„Dlaczego ludzie tak rozumieli tego papieża? Ponieważ wyczuwali, że był człowiekiem,
który potrafił znaleźć drogę do duszy każdego” – stwierdził kardynał Francesco Marchisano.
Archiprezbiter Bazyliki Watykańskiej przewodniczył 9 kwietnia po południu drugiej
z 9 mszy Novendiales, za zmarłego papieża. Wiernym z terenu Państwa Watykańskiego,
którzy w niej uczestniczyli, przypomniał w homilii ludzkie oblicze Jana Pawła II.
Przykłady zaczerpnął z własnego życia.
Kard. Marchisano: "Miałem
szczęście poznać go w 1962 roku. Rektor Kolegium Polskiego, prałat Rubin, poprosił
mnie żebym opowiedział o Włoszech polskim biskupom, którzy przyjechali do Rzymu na
sobór. Mówiłem godzinę i dwadzieścia minut. Na koniec wszyscy biskupi ustawili się
w kolejce by mi dziękować. Ostatnim z nich był młody biskup pomocniczy z Krakowa.
Miał 42 lata i wcześniej nigdy go wcześniej nie spotkałem. Powiedział mi: bardzo księdzu
dziękuję. Zrozumiałem wszystko, o czym ksiądz mówił, a jeśli ja zrozumiałem, to przecież
zrozumieli wszyscy polscy biskupi. Później, gestykulując prawą ręką wyjaśnia: „my
jesteśmy odcięci od Europy, nie wiemy czy po soborze będziemy mogli do Rzymu wrócić.
Ale gdyby nam to było dane to czy będziemy modli się spotkać?”
Od tamtego
czasu przyjeżdżał kilkadziesiąt razy na sesje Kongregacji Wychowania Katolickiego,
aż do 1978 roku, gdy został papieżem. Często mnie do siebie zapraszał. Pamiętam jak
przyszedł do mojego domu po pierwszym zawale. Moja kuzynka nie chciała go wpuścić,
ponieważ lekarze zabronili jakichkolwiek wizyt. Ja jednak nalegałem, żeby go wpuściła.
Był ze mną ponad godzinę, jak przyjaciel. Bardzo mnie to wzruszyło. Później, za każdym
razem, gdy spotykał kuzynkę mówił jej z uśmiechem: „Pani jest tą osobą, która nie
chciała mnie wpuścić do domu”.
Pięć lat temu miałem operację tętnicy szyjnej,
w wyniku której nastąpił paraliż prawych strun głosowych. Gdy wróciłem do domu, po
kilku dniach dostałem wiadomość, że papież zaprasza mnie na obiad. Siedzieliśmy naprzeciw
siebie. Przez cały obiad trzymał rękę przy uchu by móc zrozumieć te parę słów, które
mogłem mu powiedzieć. Na koniec wstał, podszedł do mnie i jak ojciec dotknął rany
na gardle mówiąc: „proszę się nie bać, głos wróci, ja też się o to pomodlę. Odwagi.”
Głaskał mnie przez 5 minut. Była to dla mnie niezwykła okazja by doświadczyć ojcostwa
papieża. Także ono było jednym z powodów, dla których ludzie kochali i lgnęli do tego
papieża".