, że już od pół wieku w australijskich marszach kombatanckich biorą
udział także Polacy. Coraz rzadsze są już szeregi naszych bohaterów spod Tobruku,
Monte Cassino, Narwiku, bitwy o Anglię i o Warszawę, coraz wolniejszy ich krok, ale
biało-czerwona flaga i polskie kombatanckie sztandary niesione przez harcerzy na ulicach
australijskich miast dają piękne świadectwo polskich ofiar, składanych tak hojnie
w walkach o wolność.