Watykan: liturgia Męki Pańskiej - fragment kazania
Wielki Piątek - dzień śmierci Chrystusa. W kościołach zamiast mszy sprawowane są po
południu liturgie Męki Pańskiej z adoracją Krzyża, znaku w którym Bóg objawił swoją
miłość do człowieka w najbardziej radykalnej formie. Właśnie tej objawionej miłości
Boga poświęcił swe kazanie pasyjne ojciec Raniero Cantalamessa. Podczas liturgii sprawowanej
po przez Benedykta XVI w Bazylice Watykańskiej kaznodzieja Domu Papieskiego nawiązał
do encykliki „Deus caritas est”. Zwrócił uwagę na obecny w niej nowy sposób apologii
wiary, który nie przeciwstawia wartości przyrodzonych nadprzyrodzonym, lecz ukazuje
ich pierwotną harmonię. Przypomniał podstawową cechę chrześcijańskiej miłości: miłosierdzie
oraz fakt, że miłość jest dla chrześcijan przykazaniem, czyli obowiązkiem. Duchowe
rozważanie ojciec Cantalamessa wpisał w kontekst współczesny odnosząc się do sensacyjnych
publikacji w mediach (zob. poniżej).
Wieczorem w Koloseum papież poprowadzi
tradycyjną Drogę Krzyżową, transmitowaną przez Mondowizję, także w 1 Programie Telewizji
Polskiej. Początek nabożeństwa o 21:15. W tym roku rozważania Drogi Krzyżowej przygotował
abp Angelo Comastri, papieski wikariusz generalny dla Państwa Watykańskiego.
Fragment
pasyjnego kazania o. Raniero Cantalamessy – dokumentacja
„Przyjdzie bowiem
chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ
ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania
prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom (2 Tm 4, 3-4).
Te słowa Pisma
– zwłaszcza wskazanie na świerzbienie uszu by usłyszeć coś nowego – spełniają się
na sposób nowy i zadziwiający w naszych czasach. Podczas gdy obchodzimy tu wspomnienie
męki i śmierci Zbawiciela, miliony ludzi prowadzone są do zręcznych przeróbek starożytnych
legend, jakoby Jezus z Nazaretu w rzeczywistości nigdy nie był ukrzyżowany.
„Jest
to stwierdzenie mało schlebiające naturze ludzkiej, pisał przed laty największy z
biblistów, którzy zgłębiali Mękę, Raymond Brown: im bardziej fantastyczny jest wymyślony
scenariusz, tym bardziej sensacyjna jest propaganda, która mu towarzyszy i tym silniejsze
zainteresowanie, które wzbudza. Ludzie, którzy nigdy nie zadaliby sobie trudu przeczytania
poważnej analizy historycznych tradycji na temat męki, śmierci i zmartwychwstania
Jezusa, są zafascynowani każdą nową teorią głoszącą, że On nie był ukrzyżowany, nie
umarł, zwłaszcza jeśli koleje historii zawierają opis jego ucieczki z Marią Magdaleną
do Indii (czy do Francji, jak głosi nieco nowsza wersja)… Teorie te pokazują, że jeśli
chodzi o Mękę Jezusa, na przekór powszechnemu twierdzeniu, fantazja bierze górę nad
rzeczywistością, i jest, niestety, nawet bardziej dochodowa”. (R. Brown, The Death
of the Messiah, II, New York 1998, ss. 1092-96).
Wiele mówi się o zdradzie
Judasza nie zdając sobie sprawy, że ją się ponawia. Chrystus ponownie jest sprzedawany,
ale już nie zwierzchnikom sanhedrynu za 30 srebrników, lecz wydawcom i księgarzom
za miliony dolarów… Nikt nie zdoła zatrzymać tej fali spekulacji, co więcej, ona jeszcze
wzrośnie wraz z pewnym filmem, który wchodzi na ekrany. Skoro jednak przez lata zajmowałem
się historią początków chrześcijaństwa czuję obowiązek zwrócenia uwagi na potworną
pomyłkę, która leży u podstaw całej tej literatury pseudo-historycznej.
Nieporozumienie
polega na fakcie, że wykorzystuje się pisma apokryficzne II i III wieku (Ewangelia
Tomasza, Filipa, Judasza) żeby ukazać zupełne przeciwieństwo tego, co mówią. One stanowią
część literatury gnostyckiej. Dla gnozy świat materialny jest złudzeniem i więzieniem;
Chrystus nie umarł na krzyżu z tego prostego powodu, że nigdy nie przyjął ciała ludzkiego
inaczej niż pozornie, gdyż to było niegodne Boga (doketyzm); jeśli w jednym z takich
pism, o których wiele się ostatnio mówiło, On sam poleca Judaszowi, aby Go zdradził
to dlatego, że umierając, boski duch, który w Nim jest będzie mógł w końcu się wyzwolić
z powłoki ciała i wstąpić do nieba. Kobieta, w ujęciu gnostyckim, będzie mogła się
zbawić jedynie, jeśli „zasada kobieca” (thelus) przez nią uosabiana przekształci się
w zasadę męską, to znaczy, o ile przestanie być kobietą. Można więc zrozumieć dlaczego
sekty manichejczyków przyjęły te ewangelie za własne pisma.
To wręcz komiczne,
że i dziś są ludzie, którzy dopatrują się w tych pismach pochwały kobiecości, seksualności,
pełnego i bez zahamowań używania materialnego świata, w polemice z nauczaniem Kościoła,
który jakoby wszystko to od zawsze ciemiężył! Takie samo nieporozumienie da się zauważyć
przy doktrynie reinkarnacji. Obecna w religiach wschodnich jako kara za uprzednie
winy i jako rzecz, której ze wszystkich sił pragnie się położyć kres, na zachodzie
przyjmowana jest za wspaniałą możliwość powrotu do życia i nieskończonego używania
tego świata.
Te rzeczy nie zasługiwałyby na uwagę w tym miejscu i w tym dniu,
jednak nie możemy pozwolić, aby w miejsce milczenia wierzących weszło zakłopotanie
i aby dobrą wiarą (czy łatwowiernością?) milionów ludzi media pospolicie manipulowały,
bez podniesienia głosu w proteście nie tylko w imieniu wiary, lecz także rozsądku
i zdrowego rozumu. Myślę, że nadszedł czas, aby przypomnieć sobie napomnienie Dantego:
Ważkiej
wy bądźcie, chrześcijanie, przyrody, A nie jak wiotkie na wiatr każdy pierze: Was
nie opłuczą lada jakie wody.
Boć macie Stare i Nowe Przymierze, Wodza, który
wam prawo przypomina; To was wybawi i zguby ustrzeże…
Nie zwierzę w sobie
czujcie, lecz człowieka. (Raj, Pieśń V, 73-80).
Pozostawmy jednak na
boku te fantazje, które wszystkie da się jednakowo wytłumaczyć: żyjemy w epoce mediów,
a media, bardziej niż prawdą, interesują się tym, co nowe.