Intifada niepodległości, cedrowa rewolucja, wiosna libańska – to nazwy najpopularniejsze
tego, co dzieje się od pięciu tygodni w Libanie. Na ulicach Bejrutu pokojowo demonstrowała
wczoraj jedna czwarta narodu.
To prawda: potrzeba było śmierci głównego promotora odbudowy Libanu, Rafika Harariego,
po 16-letniej wojnie domowej. Z pewnością jednak organizatorzy zamachu nie spodziewali
się takiego obrotu sprawy. Jego zabójstwo 14 lutego zjednoczyło tych, którzy nie znosili
okupacyjnej obecności wojsk syryjskich i ich tajnych służb. Już pogrzeb Harariego
był manifestacją jedności i potępienia, niezależnie od religii i stał się początkiem
protestu antyrządowego. Domagano się ujawnienia prawdy, dymisji rządu i ewakuacji
wojsk syryjskich. Protesty, manifestacje pod flagą libańską niepodzielnie wyznaczały
rytm każdego dnia. W międzyczasie upadł rząd, a prezydent Syrii nakazał wycofanie
się wojsk okupacyjnych w kierunku granicy do doliny Beqaa. To nie wystarcza; opozycja
żąda całkowitego wycofanie wojsk i tajnych służb, powołania neutralnego rządu, który
doprowadzi do wiosennych wyborów powszechnych. Ze zdumieniem przyjęto desygnowanie
zdymisjonowanego premiera Omara Karame na premiera nowego rządu.
Lojaliści i siły prosyryjskie na czele z Hezbollahem w ubiegły wtorek zorganizowały
ogromną manifestacje (500.000 ludzi) prorządową i prosyryjską, zaś odpowiedzią na
nią była wczorajsza manifestacja w centrum Bejrutu, największa w historii, bo wzięło
w niej udział ponad milion osób, z niecałych 4 mln mieszkańców Libanu. Przybyli z
całego kraju, z flagami narodowymi, chrześcijanie, muzułmanie i druzowie obok siebie,
wznosząc hasła: „Prawda, wolność i jedność narodowa”. „Chcemy żyć w wolności: chrześcijanie
i muzułmanie”.
Oto świadectwa zebrane wśród moich najbliższych współpracowników: „Czułam się dumna
ze należę do narodu, który pomimo tak głębokich podziałów (religijnych i partyjnych)
potrafił się zjednoczyć; da Bóg, że na trwałe”. „Tam na placu czułam się wolna i niezwykle
szczęśliwa z faktu, że byliśmy obok siebie, chrześcijanie i muzułmanie”. „Czuliśmy
się wszyscy wolni i silni. Celowo zabrałem moich synów, by mogli to przeżyć i później
opowiadać, że byli tam, w tym historycznym dniu, który zwiastuje niepodległość”.
Według obserwatorów, po wczorajszej manifestacji odwrotu od tej drogi nie ma, ale
jest ona jeszcze długa. Napawa nadzieją fakt, że demonstracje społeczeństwa mają charakter
pokojowy, że wydarzenia tej miary respektują zasadę tolerancji, że budują jedność
i z pewnością doprowadzą do dialogu.