2016-06-02 17:57:00

Papież do księży: poczujmy silną woń nędzy i obudźmy nadzieję


„Te błogosławione łachy, które noszę na sobie, nie czynią mnie kapłanem. Jeśli nie mam w sercu miłosierdzia, nie jestem nawet chrześcijaninem”. To powiedzenie argentyńskiego proboszcza ubogich Franciszek przywołał podczas trzeciej medytacji, którą do księży uczestniczących w Jubileuszu Kapłanów w Rzymie wygłosił w bazylice św. Pawła za Murami. Papież podjął refleksję nad dziełami miłosierdzia, przestrzenią konfesjonału i społecznym wymiarem miłosierdzia.

Ojciec Święty zachęcił księży, by prosili o łaskę zasmakowania wraz z Jezusem na krzyżu gorzkiego smaku żółci wszystkich ukrzyżowanych, aby  w ten sposób poczuć silną woń nędzy – w  szpitalach polowych, w pociągach i łodziach pełnych ludzi. To zapach, którego, jak mówił, nie pokrywa olej miłosierdzia, ale namaszczając nim sprawiamy, że budzi się nadzieja. Franciszek wskazał, że ta dobra woń Chrystusa, czyli opieka nad ubogimi, jest od zawsze znamienna dla Kościoła.

„W Kościele mieliśmy i mamy wiele rzeczy niezbyt dobrych i wiele grzechów, ale w dziedzinie służby ubogim poprzez dzieła miłosierdzia jako Kościół zawsze szliśmy za natchnieniem Ducha, a nasi święci czynili to w sposób bardzo twórczy i skuteczny. Miłość do ubogich była znakiem, światłem sprawiającym, że ludzie uwielbiają Ojca – mówił Papież. – Ludzie nam powierzeni cenią księdza, który troszczy się o ubogich, o chorych, który odpuszcza grzechy, który cierpliwie naucza i koryguje... Nasz lud wybacza księżom wiele wad, z wyjątkiem przywiązania do pieniędzy. I to nie tyle z powodu bogactwa samego w sobie, ile dlatego, że pieniądze sprawiają, iż tracimy bogactwo miłosierdzia. Dla nas kapłanów i biskupów, którzy udzielamy sakramentów, chrzcimy, spowiadamy, celebrujemy Eucharystię, miłosierdzie jest sposobem przekształcania całego życia ludu Bożego w sakrament. Być miłosiernym to nie tylko jeden ze sposobów bycia, ale jedyny sposób bycia. Nie ma innej możliwości bycia księdzem”.

Franciszek wiele miejsca poświęcił też przestrzeni konfesjonału, gdzie prawda nas wyzwala. Podkreślił, że księża są znakiem i narzędziem spotkania z Bogiem. Stąd też muszą być znakami czytelnymi dla wszystkich, a nie tylko dla specjalistów. „Jesteśmy narzędziem, jeśli ludzie naprawdę spotykają się z Bogiem miłosiernym. Naszym zadaniem jest sprawienie, aby się spotkali, aby odnaleźli się twarzą w twarz. Co zrobią potem, to już ich sprawa” – mówił Papież. Wskazał też na znaczenie kapłańskiej dyspozycyjności i tego, by być pośrednikiem.

„Być może tu leży klucz naszej misji w tym spotkaniu Bożego miłosierdzia z człowiekiem. Zapewne jest to jaśniejsze, kiedy używa się terminu negatywnego. Św. Ignacy mówił o tym, by «nie być przeszkodą». Dobry pośrednik to ktoś, kto ułatwia sprawy, a nie ten, kto stawia przeszkody – mówił Ojciec Święty. – W mojej ojczyźnie był wspaniały spowiednik, ks. Cullen, który siadał w konfesjonale i robił dwie rzeczy: naprawiał skórzane piłki dla chłopców grających w piłkę nożną i czytał wielki słownik chiński. Mówił, że kiedy ludzie widzieli, iż robi rzeczy tak niepotrzebne, jak naprawianie starych piłek, i tak odległe, jak czytanie słownika chińskiego, myśleli: «Mogę podejść i porozmawiać trochę z tym księdzem, bo widać, że nie ma nic do roboty». Był dostępny dla tego, co najistotniejsze. Unikał przeszkody, jaką stawia ktoś, kto wydaje się zawsze bardzo zajęty”.

Papież zachęcał kapłanów, by w konfesjonale byli wielkimi wybaczającymi. Dał im też dwie rady dotyczące spowiedzi: nigdy nie być w konfesjonale ciekawskimi i nie patrzeć na penitenta jak niewrażliwy funkcjonariusz, który widzi tylko „przypadki”, a nie ludzkie twarze.

Mówiąc o społecznym wymiarze miłosierdzia Franciszek podkreślił, że dzieła miłosierdzia są niezliczone i nie ograniczają się do katechizmowych uczynków względem duszy i ciała.

„Wyliczone w ten sposób uczynki są jak surowce – zaczerpnięte z samego życia – które, kiedy ręce miłosierdzia dotykają ich i nadają im kształt, każdy przekształca się w dzieło wykonywane własnoręcznie. Dzieło, które się pomnaża jak chleb w koszykach, które rozwija się nieproporcjonalnie, jak ziarnko gorczycy. A to dlatego, że miłosierdzie jest owocne i integrujące – mówił Papież. – To prawda, że zazwyczaj myślimy o każdym uczynku miłosierdzia z osobna i w powiązaniu z jakimś dziełem: szpitalami dla chorych, stołówkami dla głodnych, schroniskami dla bezdomnych, szkołami dla potrzebujących wykształcenia, konfesjonałem i kierownictwem duchowym dla tych, którzy potrzebują porady i przebaczenia... Ale jeśli spojrzymy na nie wszystkie razem, przesłanie brzmi, że ​​przedmiotem miłosierdzia jest samo życie ludzkie i to w swojej całości. Samo nasze życie, będąc «ciałem», jest głodne i spragnione, potrzebuje odzieży, mieszkania i wizyt, a także godnego pochówku, czego nikt nie może dać sobie samemu. Nawet człowiek najbogatszy, kiedy umrze, stacza się w nędzę i nikt nie ciągnie za orszakiem pogrzebowym ciężarówki na przeprowadzkę. Samo nasze życie, jako «duch», potrzebuje wykształcenia, napomnień i dodania otuchy (pocieszenia). Potrzebujemy porad innych ludzi, ich przebaczenia, wsparcia i modlitwy”.

Na koniec medytacji Papież zachęcił księży, by razem z nim prosili Dobrego Pasterza o dwie łaski: by dali się prowadzić zmysłem wiary naszego wiernego ludu, a także jego „zmysłem biedaka”.

bz/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.