10 lat temu zaczęły się w Ruandzie akty ludobójstwa, które w ciągu czterech miesięcy
doprowadziły do śmierci co najmniej pół miliona, a – według innych obliczeń – ośmiuset
tysięcy ludzi. Półtora do dwóch milionów osób opuściło swe domy, uciekając do innych
części kraju. Milion trzysta tysięcy uchodźców schroniło się w sąsiadujących z Ruandą
Zairze i Tanzanii. Wśród ofiar poniesionych przez Kościół katolicki – obok trzech
biskupów – było, jak się oblicza, 96 księży diecezjalnych, 50 zakonników – w tym 5
kapłanów, 44 zakonnice, 28 członków instytutów świeckich.
Masakry między
plemionami Hutu i Tutsi rozpoczęły się w dzień po zestrzeleniu 6 kwietnia 1994 roku
samolotu, w którym ponieśli śmierć prezydenci Ruandy i Burundi. W Ruandzie obchodzi
się dziś narodowy dzień pamięci o ludobójstwie. Również zgromadzenie ogólne ONZ ogłosiło
na dzisiaj międzynarodowy dzień refleksji o ruandyjskim ludobójstwie sprzed 10 lat.
Czy
do masakr w Ruandzie nie byłoby doszło, gdyby miejscowy Kościół miał możność skuteczniejszego
prowadzenia dzieła ewangelizacji? Zapytaliśmy o to metropolitę stolicy kraju, Kigali
– arcybiskupa Thaddée Ntihinyurwę:
„Właśnie przed 4 laty obchodziliśmy stulecie
ewangelizacji naszego kraju. Nie uważam, że ewangelizacja się nie powiodła. Mogę tylko
powiedzieć, że – jak mi się wydaje – nie było jeszcze czasu, by głosić wiernym naukę
społeczną Kościoła o pokoju, sprawiedliwości, solidarności i dobru wspólnym, integrując
ją z wiarą i kulturą Ruandyjczyków. Nadal nad tym pracujemy. Nawet gdyby do ludobójstwa
nie doszło, to i tak byłoby bezwzględnie konieczne przestawianie duszpasterskiego
nauczania społecznego. Ma to doprowadzić do stworzenia syntezy między życiem chrześcijańskim,
kulturą i samą nauką społeczną. To człowiek ma się nawrócić! Do iluż to przypadków
ludobójstwa doszło w różnych krajach świata wcześniej, niż w Ruandzie? Mówiło się
wówczas: człowiek musi się nawrócić. Ruandyjczyk, tak jak każdy inny, niezależnie
od swej kultury i narodowości, musi się nawrócić. Ruandyjczyków nie można usprawiedliwiać
– ale muszą się nawrócić” - stwierdził abp Ntihinyurwa.