Benedykt XVI w rzymskim seminarium - wspomnienie własnej formacji
W ostatnią sobotę przed Wielkim Postem wspólnota Wyższego Seminarium Rzymskiego obchodzi
patronalne święto Matki Bożej Zawierzenia. Z tej okazji Benedykt XVI – kontynuując
tradycję swych poprzedników Pawła VI i Jana Pawła II – udał się tam z wizytą.
Mieszczące
się na Lateranie seminarium papieskiej diecezji ma obecnie 121 alumnów – poinformował
Radio Watykańskie jego rektor, prał. Giovanni Tani. Blisko połowa kleryków – dokładnie
57 – pochodzi z Rzymu. 43 rzymskich seminarzystów przybyło z 26 diecezji włoskich,
zaś 21 – z za granicy, w tym także z Polski (a ponadto z Bułgarii, Chorwacji, Danii,
Haiti, Hiszpanii, Rumunii, Ukrainy i Węgier). Co roku do Wyższego Seminarium Rzymskiego
wstępuje ok. 10 kandydatów. W tym roku Papież udzieli święceń kapłańskich 12 przygotowanym
w nim diakonom. Poza tym wyświęci dla diecezji rzymskiej tych, którzy odbyli formację
w kolegium Capranica i w seminarium „Redemptoris Mater”.
Jakich księży oczekuje
dziś świat? Odpowiadając na to pytanie rektor rzymskiego seminarium stwierdził, że
jest zarówno świat, który nie czeka na księży, jak i taki, który ich łaknie. "Istnieje
też świat, który jest bardzo zaskoczony – i to nawet ludzie dalecy – spotykając kapłanów
uważnych, przystępnych, wielkodusznych, jak to się dzieje w parafiach. Ludzie cieszą
się, kiedy księża potrafią wyjaśniać treści wiary i pomagać zrozumieć, jak bardzo
ważne są one dla życia" - powiedział ks. Tani. Rektor rzymskiego seminarium wskazał
na znaczenie jakie ma w posłudze kapłańskiej umiejętność otwarcia na świat Boga i
świat duszy, uduchowienie księży, a także umiejętność obdarzania świeckich odpowiedzialonością
za Kościół. "Jestem przekonany, że to wszystko może być naprawdę rzeczywistością.
To nie jest tylko odległa wizja. Są tacy księża i ludzie bardzo ich kochają” - stwierdził
prał. Giovanni Tani.
Papież odpowiedział na pytania 6 kleryków – po jednym
z każdego rocznika. Drugie pytanie dotyczyło formacji seminaryjnej Josepha Ratzingera.
„Sądzę, że nasze życie w seminarium we Fryzyndze przebiegało w sposób bardzo
podobny do waszego życia, nawet jeśli nie znam dokładnie waszego rozkładu dnia” –
wyznał improwizując Benedykt XVI. - Zaczynaliśmy o wpół do siódmej czy siódmej półgodzinną
medytacją, podczas której każdy rozmawiał z Bogiem, usiłował otworzyć się na liturgię,
gdyż zaraz później była Msza. Następnie mieliśmy śniadanie i przed południem wykłady.
Po południu były seminaria, czas na prywatne studium, wieczorem wspólna modlitwa oraz
tzw. puncta, podczas których ojciec duchowny, czy też sam rektor seminarium, przygotowywali
nas do osobistego rozważania. Nie podawali jednak całej medytacji, lecz elementy,
które mogły być pomocne do przyswojenia sobie słowa Bożego, które było przedmiotem
rozważania” – wspominał Papież program codzienny dodając, że były też okazje na wielkie
święta z piękną liturgią i muzyką.
Jako sprawę znacznej wago Benedykt XVI
określił potrzebę dyscypliny, ustalonego porządku dnia, aby nie zastanawiać się codziennie,
co robić. Pomaga ona w dobrym, przeżyciu dnia. Pytany jak sam wspomina swoją formację
przyznał, że na ile mógł, z uwagą śledził wykłady. Przez 2 pierwsze lata filozofii
od początku zafascynowała go postać św. Augustyna i później również jego szkoła (w
średniowieczu św. Bonawentura – wielki naśladowca św. Franciszka). Podkreślił zwłaszcza
mnie wielkie człowieczeństwo św. Augustyna, który nie miał prostej możliwości utożsamienia
się z Kościołem, gdyż na początku był katechumenem. Musiał walczyć, prowadzić duchowe
zmagania, aby powoli odnaleźć dostęp do słowa Bożego, do życia z Bogiem oraz wielkiego
„tak” dla Kościoła. W tym procesie, tak bardzo ludzkim, nawet i dziś możemy zauważyć,
że gdy człowiek decyduje się na „wejście”, to wszystkie opory naszego bytu brane są
na poważnie i ukierunkowane ku wielkiemu „tak” dla Boga.” Tak więc, jego teologia
jest bardzo osobista, rozwinięta głównie w głoszeniu słowa – stwierdził Papież.
Wyjaśniając
swoją fascynację św. Augustynem Benedykt XVI przyznał, że jedną z racji był fakt,
iż on na początku chciał prowadzić życie kontemplacyjne, pisać kolejne książki filozoficzne.
Bóg jednak tego nie chciał, sprawił, że został księdzem, biskupem, przez co całe jego
życie i dzieło rozwinęło się głównie w dialogu z ludem bardzo prostym. Z jednej strony
najpierw sam musiał odnaleźć znaczenie Pisma Świętego, a z drugiej mieć na uwadze
zdolności poznawcze tych ludzi, w ich kontekście życia - po to, aby dojść do chrześcijaństwa
realistycznego, choć równocześnie niezmiernie głębokiego.
„Poza tym oczywiście
bardzo ważna była dla mnie egzegeza – mówił Benedykt XVI. - Mieliśmy dwóch egzegetów,
nieco liberalnych, choć wielkich i zarazem naprawdę wierzących, którzy nas zafascynowali
Pismem Świętym. Rzeczywiście mogę powiedzieć, że Pismo Święte było duszą naszych studiów
teologicznych. Żyliśmy naprawdę Pismem Świętym. Nauczyłem się je kochać i rozmawiać
z nim” – wyznał Papież.
Wspomniał także swego profesora dogmatyki, sławnego
Schmausa, który karmił swe nauczanie Ojcami Kościoła i liturgią. „Dalej punktem centralnym
była u nas formacja liturgiczna. W tamtych czasach zazwyczaj nie było jeszcze katedr
liturgiki, ale nasz profesor teologii pastoralnej wiele wykładów poświęcał liturgii,
a był on równocześnie rektorem seminarium. W ten sposób liturgia przeżywana, celebrowana,
nauczana i przemyślana była obok Biblii głównym punktem naszej formacji teologicznej.
Za to jestem zawsze wdzięczny. Są one bowiem razem centrum życia kapłańskiego” – powiedział
Papież.
Wspomniał także, że do programu jego studiów należała też literatura.
W modzie był wówczas Dostojewski, także wielcy Francuzi, tacy jak Claudel, Mauriac,
Bernanos, ale również literatura niemiecka: w ten sposób formowały się horyzonty humanistyczne.
„Bardzo też kochałem muzykę i piękno przyrody naszej ziemi. Tą nie zawsze łatwą drogą
postępowałem naprzód. Bóg mi pomógł w dojściu do powiedzenia „tak” kapłaństwu i w
mówieniu „tak”, które mi towarzyszyło każdego dnia mojego życia” – wyznał Benedykt
XVI podczas spotkania z rzymskimi seminarzystami.