RV: Co było najważniejsze w pierwszym roku pontyfikatu Benedykta XVI? To pytanie
postawiliśmy kard. Walterowi Kasperowi, przewodniczącemu Papieskiej Rady do spraw
Popierania Jedności Chrześcijan.
Kard. Kasper: „Uważam, że jego największym
osiągnięciem jest to, iż z opanowaniem i nieuciążliwie dokonał przejścia po długim,
wielkim pontyfikacie Jana Pawła II. Udało mu się zachować swój osobisty styl i nadać
go też jakoś Kurii – w wielkiej ciągłości z Janem Pawłem II, gdy chodzi o treści.
Dokonanie tego przejścia jest znacznym osiągnięciem, bo wielu przepowiadało, że trudno
będzie przejąć wielką rolę, jaką pełnił Jan Paweł II. A jednak dokonał on tego i został
też zaakceptowany przez młodzież. To jest, jak mi się wydaje, jeden punkt. A drugim
jest to, że w Kościele nastąpiło pewne uspokojenie. Za Jana Pawła II następowały wciąż
nowe wydarzenia i jeśli można tak rzec, trzymał on nas ciągle w napięciu. Czynił to
zresztą świetnie. Teraz za Benedykta XVI wszystko idzie jak na razie spokojnie i nie
było zbyt wielu wydarzeń, ale za to ogromne duchowe natężenie w jego wypowiedziach.
A trzeci punkt to Światowy Dzień Młodzieży. Benedykt XVI jest akceptowany przez młodych.
Nie uczynił żadnych ustępstw, ale przyniósł bardzo natężone przesłanie duchowe, a
poza tym kontynuuje linię ekumeniczną i całość relacji z judaizmem. Nie widzę tu żadnych
wielkich przewrotów czy nowych ukierunkowań, ale pogłębienie, natężenie”. RV:
Czy pierwsza encyklika Benedykta XVI była niespodzianką?
Kard. Kasper:
„Decydujące wydaje mi się to, że określił on dokładnie, co stanowi centrum i fundament
wiary chrześcijańskiej – i to w sposób bardzo głęboki, a zarazem przystępny, zrozumiały
dla «normalnych wiernych». Wydaje mi się to w ogóle znamienne dla całego jego nauczania.
Nie wchodzi on w szczegóły, nie wdaje się w kazuistykę. Gdy pisze się o miłości, można
by wyłożyć wiele kwestii kazuistycznych. On tego nie czyni, ale za zasadniczy w obecnej
chwili uważa kryzys wiary, a zatem nie ma sensu wchodzić w te kwestie poboczne. Kładzie
nacisk na centrum i fundament. To przesłanie, że Bóg jest miłością, zostało przez
wielu zrozumiane. Drugie przesłanie, na które często zwracano uwagę, to relacja między
miłością w sensie chrześcijańskim a erosem. Papież podejmuje tu również wielki temat,
który był bardzo dyskutowany w latach 20. i 30. Jednak nie było to właściwie niczym
zaskakująco nowym. Nowością jest to, że w przemawiający do ludzi sposób wskazał on,
co stanowi centrum wiary chrześcijańskiej”. RV: Czy to prawda,
że Benedykt XVI jest raczej racjonalnym teologiem, podczas gdy Jan Paweł II był charyzmatykiem?
Kard.
Kasper: „Uważam tę tezę za zasadniczo słuszną, przy czym również u Benedykta XVI
dostrzegam bardzo wyraźnie elementy mistyki i duchowości. Wiąże się to również z tym,
co pochodzi u niego od Augustyna i Bonawentury. Niewątpliwie nie ma tej samej spontaniczności
i emocjonalności, co Jan Paweł II. Jest w pewnym sensie bardziej racjonalny. Wywodzi
się ze środowiska akademickiego. To wszystko odgrywa dużą rolę. Jest on bardzo jasny
w nauczaniu i to również wydaje mi się ważne, gdyż ludzie potrzebują dziś orientacji”.
RV:
Co leży Benedyktowi XVI szczególnie na sercu, gdy chodzi o ekumenizm? Czego można
się spodziewać w tej dziedzinie?
Kard. Kasper: „Przede wszystkim znalazł
on wielkie uznanie, zwłaszcza ze strony prawosławnych, gdyż jest wybitnym znawcą tradycji
Ojców, a również kocha i zna tradycję prawosławną. Protestanci na początku trochę
wstrzymali oddech, ale z czasem zyskał on przecież wysokie uznanie, gdyż zna również
teologię reformowaną. Moim zdaniem w obu przypadkach Benedykt XVI nie położył wielkich
nowych akcentów. Trzeba wiedzieć, że ekumenizm znalazł się obecnie w fazie wielkiego
przełomu. Z Kościołami wschodnimi udało nam się znów podjąć międzynarodowy dialog,
już od lat całkowicie przerwany. Udało się nam to i jest on na dobrej drodze, ale
nie można tam oczekiwać zbyt szybkich rezultatów. Do tego trzeba czasu. Tym, co musimy
robić, jest budowanie przyjaźni opartej na wzajemnym zrozumieniu, by przezwyciężać
uprzedzenia. Z «historycznymi» Kościołami protestanckimi zrobiło się rzeczywiście
trudniej, również u nas w Niemczech. Ekumenizm kontynuuje się na płaszczyźnie gmin
wyznaniowych i idzie tam w miarę dobrze. Z jednej strony jest jednak tendencja, by
ukazywać własny profil – a dla niektórych oznacza to odstępowanie od zbieżności, które,
jak się nam wydawało, już osiągnęliśmy. Z drugiej strony w niektórych Kościołach protestanckich
zachodzi tendencja, by skłaniać się w kwestiach etycznych do pozycji trochę zbyt liberalnych.
Wytwarza to nowe przepaści z Kościołem katolickim. Następstwa tego widzimy bardzo
wyraźnie na przykładzie relacji ze Wspólnotą Anglikańską. Dokonuje się zatem wielki
przełom i jest trudniej. Chcemy kontynuować dialog w przyjaźni i współpracy, ale teologicznie
musimy być trochę jaśniejsi. Wreszcie następnym elementem, jaki dochodzi, jest ogromny
przyrost ruchów charyzmatycznych i zielonoświątkowych, przede wszystkim na półkuli
południowej, ale po części także u nas. Są to zupełnie nowe wyzwania – trudna sytuacja,
którą musimy opanować. To wszystko oznacza, że w obecnej chwili nie należy oczekiwać
żadnych sensacyjnych decyzji, ale dalszej spokojnej, cierpliwej pracy, aby zachować
to, co już osiągnęliśmy”. RV: Czego zdaniem księdza kardynała
można się jeszcze spodziewać po Benedykcie XVI?
Kard. Kasper: „Nie wiem
i mam wrażenie, że również wielu innych tego nie wie. Nie oczekuję od niego żadnych
wielkich kroków reformatorskich. Oczywiście są pewne przeszeregowania w Kurii Rzymskiej,
na przykład dla uproszczenia jej struktur, ale to normalne sprawy, które przy zarządzaniu
są nawet konieczne. Życie idzie naprzód i trzeba przycinać pewne przerosty, a pewne
rzeczy organizować na nowo. Przewrotowej reformy jednak nie oczekuję. Również Benedyktowi
XVI nie zależy na tym. Zależy mu na pogłębieniu i uduchowieniu wiary. A jestem przekonany,
że w ten sposób trafia on również w dzisiejszą sytuację”.