“Kościół katolicki nie ma nic przeciwko upublicznieniu zawartości materiałów Securitate
dotyczących osób duchownych” – stwierdził arcybiskup Bukaresztu Ioan Robu. W Rumunii
toczy się ożywiona dyskusja w związku z decyzją prezydenta Traiana Basescu o otwarciu
teczek komunistycznej służby bezpieczeństwa. Arcybiskup rumuńskiej stolicy jest przekonany,
że społeczeństwo potrafi mądrze odczytać materiały zgromadzone przez Securitate. Ufa,
że zgodnie z apelem prezydenta wstrzyma się z pospiesznymi sądami i spojrzy na te
zapiski w kontekście historycznym.
Zdaniem rumuńskiego ministra kultury i
wyznań religijnych prawda z okresu dyktatury komunistycznej jest dziś potrzebna dla
reformy moralnej i duchowej narodu. Tym bardziej, że w ujawnionych ostatnio materiałach
znaleziono wiele informacji o współpracy czołowych polityków i ludzi mediów z reżimem
Ceauşescu. Wstrząsnęły one opinią publiczną. W przypadku duchownych oskarżenia kierowane
są głównie pod adresem Cerkwi prawosławnej, do której należy 80% Rumunów. Patriarcha
Teoktyst zaprzeczył jakoby popi zdradzali tajemnicę spowiedzi. Cerkiew zastrzega też
sobie prawo do oceny charakteru kontaktów, jakie niektórzy jej przedstawiciele utrzymywali
z Securitate.
W okresie dyktatury komunistycznej wielu duchownych wtrącano
do więzień lub obozów pracy. Jednym z niezłomnych świadków wiary był zmarły przed
czterema laty kard. Alexandru Todea. Tajnie konsekrowany na biskupa w 1950 roku spędził
trzynaście lat w komunistycznym więzieniu. Jan Paweł II włączył go do kolegium kardynalskiego
w 1991 roku.