W Pakistanie doszło do kolejnych wystąpień antychrześcijańskich. Około dwóch tysięcy
muzułmanów najpierw zdemolowało, a następnie podpaliło 3 kościoły, klasztor sióstr,
dwie szkoły katolickie, dom pastora protestanckiego oraz kilkadziesiąt domów chrześcijan.
Do zajścia doszło 12 listopada w miejscowości Sangla Hill w pakistańskim stanie Punjiab.
W obawie przed kolejnymi atakami co najmniej 450 chrześcijan uciekło z miasta.
Ataki
zostały zaplanowane i dobrze zorganizowane. Według świadków muzułmanie zostali przywiezieni
na miejsce zajścia autobusami i byli podżegnywani do przemocy - stwierdził abp Lawrance
Saldana. Ordynariusz Lahauru wziął udział w konferencji prasowej, podczas której powiedział,
że chrześcijanie obawiają się o swój los. Wezwał też rząd do położenia kresu prześladowaniu
mniejszości religijnych. Apel ten, ma tym większe znaczenie, iż świadkowie zeznali,
że ataki odbyły się za cichym przyzwoleniem policji, która biernie przyglądała się
całemu zajściu.
Muzułmanie twierdzą, że przyczyną ataku był akt bluźnierstwa,
którego miał się dopuścić jeden z miejscowych chrześcijan paląc kilka egzemplarzy
Koranu. Wszystko wskazuje na to, że oskarżenia są fałszywe, tym bardziej, że Yousaf
Masih jest analfabetą i nie potrafi odróżnić Biblii od Koranu. Do przemocy wobec chrześcijan
nawoływali wczoraj muzułmanów ich przywódcy religijni z lokalnego meczetu w Jamia
Madni Masjid.
Wymowne jest to, że muzułmanie prześladują chrześcijan w Pakistanie
w tym samym czasie, gdy wiele chrześcijańskich organizacji charytatywnych niesie pomoc
ofiarom trzęsienia ziemi. Gdy kraj potrzebuje solidarności całego świata ten brak
poszanowania mniejszości religijnych stanowi zły znak - czytamy w komunikacie komisji
Iustitia et Pax pakistańskiego episkopatu. Biskupi domagają się w nim sprawnego ukarania
sprawców dramatycznych zajść.