2006-04-14 18:10:37

Watykan: liturgia Męki Pańskiej - fragment kazania


Wielki Piątek - dzień śmierci Chrystusa. W kościołach zamiast mszy sprawowane są po południu liturgie Męki Pańskiej z adoracją Krzyża, znaku w którym Bóg objawił swoją miłość do człowieka w najbardziej radykalnej formie. Właśnie tej objawionej miłości Boga poświęcił swe kazanie pasyjne ojciec Raniero Cantalamessa. Podczas liturgii sprawowanej po przez Benedykta XVI w Bazylice Watykańskiej kaznodzieja Domu Papieskiego nawiązał do encykliki „Deus caritas est”. Zwrócił uwagę na obecny w niej nowy sposób apologii wiary, który nie przeciwstawia wartości przyrodzonych nadprzyrodzonym, lecz ukazuje ich pierwotną harmonię. Przypomniał podstawową cechę chrześcijańskiej miłości: miłosierdzie oraz fakt, że miłość jest dla chrześcijan przykazaniem, czyli obowiązkiem. Duchowe rozważanie ojciec Cantalamessa wpisał w kontekst współczesny odnosząc się do sensacyjnych publikacji w mediach (zob. poniżej).

Wieczorem w Koloseum papież poprowadzi tradycyjną Drogę Krzyżową, transmitowaną przez Mondowizję, także w 1 Programie Telewizji Polskiej. Początek nabożeństwa o 21:15. W tym roku rozważania Drogi Krzyżowej przygotował abp Angelo Comastri, papieski wikariusz generalny dla Państwa Watykańskiego.


Fragment pasyjnego kazania o. Raniero Cantalamessy – dokumentacja


„Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom (2 Tm 4, 3-4).

Te słowa Pisma – zwłaszcza wskazanie na świerzbienie uszu by usłyszeć coś nowego – spełniają się na sposób nowy i zadziwiający w naszych czasach. Podczas gdy obchodzimy tu wspomnienie męki i śmierci Zbawiciela, miliony ludzi prowadzone są do zręcznych przeróbek starożytnych legend, jakoby Jezus z Nazaretu w rzeczywistości nigdy nie był ukrzyżowany.

„Jest to stwierdzenie mało schlebiające naturze ludzkiej, pisał przed laty największy z biblistów, którzy zgłębiali Mękę, Raymond Brown: im bardziej fantastyczny jest wymyślony scenariusz, tym bardziej sensacyjna jest propaganda, która mu towarzyszy i tym silniejsze zainteresowanie, które wzbudza. Ludzie, którzy nigdy nie zadaliby sobie trudu przeczytania poważnej analizy historycznych tradycji na temat męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, są zafascynowani każdą nową teorią głoszącą, że On nie był ukrzyżowany, nie umarł, zwłaszcza jeśli koleje historii zawierają opis jego ucieczki z Marią Magdaleną do Indii (czy do Francji, jak głosi nieco nowsza wersja)… Teorie te pokazują, że jeśli chodzi o Mękę Jezusa, na przekór powszechnemu twierdzeniu, fantazja bierze górę nad rzeczywistością, i jest, niestety, nawet bardziej dochodowa”. (R. Brown, The Death of the Messiah, II, New York 1998, ss. 1092-96).

Wiele mówi się o zdradzie Judasza nie zdając sobie sprawy, że ją się ponawia. Chrystus ponownie jest sprzedawany, ale już nie zwierzchnikom sanhedrynu za 30 srebrników, lecz wydawcom i księgarzom za miliony dolarów… Nikt nie zdoła zatrzymać tej fali spekulacji, co więcej, ona jeszcze wzrośnie wraz z pewnym filmem, który wchodzi na ekrany. Skoro jednak przez lata zajmowałem się historią początków chrześcijaństwa czuję obowiązek zwrócenia uwagi na potworną pomyłkę, która leży u podstaw całej tej literatury pseudo-historycznej.

Nieporozumienie polega na fakcie, że wykorzystuje się pisma apokryficzne II i III wieku (Ewangelia Tomasza, Filipa, Judasza) żeby ukazać zupełne przeciwieństwo tego, co mówią. One stanowią część literatury gnostyckiej. Dla gnozy świat materialny jest złudzeniem i więzieniem; Chrystus nie umarł na krzyżu z tego prostego powodu, że nigdy nie przyjął ciała ludzkiego inaczej niż pozornie, gdyż to było niegodne Boga (doketyzm); jeśli w jednym z takich pism, o których wiele się ostatnio mówiło, On sam poleca Judaszowi, aby Go zdradził to dlatego, że umierając, boski duch, który w Nim jest będzie mógł w końcu się wyzwolić z powłoki ciała i wstąpić do nieba. Kobieta, w ujęciu gnostyckim, będzie mogła się zbawić jedynie, jeśli „zasada kobieca” (thelus) przez nią uosabiana przekształci się w zasadę męską, to znaczy, o ile przestanie być kobietą. Można więc zrozumieć dlaczego sekty manichejczyków przyjęły te ewangelie za własne pisma.

To wręcz komiczne, że i dziś są ludzie, którzy dopatrują się w tych pismach pochwały kobiecości, seksualności, pełnego i bez zahamowań używania materialnego świata, w polemice z nauczaniem Kościoła, który jakoby wszystko to od zawsze ciemiężył! Takie samo nieporozumienie da się zauważyć przy doktrynie reinkarnacji. Obecna w religiach wschodnich jako kara za uprzednie winy i jako rzecz, której ze wszystkich sił pragnie się położyć kres, na zachodzie przyjmowana jest za wspaniałą możliwość powrotu do życia i nieskończonego używania tego świata.

Te rzeczy nie zasługiwałyby na uwagę w tym miejscu i w tym dniu, jednak nie możemy pozwolić, aby w miejsce milczenia wierzących weszło zakłopotanie i aby dobrą wiarą (czy łatwowiernością?) milionów ludzi media pospolicie manipulowały, bez podniesienia głosu w proteście nie tylko w imieniu wiary, lecz także rozsądku i zdrowego rozumu. Myślę, że nadszedł czas, aby przypomnieć sobie napomnienie Dantego:

Ważkiej wy bądźcie, chrześcijanie, przyrody,
A nie jak wiotkie na wiatr każdy pierze:
Was nie opłuczą lada jakie wody.

Boć macie Stare i Nowe Przymierze,
Wodza, który wam prawo przypomina;
To was wybawi i zguby ustrzeże…

Nie zwierzę w sobie czujcie, lecz człowieka. (Raj, Pieśń V, 73-80).

Pozostawmy jednak na boku te fantazje, które wszystkie da się jednakowo wytłumaczyć: żyjemy w epoce mediów, a media, bardziej niż prawdą, interesują się tym, co nowe.


jp/ RV







All the contents on this site are copyrighted ©.