Republika Środkowoafrykańska: mija miesiąc od porwania polskiego misjonarza
Mija miesiąc od porwania w Republice Środkowoafrykańskiej polskiego misjonarza. Przez
ostatni tydzień z ks. Mateuszem Dziedzicem nie było kontaktu telefonicznego. Wczoraj
poinformował on, że jego stan jest bez zmian i poprosił o dalszą wytrwałą modlitwę
za siebie i pozostałych 20 zakładników.
Tymczasem w stolicy Kamerunu Jaunde
rozpoczyna się druga faza negocjacji. „Porywacze powtarzają niezmiennie, że podstawowym
warunkiem uwolnienia zakładników jest wypuszczenie na wolność ich przywódcy, przetrzymywanego
w jednym z kameruńskich więzień” – mówi ks. Mirosław Gucwa, który jest wikariuszem
generalnym diecezji Bouar.
„Cały czas w rozmowach pojawia się kwestia uwolnienia
szefa rebelii. W negocjacje włączyła się rzymska Wspólnota św. Idziego i zaangażują
się także kameruńskie władze. Miejmy nadzieję, że przyniesie to pozytywny efekt –
powiedział ks. Gucwa. – Po tygodniowej przerwie wczoraj rozmawiałem z ks. Mateuszem.
Mówił, że czuje się w miarę dobrze, nie było jakiejś wielkiej zmiany w jego głosie.
Mówił, że czeka na uwolnienie, i prosił, aby starać się uwolnić wszystkich przetrzymywanych
z nim zakładników. Wieczorem próbowałem kolejny raz z nim porozmawiać, ale się nie
dało, ponieważ akurat odprawiał Mszę dla zakładników. Najważniejsze jest to, by ludzie
nadal się modlili, nie ustawali w swojej modlitwie i nie tracili nadziei”.
Ks.
Mateusz Dziedzic został uprowadzony z misji Baboua 12 października. Wywieziono go
w stronę granicy z Kamerunem, gdzie więziony jest w buszu. Wraz z nim przetrzymywanych
jest 20 zakładników z Kamerunu i RŚA.
Porywacze należą do rebelianckiego ugrupowania
Zgromadzenie Demokratyczne Ludu Środkowej Afryki i domagają się wypuszczenia na wolność
swego przywódcy generała Martina Kountamandji alias Abdoulaye Miskiny.