AIDS nadal pozostaje jednym z najpoważniejszych problemów Botswany. Ten kraj graniczący
z RPA, Zimbabwe i Namibią cieszy się stabilnym porządkiem demokratycznym – co na Czarnym
Lądzie jest rzadkością. Po uzyskaniu przed 40 laty niepodległości należał do najbiedniejszych
państw afrykańskich. Sytuację gospodarczą poprawiło później odkrycie surowców mineralnych
– przede wszystkim diamentów, które zajmują główne miejsce w eksporcie Botswany. Kraj
ten jednak ma jeden z największych na świecie wskaźników zachorowalności na AIDS.
Z jego niewiele ponad półtoramilionowej ludności około jednej piątej – dokładnie około
330 tys. osób – zarażona jest wirusem HIV. Z nich tylko 22 tys. korzysta z leczenia.
Choroba powoduje znaczną śmiertelność. W jej wyniku w Botswanie jest 60 tys. sierot.
W ciągu ostatniego 10-lecia przewidywana średnia długość życia mieszkańców gwałtownie
spadła z 68 do 40 lat.
W walkę z epidemią włącza się miejscowy Kościół.
Katolikami jest tylko 5% mieszkańców kraju – mianowicie ponad 80 tysięcy. Ogółem połowa
ludności Botswany jest chrześcijańska, a druga połowa wyznaje tradycyjne religie afrykańskie.
Są tam dwie jednostki katolickiej administracji kościelnej – diecezja Gabarone i wikariat
apostolski Francistown. Jest w nich łącznie ponad 30 parafii, w których pracuje blisko
60 księży, w większości misjonarzy. Tylko 8 z nich jest miejscowego pochodzenia. Bostwana
ma też prawie 60 zakonnic. Spośród laikatu szczególnie zaangażowane w życie Kościoła
są kobiety. Stanowią one 90% świeckich katechistów. Większość szpitalnictwa jest
w rękach państwa. Kościół prowadzi dwie kliniki. Obok lecznictwa zajmuje się też opieką
nad sierotami i zapobieganiem zachorowaniom.