Polscy salezjanie pracujący w Libanie pomagają przybywającym do tego kraju organizacjom
humanitarnym w koordynowaniu pomocy. Kierująca Polską Akcją Humanitarną Janina Ochojska
podkreśla, że sytuacja Libańczyków staje się coraz bardziej dramatyczna. Tylko w uważanych
za najbezpieczniejszą część kraju okolicach Bejrutu znajduje się 14 obozów dla uchodźców.
W każdym mieszka około 300 osób. Wielu uchodźców z południa schroniło się także u
swych rodzin.
Ochojska powiedziała naszej rozgłośni, iż „jak na razie nie
widać głodu w obozach dla uchodźców, niemniej jednak zapasy rzeczywiście się kończą”.
Powołała się na pracującego w Libanie ks. Jarosława Dobkowskiego SDB, który był w
jednym z supermarketów i „po raz pierwszy widział puste półki”. Zdaniem Ochojskiej
„za kilka dni, może okazać się, że będzie trudno zakupić jakąkolwiek żywność. Trzeba
wziąć także pod uwagę to, że uchodźcy nie mają pieniędzy i nawet nie mogą kupić tej
żywności. Kupić ją mogą tylko takie organizacje jak nasza (tj. Polska Akcja Humanitarna),
które tutaj przyjechały z pieniędzmi, a nie z towarami, żeby móc na miejscu zakupić,
to co jest potrzebne uchodźcom. Oczywiście żywność to nie jedyny problem. Problemem
są także warunki sanitarne, higieniczne. Niektóre obozy nie mają wystarczającego dostępu
do wody”. Ochojska zaznaczyła, iż na razie sytuacja nie jest jeszcze krytyczna, ale
jeżeli tak nadal potrwa to może wybuchnąć epidemia, z powodu pogarszających się warunków
sanitarnych.
Janina Ochojska podkreśla, że z powodu zniszczonych dróg, mostów
i portów bardzo trudno jest organizować pomoc humanitarną. Mimo tych trudności obecne
w Libanie organizacje humanitarne starają się tak współpracować, by choć minimalna
pomoc dotarła na południe kraju, gdzie brakuje nie tylko żywności ale i wody.