2015-07-13 04:11:00

Paragwaj: spotkanie Franciszka z młodzieżą


Jednym z ostatnich aktów papieskiej podróży do Ameryki Łacińskiej było spotkanie z młodzieżą na Costanera, szerokiej promenadzie nad zatoką Asunción przepływającej przez stolicę kraju rzeki Paragwaj, malowniczo wcinającej się w miasto. Po obiedzie z biskupami Franciszek pożegnał się z personelem nuncjatury, która przez ostatnie trzy dni była jego rezydencją. Na trasie przejazdu na spotkanie z młodymi Ojca Świętego pozdrawiały wiwatujące tłumy wiernych.

Witając Papieża bp Ricardo Jorge Valenzuela Ríos, odpowiedzialny w episkopacie za duszpasterstwo młodzieży, mówił, że przybyła tam ona z całego kraju z entuzjazmem i optymizmem, a także otwarta na przyjęcie słowa pouczenia. Przypomniał, że 27 lat temu św. Jan Paweł II także spotkał się z młodymi Paragwajczykami i wielu z nich po tym wydarzeniu zdecydowało się pójść za Jezusem. Teraz młodzi przynoszą tu swój krzyż pielgrzymi, będący repliką krzyża Światowych Dni Młodzieży, który przemierza całe terytorium Paragwaju. Przybywają z wielkim pragnieniem, by walczyć z panującymi w społeczeństwie antywartościami: konsumpcjonizmem, wyobcowaniem, hedonizmem, konformizmem, marginalizacją i egoizmem. Marzą o nowym narodzie, braterskim i solidarnym. Bp Valenzuela prosił też w imieniu młodzieży: „Jeśli to możliwe, przyjedź znowu do Paragwaju”.

Po tym wprowadzeniu zaprezentowano Papieżowi pełną kolorów inscenizację muzyczno-baletową. Przedstawiła ona alegorycznie rzeczywistość, a także marzenia i pragnienia młodych Paragwajczyków.

Następnie Franciszek wysłuchał dwóch świadectw. Pierwsze z nich złożyła 25 letnia pielęgniarka Liz Fretes, zaangażowania w duszpasterstwo młodzieży. Jej rodzice rozwiedli się, a do tego jej matka od dwóch laty cierpi na chorobę Alzheimera. Dziewczyna nigdy nie mogłaby kontynuować nauki, gdyby nie pomoc kogoś zupełnie obcego. Jednak równocześnie musi dbać o chorą matkę, która wymaga nieustannej opieki medycznej. Jako pielęgniarka umie to robić, nawet teraz, gdy jej mama w pewnym sensie stała się jej dzieckiem. Opiekuje się także babcią, która mieszka razem z nimi. Ze wzruszeniem i łamiącym się głosem Liz dodała, iż nie przypuszczała, że to doświadczenia pełnego poświęcenia się mamie tak bardzo pozwoli jej dojrzeć i stać się silną, a także umocnić relację z Bogiem. Zapytała Papieża, jaki model Kościoła i społeczeństwa w tak trudnych sytuacjach życiowych i skomplikowanych historiach osobistych młodzi powinni dziś realizować.

Drugie świadectwo złożył 18-letni Manuel de los Santos Aguiler, pochodzący z małej wioski. Opowiadał o swoim trudnym dzieciństwie, o rodzinie żyjącej w skrajnej biedzie, która zmusiła rodziców do wysłania go do miasta, by zarabiał na życie. Tam doświadczył niewolniczej pracy, maltretowania i wpadł w nałogi. Zrozpaczony zdecydował się wrócić do pracy na roli, gdzie zarabiał na utrzymanie swoje i mamy. Niedawno jego matka zmarła i teraz został zupełnie sam. Zaangażował się w pracę parafialną, by pomagać innym, ale wyznaje, że dziś komuś takiemu jak on, bez żadnych szans na lepszą przyszłość, żyje się naprawdę trudno. Zapytał Papieża, co mogą zrobić on i jemu podobni młodzi, którzy potrzebują umocnienia w wierze, żyjąc w świecie bez perspektyw, często bez pracy i możliwości kształcenia się.

Po świadectwach przedstawiciel młodzieży Orlando odczytał fragment Ewangelii św. Mateusza: osiem błogosławieństw z kazania na górze. Papież, wyraźnie wzruszony świadectwami dwojga młodych, zrezygnował z przygotowanego wcześniej tekstu i spontanicznie odniósł się do tego, co usłyszał. Rozpoczął nawiązując do słów Orlando, wypowiedzianych po odczytaniu Ewangelii. Zbliżywszy się do Ojca Świętego, prosił go on, by modlił się o wolność dla każdego z obecnych na spotkaniu.

 „Wolność jest darem, który dał nam Bóg. Ale trzeba umieć go przyjąć. Trzeba wiedzieć jak mieć wolne serce, bo wszyscy wiemy, że w świecie jest tyle pętli, które je zniewalają i nie pozwalają, by było ono wolne. Wykorzystywanie, brak środków do życia, narkomania, smutek, te wszystkie rzeczy zabierają nam wolność. Tak więc wszyscy razem, dziękując Orlando, który poprosił o to błogosławieństwo, [prośmy] o serce wolne, serce, które może powiedzieć to co myśli, które może powiedzieć to co czuje, i które może robić to co myśli i czuje! Takie jest serce wolne! I o to poprosimy wszyscy razem, o to błogosławieństwo, o które Orlando poprosił dla nas wszystkich. Powtórzcie za mną: «Panie Jezu, daj mi serce wolne. [Daj,] by nie było ono niewolnikiem wszelkich pułapek świata. By nie było niewolnikiem wygody, oszustwa. By nie było niewolnikiem łatwego życia. By nie było niewolnikiem uzależnień. By nie było niewolnikiem fałszywej wolności, która jest robieniem tego, co mi się podoba, w każdej chwili»” – powiedział Papież.

Po tej spontanicznej modlitwie Papież nawiązał do świadectw.

 „Wysłuchaliśmy dwóch świadectw, Liz i Manuela. Liz uczy nas jednej rzeczy, tak jak Orlando nauczył nas modlić się, byśmy mieli serca wolne. Liz, swoim życiem uczy nas, że nie można być jak Poncjusz Piłat: umyć sobie rąk. Liz mogła z całym spokojem umieścić swoją mamę w domu opieki, babcię oddać do innego domu opieki i prowadzić życie młodego człowieka bawiąc się i studiując to, co by tylko chciała. Ale powiedziała: «Nie! Babcia i mama...». I Liz przemieniła się w służącą, posługującą. A jeśli chcecie, [powiem] jeszcze mocniej: w pokojówkę mamy i babci. I zrobiła to z miłością. Do tego stopnia, że, jak powiedziała, nawet role się odwróciły w końcu stała mamą swojej mamy, przez sposób, w jaki się zajmuje swoją mamą z tą chorobą tak okrutną, które wprowadza zamieszanie. A ona spala swoje życie aż do teraz, gdy ma 25 lat, służąc mamie i babci. Sama? Nie, Liz nie była sama. Tu chcę wam powiedzieć dwie rzeczy, które powinny nam pomóc. Mówiła o aniele, o cioci, która była [dla niej] jak anioł. I mówiła o spotkaniu z przyjaciółmi podczas weekendów, ze wspólnotą ewangelizacyjną młodych, z grupą młodzieżową, która zasilała jej wiarę. I to są dwaj aniołowie. Ciocia, która ją strzegła, i ta grupa młodzieżowa, która dawała jej więcej siły, aby iść naprzód. I to się nazywa solidarność” – mówił Papież.

Franciszek dodał, że Liz pokazała, co znaczy wypełnianie dziś czwartego przykazania „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Swoim życiem pokazała, jak spalać się służąc matce, a tym samym wykazać najwyższy stopień solidarności. Jest to też najwyższy stopień miłości. Podobnie głębokie było drugie świadectwo, które złożył Manuel.

 „Manuelowi nie podarowano życia. Manuel nie jest dzieckiem, które miało łatwe życie. Powiedział słowa twarde: był wykorzystywany, maltretowany, popadł w nałogi. Był sam. Wykorzystanie, maltretowanie i samotność. Ale zamiast żyć niegodziwie, zamiast kraść, poszedł do pracy. Zamiast mścić się na życiu, patrzył dalej. I Manuel użył pięknego zdania: «Mogłem iść dalej, choć w sytuacji, w której się znalazłem, było trudno mówić o przyszłości». Ilu z was tutaj dzisiaj ma możliwość studiowania, chodzenia codziennie na Mszę z rodzin, ma możliwości, by nie zabrakło wam tego co istotne? Ilu z was ma to wszystko? Wszyscy, którzy to wszystko mają, niech powiedzą: «Dziękuję Ci, Panie! Dziękuję!». Bo tu mieliśmy to świadectwo chłopca, który od dziecka poznał, czym jest ból, smutek, który był wykorzystywany, maltretowany, który nie miał co jeść i który był sam. Panie, chroń tych chłopców i dziewczęta, bedących w takiej sytuacji” – mówił Papież.

Franciszek przypomniał raz jeszcze podstawowe słowa, które dziś powinny towarzyszyć młodym ludziom: wolność serca, służba, solidarność, nadzieja, praca, walka o życie czy pójście naprzód. Zauważył, że nawet jeśli my sami mamy łatwe życie, to dziś dla wielu młodych wcale nie jest ono łatwe. Często rozpacz popycha ich ku przestępczości czy korupcji. „Tym chłopcom i dziewczętom musimy powiedzieć, że jesteśmy blisko nich, że chcemy im podać rękę, że chcemy im pomóc: solidarnością, miłością, nadzieją” – mówił Papież. Dodał, że dziś potrzebujemy młodych, którzy poznali Boga i stał się On dla nich siłą życia.

 „Poznanie Boga, przybliżenie się do Jezusa jest nadzieją i siłą. I tego potrzebujemy od młodych dzisiaj. Młodych z nadzieją i młodych z mocą. Nie chcemy młodych dwuznacznych, nie chcemy takich, którzy są trochę tak, a trochę nie. Nie chcemy takich, który się szybko męczą i którzy żyją zmęczeni, z twarzami znudzonymi. Chcemy młodych silnych, chcemy młodych z nadzieją i mocą. Dlaczego? Ponieważ znają Jezusa, ponieważ znają Boga, ponieważ mają serce wolne. Serce wolne, powtórzcie! Solidarność. Praca. Nadzieja. Wysiłek. Znać Jezusa. Znać Boga i siłę. Czy młody człowiek, który tak żyje, może mieć znudzoną twarz? Czy ma serce smutne? I to jest droga. Ale do tego trzeba wyrzeczenia, trzeba iść pod prąd. Błogosławieństwa, które przeczytaliśmy przed chwilą, są programem Jezusa dla nas. To jest program idący pod prąd” – powiedział Papież.

Franciszek zachęcił, by wszyscy powrócili do tekstu błogosławieństw z 5 rozdziału Ewangelii św. Mateusza, by go czytali i medytowali.  W końcu jednak dał młodym do zrozumienia, że musi już odejść. A to nie bardzo im się podobało. Rozentuzjazmowana młodzież nie chciała zatem dopuścić Ojca Świętego ponownie do głosu.

 „Muszę już iść. Któregoś dnia pewien ksiądz żartując powiedział mi: «Niech ojciec tym młodym dalej tak radzi, żeby rozrabiali. Niech dalej tak im mówi! Ale później, to co zbroją młodzi, naprawić musimy my!». [A więc] rozrabiajcie! Ale także pomóżcie uporządkować i zorganizować to rozrabianie. Rozrabiajcie, ale dobrze to sobie zorganizujcie! Rozrabiajcie tak, by mieć serce wolne, by to rozrabianie dało wam solidarność, by to rozrabianie dawało wam nadzieję. By było to rozrabianie, które rodzi się z tego, że poznaliście Jezusa i wiecie, że Bóg, którego poznaliście, jest waszą siłą. I w ten sposób rozrabiajcie!” – powiedział Papież.

Na koniec Franciszek odmówił z młodymi spontaniczną modlitwę, która była syntezą zakończonej katechezy o wolnym sercu i nadziei.

 „Panie Jezu, dziękuję Ci za to, że tu jestem. Dziękuję Ci, że mi dałeś braci takich jak Liz, Manuel i Orlando. Dziękuję Ci, że nam dałeś wielu braci, którzy są tacy jak oni, którzy Cię spotkali, Jezu, którzy Cię znają, Jezu; którzy wiedzą, że Twój głos jest ich siłą. Jezu, proszę cię za chłopców i dziewczęta, którzy nie wiedzą, że Ty, ich Bór, jesteś ich mocą. Jezu, proszę Cię z chłopców i dziewczęta, którzy nie wiedzą, że jesteś ich mocą i boją się żyć, boją się być szczęśliwi, boją się marzyć. Jezu, naucz nas marzyć, pragnąć rzeczy wielkich, pięknych, które wydają się zwykłe, ale rozszerzają serce. Panie Jezu, daj nam siłę, daj nam serce wolne, daj nam nadzieję, daj nam miłość i naucz nas służyć. Amen” – modlił się Papież.

Po tej modlitwie Franciszek udzielił wszystkim błogosławieństwa i ruszył w drogą na międzynarodowe lotnisko stolicy Paragwaju.

lg/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.