Pomimo wysiłków władz na Kremlu i w monasterze św. Daniła, w którym mieści się siedziba
patriarchy Aleksego II większość społeczeństwa rosyjskiego okazuje większe przywiązanie
do święta 7 listopada związanego z rocznicą rewolucji październikowej niż do nowego
święta 4 listopada przypominającego wygnanie korpusu polsko-litewskiego z Moskwy.
Jak by nie próbowano łagodzić antypolską wymowę nowego święta, w mediach rosyjskich
a zwłaszcza na trzecim kanale telewizji udowadniano, że polskie pretensje do Rosji
są nieuzasadnione, ponieważ sami Polacy ,,też Rosji zło wyrządzali”. Niektórym kregom
spoleczenstwa rosyjskiego trudno jest zaakceptować wolne Państwo Polskie i dlatego
z uporem wmawia się Polakom podległość Stanom Zjednoczonym, którym Polacy ,,liżą pięty”.
Również rezultat ostatnich wyborów w Polsce przypisywany jest jakoby antyrosyjskiej
kampanii wyborczej nowego prezydenta i zwycięskiej partii.
Ale to są problemy
kół wciąż marzących o imperialnym statusie Rosji. Większość Rosjan ma co innego na
głowie. Wyniki ankiety przeprowadzonej w październiku przez ośrodek badań socjologicznych,,
Baszkirowka i partnerzy” wskazują na pozytywny stosunek badanych do osoby Lenina-
54,4%, Feliksa Dzierżyńskiego- 45 % a pierwsza z liczby ,,białych osobistości” osoba
cara Mikołaja II – otrzymała 40% pozytywnych wskazań. Bardzo dużo, bo aż 37 % pozytywnych
wskazań otrzymał Józef Stalin, gdy tymczasem bardzo mało pozytywnych wyborów uzyskali
przedstawiciele tzw. ,,białych” z czasów rewolucji.
Wysiłki władz rosyjskich
i hierarchii prawosławnej próbujących zastąpić starą ideologię nową opartą o tendencje
imperialne i prawosławie przynoszą na razie mizerne efekty. W obliczu narastających
problemów widocznych obecnie we Francji, czy ostatnich wypadków w Nalczyku, deklaracje
patriarchy Aleksego II i innych hierarchów prawosławnych o potrzebie wspólnego świadectwa
wiary z katolikami brzmią zbyt słabo i giną w zgiełku wciąż ponawianych oskarżeń w
pod ich adresem. Szkoda czasu , który przeminął wraz ze śmiercią Jana Pawła II, darzącego
Rosję autentyczną, nie udawaną miłością i szacunkiem. Miejmy nadzieję, że jest jeszcze
czas, nie tylko na układne gesty dyplomatyczne, ale także na postawę chrześcijańską,
otwartą na każdego człowieka bez względu na jego narodowość, przynależność państwową
i religijną