- gościem audycji jest ks. Stefan Dusza SAC, dyrektor wydawnictwa Pallotinum;
-
w ramach rubryki „Wspólne dziedzictwo” poświęconej dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu
Aleksander Kowalski opowiada o postawie Kościoła wobec antysemityzmu w przedwojennej
Polsce;
- na koniec Adam Broż prowadzi nas przed nagrobek kard. Włodzimierza
Czackiego w rzymskim kościele św. Pudencjany.
Słuchaj:
Przed
wojną państwem o największej na świecie, przekraczającej 3 mln liczbie Żydów była
Polska. Stanowili oni ok. 10 proc. ponad 30-milionowej ludności kraju. Narastająca
wówczas fala nacjonalizmów rozbudzała konflikty. Antysemityzm cechował polski ruch
narodowy. Jego twórca Roman Dmowski cenił Kościół jako ściśle związany z polskością
i znajdował poparcie licznych katolików, także duchownych. Swych idei nie wywodził
jednak bynajmniej z chrześcijaństwa. Sam zresztą stał się praktykującym katolikiem
dopiero pod koniec życia. W „Myślach nowoczesnego Polaka” pisał, że etyka chrześcijańska
obowiązuje tylko prywatnie, w stosunku człowieka do człowieka, a w relacjach między
narodami stosować należy „etykę narodową”, która jest „niezależna od przykazań” i
wiąże się nieraz z działaniem „wbrew dekalogowi”. Z czasem antysemityzm stał się dla
niego wprost obsesją. Dmowski odcinał się jednak od hitlerowskiego rasizmu antropologicznego,
uważając go za zbyt daleko idące uproszczenie. Sam używał wprawdzie terminu „rasa”,
ale, choć przyrodnik z wykształcenia, nie rozumiał go biologicznie. Nie wiązał rasy
z krwią, pojmował ją raczej kulturowo, mówiąc o „rasie duchowej wytworzonej w czasach
historycznych” – jak pisał pod koniec życia, w roku 1938. Prócz programu politycznego
narodowej demokracji w polskim społeczeństwie oddziaływały też starej daty uprzedzenia
do religii żydowskiej, jak często w ciągu wieków powtarzany zarzut mordu rytualnego,
odrzucany zresztą przez papieży.
Przejawy antysemityzmu w przedwojennej Polsce
dobrze scharakteryzował abp Henryk Muszyński, gdy przed 9 laty (w roku 1997) mówił
do niemieckich słuchaczy na wydziale teologii ewangelickiej uniwersytetu w Tybindze.
Odznaczony tam nagrodą im. dra Leopolda Lucasa – rabina wywiezionego przez hitlerowców
do obozu koncentracyjnego w czeskim Terezinie – wygłosił wykład na temat stosunków
polsko-żydowskich w 30 lat po deklaracji soborowej Nostra aetate, bo za swój
wkład w te relacje został wówczas nagrodzony. Sięgając też do wcześniejszej historii,
metropolita gnieźnieński powiedział: „Polski antysemityzm miał różne przyczyny religijnej,
kulturowej, politycznej, ekonomicznej, a także etnicznej natury; był on jednak wolny
od nienawiści rasowej i pogardy, na których opierała się ideologia narodowosocjalistyczna”.
Abp Muszyński przypomniał, że przed tym właśnie „rasistowskim, wyrastającym z pogańskich
korzeni i importowanym z zewnątrz antysemityzmem” ostrzegał rodaków w roku 1936 kard.
August Hlond, jego poprzednik na gnieźnieńskiej stolicy metropolitalnej.
List
pasterski ówczesnego prymasa Polski nosi tytuł: „O katolickie zasady życia moralnego”.
Piętnując różne przejawy nowoczesnego neopogaństwa, mówi też o udziale Żydów w ich
szerzeniu: „Faktem jest, że Żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie,
stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Faktem jest,
że wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografię.
Prawdą jest, że Żydzi dopuszczają się lichwy i prowadzą handel żywym towarem. Prawdą
jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem
religijnym i etycznym ujemny”.
Po wysunięciu tych zarzutów, stale wówczas powtarzanych
przez antysemitów, prymas Hlond przybiera jednak zupełnie inny ton, daleki od antysemityzmu.
Pisze: „Ale bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy Żydzi są tacy. Bardzo wielu
Żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni.
W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy
także w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych,
czcigodnych”. Kardynał tak apeluje do polskiego społeczeństwa: „Przestrzegam
przed importowaną z zagranicy postawą etyczną, zasadniczo i bezwzględnie antyżydowską.
Jest ona niezgodna z etyką katolicką. Wolno swój naród więcej kochać, nie wolno
nikogo nienawidzić. Ani Żydów. W stosunkach kupieckich dobrze
jest swoich uwzględniać przed innymi, omijać sklepy żydowskie i żydowskie stragany
na jarmarku, ale nie wolno pustoszyć sklepu żydowskiego, niszczyć Żydom towarów,
wybijać szyb, obrzucać petardami ich domów. Należy zamykać się przed szkodliwymi
wpływami moralnymi ze strony żydostwa, oddzielać się od jego antychrześcijańskiej
kultury, a zwłaszcza bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa,
ale nie wolno na Żydów napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać. Także
w Żydzie należy uszanować i kochać człowieka i bliźniego, choćby się nawet nie umiało
uszanować nieopisanego tragizmu narodu, który był stróżem idei mesjanistycznej, a
którego dzieckiem był Zbawiciel. Gdy zaś łaska Boża Żyda oświeci, a
on szczerze pójdzie do swojego i naszego Mesjasza, witajmy go radośnie w chrześcijańskich
szeregach. Miejcie się na baczności przed tymi, którzy do gwałtów antyżydowskich judzą.
Służą oni złej sprawie”.
Musimy przyznać, że kard. Hlond akceptował antyjudaizm
socjologiczny, polegający na zwalczaniu moralnymi i legalnymi środkami żydowskich
wpływów gospodarczych czy intelektualnych. Zresztą zarzuty, które wysuwa, zasadniczo
nie dotyczą Żydów religijnych i przestrzegających Dekalogu, ale związanych z ateistyczną,
zwłaszcza komunistyczną ideologią albo zdemoralizowanych. Natomiast z szacunkiem odnosi
się do tradycji religijnej „narodu, który – jak pisze – był stróżem idei mesjanistycznej”.
Przypomina żydowskość Pana Jezusa, nazywając Go Mesjaszem Żydów i naszym. W jego liście
pasterskim z 1936 roku abp Muszyński słusznie dostrzega „zadziwiającą wprost antycypację”
postanowień Soboru Watykańskiego II, a zwłaszcza deklaracji „Nostra aetate”. Znamienne
są też słowa przedwojennego prymasa, by Żydów proszących o przyjęcie do Kościoła „witać
radośnie w chrześcijańskich szeregach”. Jest to odpowiedź na tchnące wyraźnie rasizmem
uprzedzenia wobec Żydów ochrzczonych.
Na tle antyżydowskich nastrojów, którym
kard. Hlond swoim listem starał się przynajmniej po części przeciwdziałać, odbija
postawa przyszłego męczennika obozu koncentracyjnego w Dachau, bł. Emila Szramka.
Ten śląski proboszcz, zasłużony dla lokalnej kultury, odbył w roku 1933 starannie
przygotowaną pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wróciwszy do Katowic dzielił się tym, co
widział i przeżył, w wykładach nie tylko dla parafian, ale również dla żydowskiej
gminy religijnej. Ks. Szramek antycypował w ten sposób na 30 lat przed Soborem dialog
chrześcijańsko-żydowski. Aleksander Kowalski