Do brutalnej masakry ludności cywilnej doszło wczoraj wieczorem na północy Ugandy.
Rebelianci z Armii Oporu Pana zamordowali ponad 170 osób, w tym dzieci i starców.
Większość ofiar spalili żywcem. To tragiczne wydarzenie zbiegło się z zakończeniem
przez arcybiskupa Gulu misji pokojowej w Stanach Zjednoczonych i Europie. W tym samym
czasie kiedy dochodziło do masakry w obozie dla uchodźców, w katedrze w Gulu informował
on wiernych o rezultatach swej podróży.
W ciągu ubiegłego miesiąca arcybiskup
John Baptist Odama spotkał się z przedstawicielami organizacji pokojowych, w tym z
funkcjonariuszami ONZ oraz przedstawicielami władz USA, Kanady oraz kilkunastu krajów
europejskich. Celem jego misji było uwrażliwienia opinii publicznej na dramat jaki
dotyka mieszkańców Ugandy i doprowadzenie do interwencji w tym kraju międzynarodowych
sił pokojowych. W wyniku trwającej od 18-stu lat wojny domowej w Ugandzie zginęło
co najmniej sto tysięcy osób, a ponad milion jest bez dachu nad głową.
Siejący
śmierć i strach rebelianci z Armii Oporu Pana zaatakowali wczoraj jeden z obozów dla
uchodźców w mieście Ogur. Zamieszkały przez około 5 tys. osób ostrzelano najpierw
z broni maszynowej i z granatników. Następnie rebelianci podłożyli ogień pod chatami
w których schronili się sterroryzowani uchodźcy. W życiu nie widziałem nic tak okrutnego
– powiedział agencji MISNA ojciec Sebhata Ayele, który dotarł na miejsce masakry.
Misjonarz stwierdził, że wspólnota międzynarodowa nie może dłużej ignorować „tej zapomnianej
wojny”. „Milczenie na temat tego co dzieje się w Ugandzie – dodał - jest grzechem
przeciwko Bogu i ludzkości”.